Na dworze mróz, a pasażerowie PKS w Białej Podlaskiej, którzy czekają na autobus, na mają gdzie się schronić. Powód? Po godz. 18.30 zamykany jest dworzec. W weekendy zamknięty jest cały czas. PKS oszczędza. Kosztem klientów?
Pasażerowie, którzy płacą za bilety, muszą czekać na autobus na zewnątrz, nie kryją rozgoryczenia. - Minus 10, minus 15. I trzeba stać. A jak są niższe, to masakra – skarży się jeden z pasażerów.
Niektórzy marzną codziennie. - Do szkoły muszę się czymś dostać, a że jeżdżę codziennie i późno kończę, bo wracam o 19.15, to marznę - mówi Katarzyna Sawczak. Inna pasażerka Anna Darczuk dodaje: - Ludzie, którzy wracają późno do domu, muszą siedzieć na tych zimnych ławkach.
Ewa Wrzeszcz, pracownica bialskiego dworca PKS, która zamyka poczekalnię na dworcu nie potrafi odpowiedzieć, skąd ten pomysł. - To pytanie nie do mnie – stwierdza.
I jednocześnie przyznaje, że dziwi się pretensjom podróżnych, którzy kierują je jedynie pod adresem PKS-u. - Gdyby prywatni przewoźnicy, których pasażerowie korzystają z poczekalni, dorzucili się do utrzymania budynku, wtedy poczekalnia mogłaby być czynna całą dobę - odpowiada Wrzeszcz.
Bo paliwo drożeje
Piotr Bieńkowski, prezes bialskiego PKS przyznaje wprost: - Koszty związane z utrzymaniem byłyby wyższe niż jakiekolwiek straty z tytułu ewentualnego zniechęcenia klientów do korzystania z tych późniejszych godzin odjazdu.
- Szukamy oszczędności, gdzie się da. Ze względu na rosnące koszty, zwłaszcza paliwa – stwierdza Bieńkowski. I dodaje, że prywatnie żal mu ludzi, gdyż sam - jak mówi - jako młody człowiek nierzadko marzł na przystankach. - Wiem co to znaczy, ale patrzę z punktu widzenia interesu firmy, którą reprezentuję.
Jednak nikt nie był w stanie, nawet w przybliżeniu, podać reporterom "Prosto z Polski", ile PKS oszczędza na komforcie pasażerów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24