Przed analizą nie sposób ocenić legalności publikacji w internecie dokumentów z postępowań w sprawie Krzysztofa Olewnika, które udostępnił dziennikarz Sylwester Latkowski - powiedział w środę rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Krzysztof Trynka. Zdaniem członka sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Olewnika Andrzeja Dery z PiS publikacja dokumentów nie narusza prawa. "Zszokowany" nią jest jednak pełnomocnik rodziny Olewników Bogdan Borkowski.
Wśród opublikowanych przez Latkowskiego akt ze sprawy Olewnika są m.in.: listy z aresztu szefa grupy porywaczy Wojciecha Franiewskiego, protokoły zeznań jego żony z lat 2004-2006, postanowienie z lipca 2008 r. o umorzeniu śledztwa ws. samobójstwa Franiewskiego, opinie na temat samobójstw porywaczy i zabójców Olewnika oraz zeznania innych świadków. Latkowski napisał w sieci, że zdecydował się upublicznić te dokumenty, żeby każdy sam mógł sobie wyrobić zdanie o sprawie Olewnika.
Jeśli rzeczywiście są to materiały z naszego śledztwa, to są objęte tajemnicą i ich ujawnienie byłoby przestępstwem trynka
Trynka powiedział, że nie widział dokumentów opublikowanych przez Latkowskiego. - Jeśli rzeczywiście są to materiały z naszego śledztwa, to są objęte tajemnicą i ich ujawnienie byłoby przestępstwem - dodał. Podkreślił jednak, że przed dokładną analizą upublicznionych dokumentów za wcześnie jest mówić o ewentualnej odpowiedzialności karnej Latkowskiego. - Trzeba pamiętać, że aktami sprawy dotyczącej porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika dysponuje również sejmowa komisja śledcza - dodał.
Legalne? Szok
Według posła PiS Andrzeja Dery opublikowanie dokumentów jest legalne. - Z tego, co widziałem, dokumenty te mają już charakter rzeczy osądzonej, pochodzą ze spraw i postępowań już prawomocnie zakończonych - powiedział. Dodał, że do złamania prawa doszło by, gdyby wśród ujawnionych materiałów znalazły się dokumenty z ciągle prowadzonego śledztwa przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku. Bada ona m.in. zaniedbania, do których doszło w czasie postępowań dotyczących sprawy Olewnika. - Taka publikacja może budzić wątpliwości natury etycznej, ale kolizji prawnej raczej nie ma - ocenił poseł.
Taka publikacja może budzić wątpliwości natury etycznej, ale kolizji prawnej raczej nie ma dera
Z kolei pełnomocnik rodziny Olewników mecenas Bogdan Borkowski powiedział, że jest zszokowany upublicznieniem przez Latkowskiego tych dokumentów. W jego ocenie to naruszenie dobra śledztwa i do rozstrzygnięcia przez prokuraturę pozostaje kwestia, czy w tym przypadku nie zachodzi możliwość popełnienia przestępstwa. - My się temu przyjrzymy z punktu widzenia rodziny - powiedział pełnomocnik Olewników. Uściślił, iż chodzi o ustalenie, czy publikacja nie narusza dóbr osobistych rodziny Olewników, która w śledztwie występuje jako strona pokrzywdzona.
Jestem zszokowany, bo jednak to są dokumenty ze śledztwa. Bez względu na to, czy to śledztwo się zakończyło postępowaniem sądowym i prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Płocku, czy też toczy się w Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku, to jednak wydaje mi się, że to jest absolutnie źle dla sprawy Borkowski
- Jestem zszokowany, bo jednak to są dokumenty ze śledztwa. Bez względu na to, czy to śledztwo się zakończyło postępowaniem sądowym i prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Płocku, czy też toczy się w Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku, to jednak wydaje mi się, że to jest absolutnie źle dla sprawy - powiedział Borkowski.
Śledztwo trwa
Borkowski przypomniał także, że gdańska prokuratura apelacyjna nadal prowadzi śledztwo, m.in. w celu wykrycia ewentualnych zleceniodawców oraz innych, nieznanych dotąd sprawców uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, i w związku z tym "nadal obowiązuje tajemnica śledztwa, w tym tajemnica tych dokumentów, które były wykorzystane w toku wcześniejszego postępowania zakończonego wyrokiem", czyli skazaniem przez Sąd Okręgowy w Płocku grupy porywaczy i zabójców w marcu 2008 r. - Zupełnie nie rozumiem, dlaczego pan redaktor Latkowski na tym etapie decyduje się w ogóle publikować materiały, to nie są jeszcze materiały historyczne - dodał Borkowski.
W przyszłym tygodniu sejmowa komisja śledcza badająca sprawę Olewnika ma przyjąć raport końcowy ze swych prac. Na razie nie ma zgody, czy w raporcie wymienić z nazwiska winnych zaniedbań, czy zostawić to prokuraturze. Projekt raportu liczy ponad 260 stron plus załączniki. Zawiera analizę błędów policji i prokuratury oraz opis, kto z policji i kto z prokuratury w danym czasie nadzorował działania operacyjne i śledcze.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24