Zwierzęta chętnie rezygnują z zachowań agresywnych, bo jest to dla nich ewolucyjnie nieopłacalne. Agresja kosztuje wysiłek, kosztuje energię - mówiła we "Wstajesz i weekend" Aneta Awtoniuk, behawiorystka zwierzęca.
W piątek popołudniu we wsi Rokitki koło Tczewa 9-letnia dziewczynka została pogryziona przez psy. Zaatakowały ją, gdy jechała na rowerze. Dziewczynka ma rany na całym ciele, odgryziony palec, ale jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Trzy psy należały do sąsiada. Prawdopodobnie same wydostały się z podwórka.
Pies myśli inaczej
- Trzeba rozumieć, z jakimi psami mamy do czynienia - powiedziała Aneta Awtoniuk, behawiorystka zwierzęca. - Właściwie prowadzony mastiff tybetański nie powinien poza swoim terytorium zwracać uwagi na inne obiekty - ludzi czy inne zwierzęta - stwierdziła.
Awtoniuk wyjaśniała, że pojęcie terytorialności u psa jest inne niż u człowieka. - Znam mastiffy, które atakowały inne zwierzęta i ludzi nawet 100 metrów od posesji - powiedziała.
Podkreśliła równocześnie, że zwierzęta te są naturalnie przystosowane do życia na dużych przestrzeniach. Nawiązując do pogryzienia 9-latki w Gdańsku przez psy, powiedziała: - Jeśli były trzy na bardzo niedużym terenie, to chciały tę granicę [swojego terytorium - red.] przesunąć. Droga, po której jechało na rowerze dziecko, mogła być przez nie rozumiana jako ich terytorium - zaznaczyła behawiorystka.
Adrian Krawczyk z Fundacji Amstaff Azyl tłumaczył z kolei, że u zwierząt można zapanować nad agresją i innymi problematycznymi zachowaniami.
- Większość problemów typu agresja jest do przepracowania, jednak ludzie nie zawsze są w stanie się tego podjąć - powiedział Krawczyk. - My w procesie adopcji zawsze staramy się sprawdzić, czy ludzie będą sobie w stanie poradzić z psem, na którego się decydują. To jest dla nas tak naprawdę decydujący punkt. Pies to jest wieczna praca tak naprawdę - dodał.
Psu nie opłaca się gryźć
Zgodziła się z nim Awtoniuk. - Zwierzęta chętnie rezygnują z zachowań agresywnych, bo jest to dla nich ewolucyjnie nieopłacalne. Agresja kosztuje wysiłek, kosztuje energię. Łatwiej jest rozwiązać konflikt, niż się gryźć. Nie jest w interesie psów gryźć się ze sobą czy atakować zwierzęta i ludzi - zaznaczyła behawiorystka.
- To są zwierzęta, które mają swoje instynkty. Jeśli rozumiemy, na czym polega dana rasa, jej wrodzony wzór zachowania, to jesteśmy w stanie zaproponować takie warunki przebywania tym psom, żeby były bezpieczne dla siebie i innych. Mastiffy tybetańskie nie nadają się do życia w dużych skupiskach ludzkich, na małych przestrzeniach - mówiła. - Chodzi o odległość między domostwami. Jeśli nagle teren zostaje mocno ograniczony, jeśli postępujemy z psem niewłaściwie, zamykamy go na małej przestrzeni kojca albo nie daj Boże na łańcuchu, to zamienia się on w tykającą bombę - stwierdziła. Zgodził się z nią Krawczyk i dodał, że w przypadku większości ras nie chodzi nawet o przestrzeń, ale o spełnianie potrzeb zwierzęcia.
- Z doświadczenia wiem, że wielkość mieszkania zazwyczaj nie ma znaczenia, jeśli będą spełnione potrzeby psa. Ludzie często myślą, że nie mogą wziąć psa do mieszkania, bo będzie się męczył. Nie, jeśli pies będzie miał zapewnione odpowiednie warunki, to nie ma problemu - tłumaczył.
Krawczyk mówił, że częstym błędem jest to, że ludzie kupując lub adoptując psa, zwracają uwagę nie na jego charakter, ale na wygląd. - Jeśli ktoś mało aktywny wybierze sobie aktywnego psa, to pojawi się problem. W zwierzęciu mogą się rodzić frustracje. Najpierw specyfika, później patrzeć na wygląd - podkreślił. - Wszystko zależy od człowieka. To ludzie są odpowiedzialni za swoje psy - podsumowała Awtoniuk.
Lekarz weterynarii: to nie wina psów
W TVN24 sprawę pogryzionej przez psy dziewczynki komentowała także Dorota Sumińska, lekarz weterynarii.
- Pies domowy jest psem domowym i ma być blisko człowieka - powiedziała. - Psy trzymane w boksach, izolowane od życia ludzkiego, mogą przejawiać zachowania nieoczekiwane. Składa się na to wiele czynników. Nie możemy jednak pod żadnym pozorem winić tych psów, to nie jest absolutnie ich wina - podkreśliła.
- Współczuję tej dziewczynce i jej rodzicom, to jest coś potwornego, natomiast chcę powiedzieć, że ataki psów na ludzi zdarzają się raz na kilka lat, a ludzie dręczą psy w każdej minucie każdego dnia - dodała.
Pytana o to, jak może skończyć się ta sprawa, powiedziała, że skończyła się już smutno dla dziewczynki, której do końca życia pozostaną blizny i uraz psychiczny, jednak jeszcze smutniej prawdopodobnie skończy się dla tych psów.
- Będzie wielki nacisk na to, by poddać je eutanazji. Nie myślę, że jest taka konieczność, ale na pewno człowiek, który jest opiekunem tych psów, psów w ogóle mieć nie powinien - zaznaczyła.
Autor: mw\mtom / Źródło: tvn24