Murad Ismael, jazydzki aktywista monitroujący sytuację migrantów na granicy polsko-białoruskiej, przekazał w mediach społecznościowych, że troje dzieci z grupy koczujących migrantów jest bezpiecznych. To najprawdopodobniej te dzieci, które pod koniec września przebywały w Michałowie, a wobec których Straż Graniczna zastosowała procedurę push back i odstawiła na granicę z Białorusią.
Murad Ismael z Akademii Sindżar, organizacji dbającej o edukację w jednej z prowincji Iraku, opublikował w sobotę w mediach społecznościowych wpis, w którym zaktualizował informacje o grupie ponad 70 migrantów, w tym Jazydów, Kurdów i Syryjczyków, którzy przebywali na granicy polsko-białoruskiej.
Przekazał, że "co najmniej 12 Jazydów z tej grupy, w tym troje dzieci, jest bezpiecznych". "Powiedzieli mi, że co najmniej 700 osób pozostaje w lasach" - czytamy w dalszej części wpisu na Twitterze. Informację podał także zajmujący się sprawą reporter TVN24 Paweł Szot.
Trójka wspomnianych dzieci to najprawdopobniej dzieci z grupy migrantów przebywających pod koniec września w Michałowie, wobec których Straż Graniczna zastosowała procedurę push back i odwiozła z powrotem na granicę z Białorusią. Łącznie pod koniec września w Michałowie miało przebywać ośmioro dzieci.
Straż Graniczna o dzieciach z Michałowa
Straż Graniczna w opublikowanym 1 października komunikacie informowała, że 27 września "funkcjonariusze z placówki Straży Granicznej w Michałowie odnaleźli w pasie przygranicznym grupę obywateli Iraku, która nielegalnie przekroczyła granicę państwową". "W związku z tym, że w grupie tej znajdowały się dzieci, funkcjonariusze postanowili przewieźć te osoby do Placówki Straży Granicznej w Michałowie, aby zweryfikować legalność i cel ich pobytu na terytorium naszego kraju" - czytamy.
Jak przekazała SG, "obywatele Iraku, w tym dzieci, otrzymali od funkcjonariuszy Straży Granicznej napoje i jedzenie". Dodano, że "nikt z tych osób nie potrzebował pomocy medycznej i nie zgłaszał, że takiej pomocy oczekuje".
"Funkcjonariusze Straży Granicznej poinformowali cudzoziemców o możliwości złożenia wniosku o pomoc międzynarodową, lecz rodzice dzieci odmówili złożenia takiego wniosku w Polsce. Osoby te były zainteresowane wyłącznie złożeniem wniosku o pomoc międzynarodową w Niemczech" - poinformowała w oświadczeniu Straż Graniczna.
Dodano, że "w związku z powyższą sytuacją, funkcjonariusze Straży Granicznej zawrócili te osoby na linię granicy z Białorusią, tj. państwem, w którym przebywają legalnie".
7 października na konferencji prasowej wicepremier do spraw bezpieczeństwa i prezes PiS Jarosław Kaczyński został zapytany o los dzieci z Michałowa. - Zostały po prostu wraz ze swoimi rodzicami w jakimś bezpiecznym miejscu przetransportowane z powrotem do Białorusi. Z całą pewnością nic im z tego powodu nie zagraża - odpowiedział.
Jeden z migrantów w Michałowie: chcemy zostać w Polsce
Jedno z nagrań z placówki pograniczników w Michałowie stoi w sprzeczności z tym, co mówiła Straż Graniczna. Słychać na nim, jak uchodźca krzyczy w obcym języku: - Polska azyl, azyl Polska. Nie ma azylu. Białoruś, Białoruś bije człowieka. Odbiera pieniądze i z powrotem do Polski. My chcemy otrzymać azyl. Chcemy zostać w Polsce. Azyl - Polska. Obywatel - Polska.
Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią (w 183 miejscowościach województwa podlaskiego i lubelskiego) obowiązuje stan wyjątkowy. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. 30 września Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni.
Dziennikarze, którzy w związku ze stanem wyjątkowym nie mają wstępu na teren pasa przygranicznego, od kilku tygodni próbują się dowiedzieć, co stało się z grupą migrantów, w tym kobiet i dzieci, którzy przebywali w Michałowie.
W związku z tym są zmuszeni opierać się na oficjalnych informacjach podawanych przez pograniczników i rządzących.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24