Po ujawnieniu reportażu TVN24 "Niemoralna propozycja dyrektora" Beata boi się chodzić do szkoły. Jest szykanowana i oskarżana o to, że skandal wywołała dla pieniędzy. Prawie wszyscy odwrócili się od niej. Nauczyciele milczą, ale pojawiają się głosy rodziców, które potwierdzają wersję Beaty.
Od kiedy Beata ujawniła dwuznaczne sms-y, jakie wysyłał do niej dyrektor szkoły w Ostrowcu Świętokrzyskim, nie może odnaleźć się w szkole. Nauczyciele i większość uczniów bronią dyrektora. Nie chcą jednak rozmawiać na ten temat. Wydali oświadczenie, w którym przedstawiają swoje stanowisko w tej sprawie. Pod dokumentem nie widnieje jednak żaden podpis.
- Są nauczyciele, którzy mają coś do powiedzenia w tej sprawie - uważa mama Beaty. Jej zdaniem jednak, pedagodzy boją się o swoje posady i dlatego milczą.
Beata nie rozumie, dlaczego rzuca się na nią oskarżenia, że za ujawnienie sms-ów otrzymała pieniądze. Na forum tvn24.pl pojawiły się głosy poparcia dla niej. O podobnych sms-ach i telefonach mówią też inni rodzice - tyle że nikt z nich nie chce wystąpić przed kamerą.
- Dyrektor dzwonił do mojej córki proponując korepetycje w domu - opowiada ojciec jednej z uczennic. Warunkiem jednak było to, by nie dowiedział się o nich nikt z klasy. - Dla mnie to było bardziej jednoznaczne niż dwuznaczne - dodaje.
"Ten reportaż to zagrożenie"
Dyrektor po ujawnieniu reportażu poszedł na zwolnienie, ale we wtorek udało się z nim porozmawiać. - Ten reportaż stał się zagrożeniem dla mojej rodziny - mówi TVN24. Jak dodaje, podjął już odpowiednie kroki prawne. - Nie pozostawię tego ot tak - powiedział.
Według nieoficjalnych informacji kuratorium o całej sprawie dowiedziało się z reportażu TVN24. Sprawą zainteresowała się policja. Rodzice Beaty nie wykluczają, że skierują sprawę do sądu. - Chciałabym prosić nauczycieli, by mieli siłę się odezwać - mówi matka dziewczyny. - Może sami mają córki w tym wieku - dodaje.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24