- Zaangażuję się w tej skali, jaka będzie oczekiwana przez kandydata na prezydenta, ale też nie chcę zaszkodzić - mówił w czwartek Donald Tusk, dzień po wyborze w Zagrzebiu na szefa Europejskiej Partii Ludowej, odpowiadając na pytania o to, czy wróci w jakiejś mierze do polskiej polityki. Komentował też nadchodzące prawybory w Platformie Obywatelskiej mające wyłonić rywala Andrzeja Dudy.
Donald Tusk został w środę wybrany na stanowisko przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej (EPL). W czasie kongresu frakcji w Zagrzebiu poparło go 93 procent głosujących delegatów. Polak nie miał kontrkandydata.
"Chciałoby się popierać i jedną, i drugą kandydaturę"
W czwartek, w rozmowie z dziennikarzami, odniósł się do faktu, że w prawyborach prezydenckich w Platformie Obywatelskiej zgłosiła się nie jedna kandydatka, jak się wcześniej spodziewano, ale dwoje kandydatów. W środę swoją kandydaturę zgłosił prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
- Ten dylemat jest dość oczywisty. Chciałoby się popierać i jedną, i drugą kandydaturę. Myślę, że to jest bardzo dobry moment dla Platformy, aby nabrać takiego wigoru i energii, bo konkurencja dobrze robi każdej organizacji politycznej. Wiem coś o tym po wczorajszych wyborach, kiedy zabrakło trochę, przynajmniej mi, takiej adrenaliny i emocji, kiedy nie miałem kontrkandydata - mówił, odnosząc się do głosowania nad objęciem przez niego przywództwa w Europejskiej Partii Ludowej.
Tusk stwierdził, że zarówno Kidawa-Błońska, jak i Jaśkowiak "mają realne szanse na skuteczną walkę z aktualnym prezydentem". - Mają różne atuty, to oczywiste, ale jedno i drugie ma moim zdaniem bardzo poważne szanse - dodał.
"Od 1 grudnia będę do dyspozycji, jeśli chodzi o polskie sprawy polityczne"
Tusk został zapytany o swoje potencjalne zaangażowanie w kampanię prezydencką.
- Do 1 grudnia będę jeszcze formalnie szefem Rady Europejskiej. Od 1 grudnia będę do dyspozycji, jeśli chodzi o polskie sprawy polityczne, w takim pełnym, stuprocentowym wymiarze. Zaangażuję się w tej skali, jaka będzie oczekiwana przez kandydata na prezydenta, ale też nie chcę zaszkodzić. Są różne gusta i guściki, więc nie każdy może chcieć mojej pomocy - tłumaczył.
Jak mówił, "w Polsce jest do wykonania olbrzymia praca formacyjna". - Często komentowanie polityki w Polsce koncentruje się na słupkach (sondażowych - red.), kto ma więcej, kto kogo pokona. Czasami brakuje poważniejszego zastanowienia, po co to wszystko, dzisiaj w Polsce mamy taką niepokojącą, pustą przestrzeń, jeśli chodzi o pogłębioną refleksję polityczną - po co my się tak naprawdę bijemy o tę władzę i do czego chcemy ludzi namówić - stwierdził.
- Będę chciał się temu poświęcić może nie w stu procentach, ale to będzie zgodne z moją nową misją, jakiej się podjąłem w Europejskiej Partii Ludowej - dodał.
Pytany o podział swoich obowiązków między aktywność na europejskiej i polskiej scenie politycznej, odpowiedział, że będzie to "jedna trzecia czasu na Polskę, jedna trzecia na świat zewnętrzny, jedna trzecia w Brukseli na czuwanie nad partią w sensie organizacyjnym'.
"Dojrzewałem do tej decyzji przez wiele, wiele miesięcy"
Nowy przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej mówił także o tym, dlaczego ostatecznie sam nie zdecydował się na start w wyborach prezydenckich.
- Wiele osób, które mi kibicowało w roli ewentualnego kandydata w wyborach prezydenckich, było na pewno rozczarowanych (…). Dojrzewałem do tej decyzji przez wiele, wiele miesięcy. To nie był impuls chwili - zapewniał.
Tłumaczył, że "jedynym powodem (…) było przekonanie, że w dzisiejszej sytuacji w Polsce niektórzy kandydaci, na przykład dwójka z Platformy, która decyduje się kandydować, ma z różnych powodów większe szanse, szczególnie w drugiej turze".
Jak mówił, "przez ostatnie pięć lat jego wizerunek był w Polsce skutecznie rujnowany, głównie przez media publiczne, w sposób dramatycznie niesprawiedliwy, a często wręcz haniebny". - Zdaję sobie sprawę, że dla bardzo dużej grupy Polaków mój wizerunek jest radykalnie negatywny, bo ciężko władza PiS-owska na to pracowała, głównie przy użyciu mediów publicznych. To przyniosło niestety efekty - stwierdził.
"Będę mógł o wiele dosadniej mówić to, co myślę na temat tego, co się dzieje w Polsce"
Nowy przewodniczący EPL mówił również o tym, jak wyobraża sobie swoją rolę na nowym stanowisku i łączenie tego z zaangażowaniem w polską politykę.
- Funkcja szefa Rady Europejskiej nakładała bardzo poważne ograniczenia o charakterze politycznym. Moimi partnerami byli prezydenci, premierzy ze wszystkich możliwych partii w Europie, od lewa do prawa. Niezależnie od tego, co mam w sercu, musiałem traktować ich w identyczny sposób. Teraz, w tej nowej roli, będę na realnym froncie walki (…), więc siłą rzeczny mogę zedrzeć maskę obiektywnego nudziarza i mówić to, co naprawdę się myśli - wskazywał.
- W ogóle jestem szczęśliwy, że będę mógł o wiele dosadniej mówić to, co myślę na temat tego, co się dzieje w Polsce, ale także szerzej, w całej Europie - dodał.
Autor: mjz/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24