Przed krakowskim Sądem Okręgowym rozpoczął się we wtorek proces 45-letniego kierowcy nocnego autobusu MPK Mirosława Ł., oskarżonego o zabójstwo pasażerki. Oskarżony zaprzeczył, by działał z zamiarem zabójstwa, i powiedział, że jest mu przykro z powodu tego, co się stało.
Krakowska prokuratura oskarżyła Mirosława Ł. o to, że 30 lipca ub.r. zadał 21-letniej studentce Catherine Z. wiele ciosów w głowę metalowym przedmiotem, a następnie nieprzytomną pozostawił w rowie wypełnionym wodą i błotem, co doprowadziło do jej uduszenia się. Zdaniem prokuratury, działał z zamiarem ewentualnym, tzn. godził się z możliwością śmierci ofiary.
Oskarżony był kierowcą nocnego autobusu w Krakowie, którym nad ranem wracała do domu po spotkaniu ze znajomymi Catherine Z. Według ustaleń prokuratury pasażerka zasnęła i przejechała przystanek, na którym powinna była wysiąść. Na przystanku końcowym domagała się odwiezienia na poprzedni przystanek.
Kierowca ruszył w stronę zajezdni, zatrzymał się jednak po drodze. Pasażerka oświadczyła, że złoży na niego skargę. Kiedy wysiadła, kierowca zabrał 35-centymetrowy gumowy przewód hamulcowy z mosiężną śrubą, który woził ze sobą już od dłuższego czasu, i zaczął bić ją nim po głowie. Pasażerka broniła się, w wyniku szarpaniny wpadli do rowu wypełnionego wodą.
Przyznał się do winy, ale nie miał zamiaru zabić
Tam studentka, która straciła przytomność, upadła twarzą do ziemi. Kierowca, wstając z rowu, oparł się na jej ciele, przez co jeszcze bardziej zagłębiło się ono w błoto. Następnie zabrał pałkę i nie oglądając się za siebie odjechał. Wyrzucił zakrwawione ubranie, wrócił samochodem do domu, a następnie wyjechał na urlop poza Kraków. Tam 30 sierpnia ub.r. został zatrzymany.
W śledztwie nie przyznał się do zamiaru zabójstwa. Opisał przebieg zdarzenia i zapewnił, że nie miał zamiaru zabić. Stwierdził również, że nie wie, dlaczego tak postąpił; przyznał, iż ofiara nie zasłużyła na śmierć; że żałuje tego, co się stało i chciałby cofnąć czas.
Jak wyjaśniał, w tym dniu był zestresowany, a jego zdenerwowanie cały czas narastało, zaś incydent z pasażerką spowodował, że przestał nad sobą panować. Mówił, iż oddalając się z miejsca zdarzenia nie oglądał się za siebie i nie zastanawiał się, co się dzieje z kobietą.
Tłumaczył się stresem
Biegli nie zakwestionowali jego poczytalności. Prokuratura podkreśla, że pozostawiając nieprzytomną kobietę z twarzą w błocie, a następnie zacierając ślady, miał świadomość możliwości nastąpienia śmierci i godził się z tym, wykazując całkowitą obojętność wobec losów ofiary.
Przed sądem oskarżony podtrzymał swoje wyjaśnienia. Wyjaśniał, że działał "jak w amoku, białej gorączce", tłumaczył się stresem i kłopotami życiowymi i twierdził, że odjeżdżając myślał, że pasażerka jest tylko pobita. Skierował także przeprosiny do rodziców ofiary, występującym przed sądem jako oskarżyciele posiłkowi.
21-latka miała podwójne obywatelstwo angielsko-polskie i była studentką historii sztuki w Anglii. Do Polski przyjechała na miesięczną praktykę, którą niebawem miała skończyć.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24