Publikacje prasowe sprawiły, że Arkadiusz Protas zrezygnował z funkcji doradcy ministra obrony narodowej oraz zasiadania w zarządzie Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego. Protas (wiceprezes Business Centre Club) tłumaczy, że choć zarzuty wobec niego są bezpodstawne, jednak "nie godzi się na wikłanie jego nazwiska w negatywny kontekst".
Rezygnacja Protasa ma związek z - jak sam twierdzi - ponawianymi przez prasę podejrzeniami, że łączenie przeze niego funkcji doradcy ministra obrony narodowej, wiceprezesa Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego i wiceprezesa Business Centre Club rodzi konflikt interesów.
"Nie zrobiłem niczego niezgodnego z prawem ani etyką"
- Mimo że nie ma najmniejszych podstaw do takich podejrzeń, ponieważ nie zrobiłem niczego niezgodnego z prawem ani etyką, a wszystkie obowiązki wykonuję w najlepszej wierze, to jednak nie chce służyć za pretekst do atakowania BCC, SEA i MON - podkreślił. Jak dodał, nie godząc się na wikłanie jego nazwiska w negatywny kontekst, postanowił zrezygnować z funkcji doradcy ministra obrony narodowej oraz z funkcji w zarządzie SEA.
Mimo że nie ma najmniejszych podstaw do takich podejrzeń, ponieważ nie zrobiłem niczego niezgodnego z prawem ani etyką, a wszystkie obowiązki wykonuję w najlepszej wierze, to jednak nie chcąc służyć za pretekst do atakowania BCC, SEA i MON. Jacek Protas
"Dz": Klich próbuje ratować swój wizerunek
W poniedziałek "Dziennik" napisał, że szef MON Bogdan Klich próbuje ratować swój wizerunek współpracując z Protasem - wiceprezesem i rzecznikiem BCC, organizacji zrzeszającej polskich przedsiębiorców. W tekście znalazła się opinia Eryka Mistewicza, że "dochodzi do bardzo niebezpiecznego styku polityki z biznesem".
W odpowiedzi na artykuł w "Dziennika" Protas zapewniał, że "jego współpraca z ministrem Bogdanem Klichem, polegająca na doradztwie w zakresie relacji z mediami, nie ma żadnego związku z jego główną pracą w charakterze rzecznika oraz dyrektora Instytutu Interwencji Gospodarczych Business Centre Club, a wynika z wcześniejszych doświadczeń i zainteresowań".
- W opisanej przez "Dziennik" sprawie nie ma konfliktu interesów. Nie mam wpływu na sprawy związane z przemysłem, zamówieniami itd. Nie biorę udziału w podejmowaniu decyzji w sprawach, które mogłyby dotyczyć BCC czy SEA. We współpracy z MON nie reprezentuję niczyich interesów - podkreślał Protas. Zapewniał, że powierzone mu zadania mają służyć budowie dobrego wizerunku resortu obrony i wojska. Protas podkreślał, że nie jest zatrudniony w MON - wiąże go umowa na usługi doradcze zawarta na okres od 1 kwietnia do 30 września 2009.
"Rz": Kosztorys na 400 tysięcy
W środę "Rzeczpospolita" napisała o przygotowanym przez Stowarzyszenie Euro-Atlantyckie projekcie, który ma pokazać, co polskie wojsko robi dla mieszkańców Afganistanu. Kosztorys przedstawiony MON to ok. 400 tys. zł. Inicjatorzy deklarują, że wobec braku środków w resorcie chcą szukać sponsorów dla tego przedsięwzięcia.
Według gazety, "pikanterii" sprawie dodaje fakt, że Protas (członek SEA) doradza szefowi resortu obrony. On sam przyznał na łamach "Rz", że uczestniczył w omawianiu wstępnej fazy projektu, ale miał żadnego kontaktu z drogą rozpatrywania wniosku o ten projekt.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24