Wstrząsająca historia ludzkiej znieczulicy w szpitalu na radomskiej Gołębiówce. Jeden z lekarzy odmówił pomocy 2,5-letniej dziewczynce z wysoką gorączką. Powód? Do szpitala przyprowadziła ją babcia, a nie rodzice.
- Poszliśmy z nią na wizytę, ale lekarz nie zauważyła nic niepokojącego. Amelka dostała tylko jakiś syropek, jednak to na niewiele się zdało. Córka poczuła się źle ponownie w piątek. Nie chcieliśmy puszczać jej do przedszkola z infekcją, dlatego przez te kilka dni została pod opieką babci – wspomina Grzegorz, tata Amelki na łamach regionalnego portalu "Echo Dnia".
Gdy stan dziewczynki się pogorszył, do lekarza zabrała ją babcia. Tam napotkały jednak opór pracowników placówki.
Recepcjonistka nie chciała wyciągnąć karty bez wiedzy lekarza. Ten z kolei odmówił przyjęcia córki, ponieważ mała została przyprowadzona przez babcię, a nie rodziców. ojciec dziewczynki
- Recepcjonistka nie chciała wyciągnąć karty bez wiedzy lekarza. Ten z kolei odmówił przyjęcia córki, ponieważ mała została przyprowadzona przez babcię, a nie rodziców - relacjonuje wydarzenia z 6 listopada 2009 roku pan Grzegorz.
Mieli prawo?
- To jakiś absurd. Pierwszy raz spotkałem się z taką wymówką - powiedział pan Grzegorz. - Po raz pierwszy znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Bywały już przypadki, że do lekarza dzieci prowadziła babcia, albo niania. Jednak nigdy dotąd lekarze nie odmawiali im z tego powodu przyjęcia. Oboje pracujemy i czasem zdarza się, że nie możemy się zwolnić. Zresztą wiele jest rodzin w podobnym położeniu - przekonuje ojciec dziewczynki.
Rodzice wybrali się w końcu na prywatną wizytę. Jednak do tego czasu dziewczynka dostała bolesnego zapalenia ucha. Antybiotyk otrzymała dopiero w sobotę.
Zdaniem Grażyny Woźniak, rzecznik praw pacjenta w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu, lekarz miał prawo do takiej decyzji.
- Babcia i dziadek nie są prawnymi opiekunami dziecka. Wiadomo, że przy zagrożeniu życia nie może odmówić udzielenia pomocy małemu pacjentowi, ale może jednocześnie zażądać poinformowania i pojawienia się rodziców na miejscu. Moim zdaniem w tym konkretnym przypadku, lekarka działała zgodnie z prawem - powiedziała dziennikarzom "Echa Dnia".
Moim zdaniem w tym konkretnym przypadku, lekarka działała zgodnie z prawem. Grażyna Woźniak, rzecznik praw pacjenta
Przepisy a zdrowy rozsądek
Rzeczywiście przepisy stoją po stronie lekarki. Zgodnie z ustawą o zawodzie lekarza, na leczenie małoletniego wymagana jest zgoda jego przedstawiciela ustawowego lub zgoda sądu opiekuńczego. Jest jednak pewne "ale". Kolejny artykuł z tej samej ustawy dopuszcza badanie i leczenie pacjenta bez takiej zgody, jeżeli wymaga on niezwłocznej pomocy lekarskiej.
Sprawą interesuje się już Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak. - Nie wolno nie przyjmować dzieci, które są chore. Lekarz ma przede wszystkim udzielić pomocy, dopiero później zastanawiać się czy opiekun jest prawny, czy nieprawny - mówi w rozmowie z "Faktami" TVN.
Niewykluczone, że motywy, jakimi kierowała się radomska lekarka zbada prokuratura.
Źródło: "Echo dnia", Fakty TVN