"Nie jest moim celem i nigdy nie było szkodzenie Kościołowi. Moim zdaniem pokora i posłuszeństwo nie mogą oznaczać zgody na niesprawiedliwość i krzywdę, jakiej doświadczyłem od ludzi Kościoła. Kocham Kościół, jest On moim domem i nie pozwolę się z Niego wypchnąć" - napisał w oświadczeniu ks. Wojciech Lemański. Odniósł się w ten sposób do ostatniej decyzji abp. Hosera o usunięciu go z parafii.
Ksiądz Wojciech Lemański został usunięty przez arcybiskupa warszawsko-praskiego Henryka Hosera z parafii w Jasienicy pod Tłuszczem i przeniesiony na emeryturę. Powód? Ksiądz Lemański naraził się swoim przełożonym głównie wypowiedziami, które były niezgodne ze stanowiskiem Kościoła. Krytykował duchownych za brak tolerancji w wypowiedziach o osobach poczętych metodą in vitro i mowił o konieczności rozliczenia przez Kościół przypadków pedofilii wśród księży. Dodatkowo, ksiądz wypowiadał się pomimo zakazu, a jego wypowiedzi były szeroko cytowane przez media.
W Kościele i dla Kościoła
W oświadczeniu opublikowanym - zgodnie z zapowiedzią - w południe ksiądz pisze: "Wobec kolejnych decyzji mojego biskupa dotyczących mnie i mojego posługiwania we wspólnocie Kościoła, czuję się w obowiązku wyjaśnić, co moim zdaniem stanowi rzeczywiste źródło takiego postępowania Abp. Hosera".
I precyzuje: "W styczniu 2010 roku zostałem wezwany przez Abp. Hosera do kurii. Rozmowa dotyczyła nieprawidłowości w dekanacie tłuszczańskim i mojego zaangażowania w dialog chrześcijańsko-żydowski. Podczas tego spotkania doszło do, według mnie, niedopuszczalnego i skandalicznego zachowania Abp Hosera wobec mnie" - napisał ksiądz.
Podkreślił, że "przez ostatnie lata" próbował "wyjaśnić i zamknąć tamtą sprawę zgodnie z nauczaniem Ewangelii i wymogami prawa kościelnego". "Zwracałem się do Abp. Hosera, Abp. Nuncjusza Migliore i do Metropolity Warszawskiego kardynała Nycza. Starania te przyniosły skutki odwrotne od oczekiwanych. Dekrety, "próby dyscyplinowania", zakaz wypowiadania się w mediach - odbieram jako próby ukrycia tamtego incydentu i zamknięcia mi ust" - twierdzi ks. Lemański.
I zakończył: "Nie jest moim celem i nigdy nie było szkodzenie Kościołowi. Moim zdaniem pokora i posłuszeństwo nie mogą oznaczać zgody na niesprawiedliwość i krzywdę jakiej doświadczyłem od ludzi Kościoła. Kocham Kościół, jest On moim domem i nie pozwolę się z Niego wypchnąć" - dodał.
Jak to było?
W oświadczeniu ks. Lemański opublikował też "Kalendarium wydarzeń ostatnich czterech lat", w którym tłumaczy sprawę konfliktu z przełożonym. Wspomina w nim o spotkaniu z abp. Hoserem w styczniu 2010 roku, podczas którego miało miejsce - jak pisze - "głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza".
"Najpierw było spotkanie w kurii w lipcu 2008 roku i prośba skierowana do Abp. Hosera o jego błogosławieństwo na mój udział w dialogu chrześcijańsko-żydowskim. To były pierwsze dni Abp. Hosera w naszej diecezji. Biskup zachęcał, bym aktywnie uczestniczył nie tylko w działalności na polu dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, ale również w innych wymiarach funkcjonowania diecezji. Błogosławieństwo, o które zabiegałem u Abp. Hosera, otrzymałem" - pisze ks. Lemański.
I dodaje: "Wobec wydarzeń z września i grudnia 2009 roku, jakie miały miejsce w dekanacie tłuszczańskim, skierowałem list do Abp. Hosera. Po liście zostałem wezwany do kurii na spotkanie z moim biskupem. Do spotkania doszło w styczniu 2010 roku. Dobrze tamto zdarzenie zapamiętał mój brat – Abp. Hoser. Wspomniał o tym w swoim oświadczeniu dla KAI. We mnie zapisało się tamto zdarzenie bolesną raną" - pisze ksiądz.
