"Gazeta Wyborcza" twierdzi, że Centralne Biuro Śledcze podsłuchiwało telefon jej dziennikarza. Miało się to dziać przez ponad dwa tygodnie po śmierci Barbary Blidy.
Gazeta pisze, że ma twardy dowód, że na przełomie kwietnia i maja 2007 r. Centralne Biuro Śledcze podsłuchiwało dziennikarza "Gazety". To "Protokół z kontroli" w CBŚ przeprowadzonej na polecenie komendanta głównego policji.
Kontrola zaczęła się w sierpniu 2007 r. i skończyła już po przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych. Powodem były medialne doniesienia o nielegalnym podsłuchiwaniu dziennikarzy, polityków i ludzi biznesu.
Podsłuchiwany telefon miał kryptonim "Zdrój" i należał do Wojciecha Czuchnowskiego, który pisał o śmierci Blidy. Dzięki analizie logowania się telefonu w stacjach bazowych telefonii komórkowej (tzw. BTS) policja znała każdy ruch dziennikarza.
Podsłuch włączono w związku z operacyjnym rozpracowywaniem o kryptonimie "Cele" - dotyczącym rzekomego zagrożenia zamachem na życie ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.
Podsłuch - "NN"
Podsłuch był zarejestrowany jako "NN", czyli osoba nieznana. Choć na taką akcję musiał dać zgodę prokurator generalny lub okręgowy, a po pięciu dniach sąd, według "GW" w opisywanym przypadku nic takiego nie nastąpiło.
W sprawie podsłuchiwania Czuchnowskiego, ale też i innych podsłuchów zakładanych "bez podstawy prawnej" na polecenie Ziobry, tajne śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze. Umorzyła je jednak kilka dni temu, nie znajdując przekroczenia prawa.
Barbara Blida popełniła samobójstwo w kwietniu 2007 r. podczas próby zatrzymania jej przez funkcjonariuszy ABW, działających na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24