Na podłodze brud i resztki jedzenia, w łóżeczkach zaniedbane dzieci - dwie dziewczynki. Taki widok zastali policjanci w poznańskim mieszkaniu. - To było niemowlę i dwuletnia dziewczynka, którą trzeba było się zająć - mówi kom. Sylwia Stańko-Mejza z Komendy Miejskiej w Poznaniu.
O sprawie pierwsza napisała "Gazeta Wyborcza". 25-letnia matka dziewczynek była kompletnie pijana - miała niemal 3 promile alkoholu we krwi. Niestety nikt z rodziny nie chciał zająć się dziewczynkami.
- W przypadku takich interwencji dzieci są brudne, przemoczone, często trzeba je przebrać, nakarmić. Są głodne, a my nie wiemy, co wcześniej jadły - zwraca uwagę Stańko-Mejza.
Problemy ze znalezieniem opieki
Dziećmi zajęli się policjanci, w tym czasie trwała walka o miejsce w rodzinie zastępczej. - Policjanci przez kilka godzin próbowali zapewnić pieczę zastępczą dla tych dwóch dziewczynek. Cała sytuacja dla nich była bardzo stresująca i poruszająca - przyznaje rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu mł. insp. Andrzej Borowiak.
Zazwyczaj w takich sytuacjach policja szuka miejsca dla dziecka wspólnie z pracownikiem Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, ale ten działa tylko do godziny 15.30. Potem pomagać ma Miejskie Centrum Interwencji Kryzysowej.
- Został stworzony dyżur w Punkcie Interwencji Kryzysowej i osoba, która pełni ten dyżur po prostu obdzwania wszystkie rodzinne placówki, prosząc się o przyjęcie ponad stan dzieci, które mamy w czasie interwencji - wyjaśnia kom. Sylwia Stańko-Mejza.
Tym razem to nie pomogło - żadna placówka nie chciała przyjąć dzieci. Dlatego policjanci wezwali pogotowie i chociaż stan dzieci był dobry, zostały zatrzymane w szpitalu. To wersja policji - wersja miasta jest taka, że stan zdrowia dzieci lepiej było skontrolować.
- Dzieci trafiły do szpitala, bo nie wiedzieliśmy, jaki był ich stan zdrowia. Natomiast faktem jest, że sytuacja w placówkach jest dramatyczna. Są one przepełnione. Nie mamy miejsc w pogotowiach rodzinnych, nie mamy miejsc w placówkach - przyznaje Dorota Potejko z Urzędu Miasta w Poznaniu.
Dzieci trafiły do domu dzielnicowego
Udało się już znaleźć rodzinę zastępczą, ale dzieci wciąż są w szpitalu, bo czekają na orzeczenie sądu rodzinnego.
Podobna sytuacja miała miejsce kilka miesięcy temu w Legnicy. Policjanci nie mogli skontaktować się z pracownikiem socjalnym w sprawie dwójki dzieci, a dzielnicowy zdecydował się wziąć dzieci do własnego domu.
- Sam mam dzieci, mam warunki i żona wyraziła zgodę, ale trzeba było zapytać o zgodę sąd rodzinny. Mam nadzieję, że nie będzie więcej takich sytuacji - mówi asp. sztab. Albert Pruszyński z Komendy Miejskiej w Legnicy.
Ministerialny projekt nowelizacji ustawy o pieczy zastępczej
Sprawie nie tylko poznańskiej przyjrzeć ma się Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. - Oczywiście zwrócimy uwagę wojewodów na tę bardzo ważną kwestię działań kryzysowych, kiedy godzina jest późna, a wymaga się pilnej interwencji - zapowiada wiceministra rodziny, pracy i polityki społecznej Aleksandra Gajewska.
Po długich miesiącach do wykazu prac rządowych został w końcu wpisany ministerialny projekt nowelizacji ustawy o pieczy zastępczej. W Polsce na takie miejsce czeka aktualnie aż 1700 dzieci.
- Wzmacniamy rolę osób, które opiekują się dziećmi, jeżeli chodzi o wynagrodzenia, podwyższenia świadczeń. Natomiast koncentrujemy się też na tym, żeby dziecko miało dostęp do ochrony zdrowia, w tym wymiarze specjalistycznym - mówi Gajewska. - Z Ministerstwem Zdrowia wynegocjowaliśmy, że dzieci z pieczy będą w tym kolejkowaniu miały priorytet - dodaje. W styczniu ruszyć mają konsultacje międzyresortowe i społeczne.
Autorka/Autor: Anna Wilczyńska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Wielkopolska Policja