Prokuratura zbada, czy lekarze z Nowego Miasta Lubawskiego są winni śmierci dziecka Beaty H. Kobieta w piątym miesiącu ciąży trafiła do szpitala, gdy odeszły jej wody płodowe. Według relacji matki lekarze uznali, że dziecko jest umierające i nie podjęli próby jego ratowania. Po kilkunastu godzinach mieli zmienić zdanie, ale dziecko nie przeżyło.
22-latka trafiła na oddział ginekologiczny szpitala w Nowym Mieście Lubawskim (woj. warmińsko-mazurskie) w maju. Jak twierdzi kobieta, lekarze ograniczyli się do wykonania badania USG i na jego podstawie mieli uznać, że dziecko jest umierające. Następnie, jak opowiada reporterowi TVN24 Beata H., mieli powiedzieć, że trzeba poczekać, aż dziecko umrze, by wywołać akcję porodową martwego płodu. Dopiero po kilkunastu godzinach medycy - jak mówi kobieta - mieli stwierdzić, że skoro dziewczynka cały czas żyje w brzuchu matki, to "może warto o nią powalczyć". Życia dziecka nie udało się jednak uratować. - Gdyby nie błędy lekarzy, Weronika miałaby szansę na przeżycie - przekonuje Beata H. Argumentuje, że zabrakło dokładnej diagnozy. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Iławie. Bada ona zdarzenie pod kątem popełnienia błędu w sztuce lekarskiej. Beata H. została już przesłuchana. Teraz śledczy poprosili sąd o zwolnienie z tajemnicy lekarzy. Jeśli ten wyda zgodę, odbędą się kolejne przesłuchania. - Prowadzimy śledztwo w sprawie spowodowania uszczerbku na zdrowiu dziecka poczętego, czego następstwem był zgon - potwierdza Jan Wierzbicki, prokurator rejonowy w Iławie. Szpital nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak poinformował dyrektor placówki, lekarze ze spokojem czekają na dalsze decyzje prokuratury.
Autor: eos//rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com