Donald Trump przyleciał do Nowego Jorku, gdzie we wtorek w sądzie ma usłyszeć zarzuty karne. Mecenas Michał Wawrykiewicz wyjaśniał w "Faktach po Faktach", że na posiedzeniu "zostaną przedstawione zarzuty, pobrane odciski palców, zrobione zdjęcia sądowe". Współprowadzący "Podkastu amerykańskiego" Łukasz Pawłowski mówił zaś o tym, jak mogą zareagować na tę sytuację zwolennicy byłego prezydenta.
Donald Trump ma stawić się we wtorek w sądzie w Nowym Jorku, gdzie ma oficjalnie usłyszeć zarzuty. W ubiegłym tygodniu ława przysięgłych zdecydowała o postawieniu byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych w stan oskarżenia w śledztwie dotyczącym rzekomego opłacenia milczenia aktorki porno Stormy Daniels podczas kampanii wyborczej w 2016 roku. Trump będzie pierwszym byłym prezydentem, wobec którego wysunięto zarzuty karne.
W poniedziałek konwój kilku pojazdów eskortował Trumpa z jego posiadłości Mar-a-Lago w Palm Beach na Florydzie na pobliskie lotnisko, skąd poleciał do Nowego Jorku. Na płycie biznesmen i polityk wysiadł ze swojego SUV-a i wraz z asystentami wszedł do prywatnego Boeinga 757. Samolot pomalowany jest na niebiesko, czerwono i biało, zaś na ogonie miał amerykańską flagę, a z boku napis "Trump".
Kilkudziesięciu zwolenników Trumpa wiwatowało na Florydzie na lotnisku i wzdłuż trasy do niego, machając transparentami i flagami.
Około godziny 21.30 czasu polskiego (15.30 w Nowym Jorku) samolot z Trumpem na pokładzie wylądował w Nowym Jorku. Były prezydent zapowiadał wcześniej w mediach społecznościowych, że po przylocie do miasta pojedzie do Trump Tower na Manhattanie, a następnie we wtorek rano do sądu.
Wawrykiewicz: to będzie pewnego rodzaju teatr dla mediów i Trumpa
O tym, co może wydarzyć się we wtorek w nowojorskim sądzie, i o sytuacji wokół Trumpa rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 socjolog Łukasz Pawłowski, dziennikarz "Kultury Liberalnej" i współprowadzący "Podkastu amerykańskiego" oraz mecenas Michał Wawrykiewicz z Inicjatywa Wolne Sądy, który przez kilka miesięcy przebywał w ostatnim czasie na stypendium w USA.
Jak mówił adwokat, "jutro będzie to wyłącznie posiedzenie o charakterze formalnym, gdzie zostaną przedstawione zarzuty, pobrane odciski palców, zrobione zdjęcia sądowe". - Więc to będzie pewnego rodzaju teatr na pewno dla mediów i też dla Trumpa, który będzie próbował to wykorzystać - komentował.
- Myślę, że nie będzie nawet żadnego oświadczenia składanego w sądzie, dlatego że Trump zapowiedział, że natychmiast wraca do Mar-a-Lago na Florydę, gdzie ma zamiar wygłosić przemówienie do swoich wyborców, które będzie zapewne wskazywało, że jest to proces polityczny - dodał Wawrykiewicz.
Gość TVN24 wskazywał, że "na razie jeszcze sprawa nie trafiła do sądu, na razie jest tylko na etapie wstępnym". - Na pewno wpłyną od obrońców wnioski o oddalenie zarzutów już na tym etapie - mówił.
- Jeszcze nie będzie decyzji, na pewno nie jutro. Jak będzie decyzja, jeśli ona będzie negatywna dla Trumpa, to jeszcze można się od niej odwołać. Więc na pewno kilka miesięcy to potrwa, zanim sprawa trafi przed ławę przysięgłych, już tę właściwą ławę przysięgłych - nie tę, która stawia zarzuty, tylko tę, która będzie ewentualnie prowadzić ten proces, która będzie decydować o tym, czy jest winny czy nie - dodał.
Masowe protesty w Nowym Jorku? Pawłowski: nie sądzę
Pawłowski był pytany, czy spodziewa się masowych protestów zwolenników Trumpa, w związku z jego pojawianiem się w sądzie. - Nie sądzę. Myślę w Nowym Jorku znacznie więcej jest ludzi, którzy chcieliby już Trumpa widzieć za kratkami, niż takich, którzy chcieliby go bronić - ocenił ekspert.
- Ja bym się bardziej obawiał w Stanach działań tak zwanych samotnych wilków, to znaczy ludzi niezrównoważonych, zapatrzonych w Trumpa, ślepo mu oddanych, którzy – jak to w Stanach – mają dostęp do broni i mogą zrobić coś strasznego. Bardziej tak, niż jakichś wielkich masowych protestów, które się przerodzą w szturm na sąd - mówił.
Adwokat: obecna ekipa rządowa powinna się przyglądać bacznie temu procesowi
Według mec. Wawrykiewicza, "to jest bardzo ważny moment dla amerykańskiej demokracji i amerykańskiej praworządności".
- Wiele osób o tym mówi, że amerykańska praworządność stoi przed wielkim testem i demokracja jako taka również. Trump liczy na to, że ten proces przysporzy mu tylko sympatyków i on będzie odgrywał rolę ofiary, ale dzisiejsze, opublikowane w CNN badania mówią, że aż 66 procent Amerykanów uważa, że to słuszne, że zostanie postawiony w stan oskarżenia. Nawet wśród republikanów tylko 79 procent jest przeciwnych temu - mówił prawnik.
Jego zdaniem te zarzuty "są poważne", ale w innych trwających postępowaniach dotyczących Trumpa zarzuty są jeszcze poważniejsze. - Trump jest w tarapatach i to byłby dobry sygnał dla amerykańskiej demokracji, ale też dla świata, że nie ma świętych krów, nie ma takiej przemożnej ochrony dla osób, które są wysoko pozycjonowane, chronione i potężne - kontynuował.
Dodał, że "na pewno będzie bardzo trudno, aby on trafił za kraty, bo ten proces będzie bardzo długi". - Ale to jest bardzo ważny proces, który pokazuje, że odpowiedzialność mogą ponosić wszystkie osoby, łącznie z prezydentem - podkreślał Wawrykiewicz.
- Myślę, że to też jest bardzo ciekawe dla nas, dla Polski - dodał. Mówił, że "szczególnie obecna ekipa rządowa powinna się przyglądać bacznie temu procesowi, w kontekście tego, co się działo, że jednak nie ma świętych krów i kiedyś przychodzi ten czas odpowiedzialności".
Zarzuty wobec kampanii wyborczej
Pawłowski był pytany, czy zarzuty dla Trumpa będą miały wpływ na wybór kandydata republikanów do wyborów prezydenckich i jak mogą wpłynąć na kampanię wyborczą.
Dziennikarz przekonywał, że najważniejsze pytanie dotyczy tego, co w sytuacji, kiedy były prezydent nie poniesie odpowiedzialności, a wybiorą go jako kandydata Partii Republikańskiej. Jego zdaniem wielu jest "republikanów, którzy nie kochają Trumpa", ale "jeżeli partia go wskaże, to oni i tak na niego zagłosują".
Źródło: TVN24, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: TVN24