Podkreśla, że "na naganne zachowanie abp. Hosera" zareagował "natychmiast, wyrażając swój sprzeciw". Nie wiemy jednak o jakie zachowanie chodzi. Ks. Lemański pisze: "Abp. Hoser zrozumiał mój sprzeciw, ale znów do karygodnego zachowania powrócił. To, co się wydarzyło podczas mojego spotkania z Abp. Hoserem, można by, czerpiąc z przypadku kardynała O'Briena, określić terminem - "głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza. Opuściłem kurię i porażony tym, jak zachował się wobec mnie mój biskup, wracałem do Jasienicy, by kontynuować wizytę duszpasterską w domach moich parafian. W drodze zadzwonił do mnie redaktor Zbigniew Nosowski. Nie potrafiłem ukryć wzburzenia, zdenerwowania, rozgoryczenia. Opowiedziałem o zdarzeniu w kurii. Obaj byliśmy tym przybici i dłuższy czas nie potrafiliśmy wypowiedzieć ani słowa" - relacjonuje duchowny.
Chciał przeprosin
Ks. Lemański pisze też o "akcji dyskredytowania" jego osoby. "Abp. Hoser informował mnie, że nie posiada żadnych materiałów negatywnych na mój temat, ale że polecił dziekanowi Władysławowi Trojanowskiemu zbieranie takich materiałów. Z treścią dwóch takich donosów zapoznał mnie Abp. Hoser podczas jednego z naszych spotkań" - napisał ksiądz.
"Po jakiś czasie poprosiłem Abp. Hosera o spotkanie. Doszło do niego w maju 2010 roku. W rozmowie powróciłem do zdarzenia ze stycznia i w cztery oczy znów wypowiedziałem swoją jednoznaczną ocenę tamtego zdarzenia i wyraziłem oczekiwanie przeprosin. Nie było żadnej reakcji. Jednocześnie Abp. Hoser poinformował mnie o swojej decyzji o karnym przeniesieniu do innej parafii. Wyraziłem zdziwienie taką decyzją i zapowiedziałem zgodne z prawem kościelnym kroki w tym zakresie" - relacjonuje Lemański.
I opisuje kolejne szykany do jakich - jego zdaniem - miało dochodzić. Ksiądz relacjonuje, że w kolejnych miasiącach, aż do października 2011 roku wysyłał do abp. Hosera kolejne listy, które jednak "nie przyniosły żadnych pozytywnych rezultatów".
"W styczniu 2012 roku zostałem wezwany na sesję kurialną i w obecności drugiego biskupa i czterech innych księży ponowiono wobec mnie różnorakie oskarżenia. Podczas tamtej sesji wobec zebranych przypomniałem mojemu biskupowi o zdarzeniu ze stycznia 2010 roku. Abp. Hoser nazwał to szantażem z mojej strony. Zachowanie Abp. Hosera i niektórych księży podczas tamtej sesji kurialnej odebrałem jako kolejne szykany i wywieranie presji na mnie. Pod koniec sesji wręczono mi przygotowany wcześniej dokument o udzieleniu upomnienia kanonicznego" - napisał ksiądz w oświadczeniu.
Chciał rozmawiać
Ks. Lemański relacjonuje, że potem był list do Nuncjusza Apostolskiego w Polsce. "Otrzymałem krótką odpowiedź, w której Arcybiskup Nuncjusz uchylił się od jakiegokolwiek uczestnictwa w rozstrzygnięciu tego konfliktu" - tłumaczy duchowny. Chciał też spotkać się z Metropolitą Warszawskim kard. Nyczem.
"Kardynał Kazimierz Nycz nie zdecydował się jednak przyjąć mnie i wysłuchać. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że kardynał Nycz został przez redaktora Nosowskiego poinformowany o skandalicznych źródłach tej sprawy. Niestety nadal nie otrzymałem żadnych sygnałów o możliwości spotkania, wysłuchania i ewentualnej pomocy ze strony mojego Metropolity" - wspomina ks. Lemański.
Będzie się odwoływał
Przed wydaniem oświadczenia w krótkiej rozmowie z dziennikarzami ks. Lemański podkreślił, że będzie się odwoływał od decyzji swojego przełożonego. - Ja odwoływałem się już niejednokrotnie ws. abp. Hosera i ws. tej ostatniej decyzji też złożę odwołanie. Mam na to terminy prawne. Moje oświadczenie dotyczy tych decyzji w sposób pośredni, bo według mnie wskazuję na źrodło całej kampanii, która toczyła się przeciwko mnie przez ostatnie lata - powiedział.
Dodał, że zawarcie całej sprawy w formie oświadczenia było dla niego trudne. Księdzu towarzyszyli parafianie, którzy zgodnie bronią swojego proboszcza.
Autor: mn/tr,ja / Źródło: tvn24.pl