Każdy może mieć zły dzień, trzeba przejść nad tym do porządku dziennego - tak Ludwik Dorn skomentował wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o tym, że wraz innymi buntownikami powinien złożyć mandat. - Klubowi i partii nic nie zagraża, musimy się pozbierać po przegranych wyborach.
Dorn zwołał konferencję prasową, by odnieść się do wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i innych polityków tej partii, którzy nie szczędzili mu publicznie krytyki po jego rezygnacji w funkcji wiceprezesa PiS. Tak samo, jak Dorn postąpili też Paweł Zalewski i Kazimierz Ujazdowski.
Kaczyński powiedział dziś rano w „Sygnałach Dnia”, że jeśli ktoś radykalnie nie zgadza się z linią partii to powinien zrezygnować z mandatu. I przypomniał, że przed wyborami kandydaci na parlamentarzystów z PiS podpisywali takie zobowiązanie. – To honorowe zobowiązanie dotyczy sytuacji, w której ktoś występuje z klubu. Nie widzę powodu, by zrzekać się mandatu po rezygnacji z partyjnej funkcji. Poza tym nie sądzę, abyśmy w jakikolwiek sposób, wykroczyli przeciwko tym obowiązkom, które statut PiS i obyczaj nakłada na każdego członka partii – powiedział Dorn. - Kiedy prezes Kaczyński przemyśli słowa z "Sygnałów Dnia", to wycofa się z tych oczekiwań - dodał.
Przyznał, że jest mu bardzo przykro, że musi publicznie odnosić się do zarzutów o nielojalność. - Odrzucam je, i ubolewam, że publicznie muszę na nie także odpowiadać. Mam nadzieję, że to ostatnia konferencja, i nie będą już padać takie słowa – podkreślił. Zapewnił, że jest gotów stanąć przed partyjnych sądem.
Dorn przekonywał, że partii ani klubowi nic nie zagraża. – Musimy się pozbierać po wyborach. Jesteśmy poobijani i dlatego zdarza się, że ktoś wykonuje w takiej sytuacji jakieś nerwowe ruchy – tłumaczył Dorn. – Ale PiS będzie opozycją twardą i zwartą, opozycją przekonywującą do siebie społeczeństwo. I za cztery lata pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego powróci do władzy.
Jednocześnie zapewnił, że nie wyobraża sobie, żeby ktoś inny kierował PiS. - W moim najgłębszym przekonaniu w ciągu 10 -12 lat nikt poza Jarosławem Kaczyńskim nie może szefować PiS, bo partia jest młoda i potrzebuje ciągłości w kierowaniu. Jeśli Kaczyński nie będzie szefem PiS, partia prawdopodobnie się rozpadnie. Wolę, by partii przewodził ktoś, kto jest dla niej niezbędny, kto popełnia błędy, jak każdy człowiek niż, żeby moja partia się rozpadła. Pogodzę ze wszystkimi błędami w partii, byleby ona trwała, bo z błędów można się wycofać, można je naprawić, ale jak partia się rozpadnie, to jesteśmy wszyscy na gruzowisku - stwierdził Dorn. I dodał: - PiS zacznie słabnąć, jeśli prezes nie wprowadzi wewnętrznych zmian.
Źródło: tvn24