Głównym zadaniem kierowcy wiozącego VIP-a jest jego ochrona, dlatego uderzenie w drzewo było błędnym odruchem - ocenił były żołnierz GROM-u ppłk. Krzysztof Przepiórka, który odniósł się do wypadku kolumny rządowej z premier Beatą Szydło. Zgodził się z nim były wiceszef Biura Ochrony Rządu Jarosław Kaczyński. - To był manewr typowego kierowcy, a nie przewożącego osobę ochranianą - powiedział.
Były wiceszef BOR Jarosław Kaczyński podkreślił na antenie TVN24, że nie możemy mówić, że to był tylko i wyłącznie wypadek drogowy. Zwrócił uwagę, że dopuszczono do tego, że samochód postronny uderzył w główną limuzynę, którą poruszała się osoba ochraniania, czyli premier polskiego rządu. Podkreślił, że głównym zadaniem samochodów ochronnych, które jadą z przodu i z tyłu kolumny jest zapewnienie bezpieczeństwa podczas przejazdu, w taki sposób, by żaden inny pojazd - przypadkowo, czy celowo - nie zderzył się z autem wiozącym VIP-a. W jego ocenie, w piątkowym wypadku "błąd popełniła ochrona". Zgodził się z nim były żołnierz GROM-u ppłk. Krzysztof Przepiórka. - Myślę, że specjaliści z Biura Ochrony Rządu potwierdzą to, że gdzieś w pewnym momencie procedury zawiodły - powiedział. Zwrócił również uwagę, że za dużo jest wypadków w tak krótkim okresie z udziałem kolumny przewożącej najważniejsze osoby w państwie. - Coś jest nie tak - dodał.
"Błąd kierowcy"
W jego opinii zawinił kierowca pierwszego auta. Zauważył jednak, że "jakiś błąd popełnił także kierowca głównego auta", którym jechała premier. Podkreślił, że głównym zadaniem kierowcy wiozącego VIP-a jest jego ochrona, dlatego - w jego ocenie - ucieczka i uderzenie w drzewo było "błędnym odruchem".
Zaznaczył, że nawet jeśli trzeba by było uderzyć w seicento należało tak zrobić, a nie narażać premier na utratę zdrowia.
Były wiceszef BOR Jarosław Kaczyński ocenił, że "to był manewr typowego kierowcy, zwykłego użytkownika drogi", a nie kierowcy, który przewozi osobę ochranianą.
- Ciężki samochód opancerzony wykonuje manewr ucieczki, a nie zepchnięcia, czy zderzenia się z takim samochodem jak seicento - krytykował.
- Oczywiście konsekwencje dla kierowcy seicento mogły być o wiele bardziej poważne, natomiast dla ochrony najważniejsze jest bezpieczeństwo osoby ochranianej - podkreślił Kaczyński. Dodał, że takie są procedury. Zaznaczył, że funkcjonariusze BOR muszą się liczyć z bezpieczeństwem osób postronnych, ale "to już jest rzecz drugorzędna". Powiedział, że w tej chwili funkcjonariusze BOR są pod pewną presją. - Zdarzenia, które miały miejsce spowodowały, że funkcjonariusze nie czują się pewnie, nie podejmują (...) właściwych decyzji. Być może ta decyzja kierowcy, żeby nie zepchnąć, żeby nie uderzyć w samochód, a uciekać, była spowodowana jakimś lękiem, jakie byłyby konsekwencje tego, że uderzy w samochód postronny i kierowca czy pasażerowie (tego auta) mogą poważnie ucierpieć - tłumaczył były wiceszef BOR. - Funkcjonariusze BOR muszą być pewni swoich decyzji i muszą wiedzieć, że stoi za nimi prawo, że są w pewnym sensie chronieni - podkreślił.
"Czy nie mówilibyśmy o wypadku śmiertelnym?"
Specjalista ds. bezpieczeństwa Mariusz Sokołowski odnosząc się do manewru kierowcy przewożącego premier Beatę Szydło powiedział, że "można było uderzyć w seicento, chociaż zastanawiam się, jak seicento wyglądałoby po uderzeniu takim pancernym autem". - Czy nie mówilibyśmy o wypadku śmiertelnym. To też trzeba brać pod uwagę - zauważył.
- Możemy się jako eksperci wypowiadać i sobie gdybać, ale funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu, który siedział za kierownicą tego auta takiej możliwości gdybania nie ma. On ma podejmować decyzje w ułamkach sekund - zaznaczył. - Nie powiedziałbym wprost, że kierowca wykonując manewr ucieczki popełnił błąd - ocenił Sokołowski.
"Nie było reakcji"
W ocenie byłego szefa BOR gen. Mariana Janickiego limuzyna premier powinna była "ustąpić trochę toru jazdy tylnemu samochodowi ochronnemu, który zapobiegłby wjechaniu seicento". Gen. Janicki powiedział, że zastanawiające jest również, dlaczego po zderzeniu samochodu ważącego prawie 3 tony z seicento przy prędkości - jak przekazała prokuratura - 50 km/h nie było reakcji tego auta, tylko wjechało w drzewo.
Wypadek kolumny rządowej
Rządowa kolumna trzech samochodów na sygnale uprzywilejowania, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu. - Kierowca limuzyny rządowej próbując uniknąć skutków zderzenia odbił w lewo. Na poboczu uderzył w drzewo – mówił rzecznik małopolskiej policji.
Autor: js/tr / Źródło: tvn24