Donald Tusk o utracie prawa jazdy i tym, jak dojechał z Sopotu do Warszawy

tusk mandat
Donald Tusk odniósł się do swego wykroczenia drogowego, za które stracił prawo jazdy
Źródło: TVN24

Donald Tusk odniósł się do swojego wykroczenia drogowego, za które odebrano mu prawo jazdy. Jak mówił szef Platformy Obywatelskiej, "to, co mi się zdarzyło, nie miało prawa się zdarzyć". - Nie będę szukał żadnego usprawiedliwienia - powiedział były premier. Jak dodał, z Sopotu do Warszawy przyjechał w poniedziałek pociągiem. 

W sobotę Donald Tusk jechał przez teren zabudowany z prędkością 107 km/h, za co otrzymał mandat w wysokości 500 zł i zatrzymano mu prawo jazdy. Do zdarzenia doszło w miejscowości Wiśniewo koło Mławy (woj. mazowieckie). Niedługo potem Tusk potwierdził na Twitterze, że "przekroczył przepis drogowy". "Jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji" – napisał były premier.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

Tusk: spotkała mnie adekwatna kara

Tusk pytany o to zdarzenie na środowej konferencji prasowej poinformował, że z Sopotu do Warszawy przyjechał w poniedziałek pociągiem. - Miałem też czas, żeby przemyśleć wszystko to, co się stało - podkreślił.

- To, co mi się zdarzyło, nie miało prawa się zdarzyć, jest mi przykro z tego powodu i spotkała mnie za to kara adekwatna. Nie będę szukał żadnego usprawiedliwienia. To, że ludzie władzy nadużywają tej władzy, to wiemy od wielu lat, ale to nie jest dla mnie żadne usprawiedliwienie - powiedział przewodniczący Platformy Obywatelskiej. - Przyjąłem ją (karę -red.) bezdyskusyjnie, bo tu nie ma o czym dyskutować - przyznał. 

Czytaj także: