Wejściem na komin Greenpeace chciało zademonstrować swój sprzeciw wobec "oszustwu, jakim jest dofinansowanie jako energii odnawialnej spalania drewna zmieszanego z węglem".
W związku z tym wydarzeniem ministerstwo gospodarki i departament energii odnawialnej tego resortu wydali oświadczenie, po którym ekolodzy zdecydowali się zawiesić protest - nie zawieszać transparentu i zejść z komina.
Aktywistów uspokoiła m.in. informacja, że ministerstwo "prowadzi działania mające na celu wyłączenie drewna pełnowartościowego z możliwości energetycznego wykorzystania".
Ekolodzy apelowali też do wicepremiera Pawlaka o spotkanie i "zaprzestanie wspierania palenia w konwencjonalnych elektrowniach węgla i drewna, które często pochodzi z naszych lasów". Po południu rzecznik prasowy Greenpeace, Jacek Winiarski poinformował, że ministerstwo gospodarki zaprosiło aktywistów na rozmowę w środę do swojej siedziby. - Mamy nadzieję, że wicepremier Waldemar Pawlak pojawi się na spotkaniu - powiedział Winiarski.
"Skandaliczny proceder"
Wcześniej rzecznik Greenpeace tłumaczył, że współspalanie drewna z węglem w konwencjonalnych elektrowniach takich jak m.in. Elektrownia Turów to "skandaliczny proceder" i nie ma nic wspólnego z energią odnawialną.
Dlatego na ponad 100-metrową chłodnię weszło 12 aktywistów z: Polski, Niemiec, Austrii, Węgier i Słowacji. Policja zabezpieczyła teren, na którym znajduje się komin. Na miejscu obecne była także straż pożarna i pogotowie.
Ekolodzy apelują do premiera (TVN24)
Wszystko zgodnie z prawem
Jak poinformował rzecznik PGE Łukasz Witkowski, w Elektrowni Turów działają dwie instalacje do współspalania biomasy. W wyniku współspalania biomasy, elektrownia zmniejszyła ilość emitowanego do atmosfery dwutlenku węgla oraz uzyskuje certyfikaty pochodzenia energii elektrycznej z Odnawialnych Źródeł Energii. Dodał, że w elektrowni zastanawiano się nad wyłączeniem bloku, gdzie znajduje się chłodnia kominowa, na którą weszli aktywiści. - Ostatecznie jednak władze elektrowni uznały, że nie ma zagrożenia i elektrownia pracuje normalnie - wyjaśnił Witkowski.
Źródło: PAP