Dorota "Doda" Rabczewska twardo broni swojego zdania na temat autora Biblii, czyli - jak stwierdziła piosenkarka - "kolesia naprutego winem i palącego jakieś zioła". - Jestem osobą wierzącą, ale nie zgadzam się z całą otoczką, z religią i kościołem. Jest tam tyle kontrowersji, że ja z Madonną przy nich to pikuś - tłumaczy w rozmowie z dziennikarzami TVN24.
Słowa Rabczewskiej na temat Biblii padły w prasowym wywiadzie i natychmiast wzbudziły protesty wielu katolików. W szczególności jednak Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, którego przewodniczący Ryszard Nowak złożył do Prokuratora Generalnego zawiadomienie w sprawie publicznego znieważenia Biblii.
Doda podkreśla, że jej wypowiedź nie miała na celu żadnej prowokacji. - Zdanie to padło spontanicznie. Pamiętajmy, że ja nie jestem znawcą Biblii ani teologiem - wyjaśnia.
Chruścik do ogniska, granica jak prezerwatywa
Piosenkarka wydaje się nie przejmować widmem prokuratorskich zarzutów, jakie może usłyszeć. - Absolutnie nie boję się [prokuratury - red.], ponieważ nie mam kompletnie nic na sumieniu. (...) Moje zdanie nie miało na celu nikogo krzywdzić - wyjaśnia.
Doda podkreśla, że "żyjemy w społeczeństwie demokratycznym, gdzie panuje wolność słowa, poglądów oraz wyznania". - Uważam, że tyle ilu jest ludzi, tyle jest różnych opinii. Nie żyjemy w czasach średniowiecza, kiedy powinniśmy być za to karani.
Jednocześnie jednak najwyraźniej zdaje sobie sprawę, że wzbudziła swymi słowami radykalne uczucia wśród wielu ludzi. - Wiem, że gdybyśmy teraz zrobili mega-show w postaci spalenia Dody na stosie, to wszyscy wierni dorzuciliby swój chruścik do tego różowego ogniska - stwierdza.
Piosenkarka w rozmowie z dziennikarzami programu "Polska i Świat" TVN24 odniosła się także do sobotniego koncertu Madonny i protestów, jakie wywołała jego data, zbieżna z kościelnym świętem. - Nie ma sensu robić takich pikiet. Między heroiczną walką. a żałosnym spektaklem przed samym sobą jest granica cienka jak prezerwatywa - komentuje.
Bo we mnie jest seks...
I choć Doda mówi, że sama wielką fanką Madonny nie jest, to jednak z jej występów czerpie inspiracje. - Fascynuje mnie jako postać. To jest niebywała postać showbiznesu, od kilkunastu lat cały czas na topie. Niezwykle konsekwentna, uprawiająca inteligentną prowokację - opowiada.
Zaznacza jednak, że od amerykańskiej piosenkarki nie kopiuje jednego: swojego seksownego wizerunku. - To jest coś, co mam w sobie od zawsze. To nie jest wyuczone, ani ściągnięte. Po prostu jest we mnie i już - wyjaśnia.
Dorota Rabczewska - jak mówi - do amerykańskiej artystki ma wielki szacunek, i w dzień sobotniego koncertu ustępuje jej miejsca na podium. - Dzisiaj oddałam tron królowej świata. Tylko na jeden dzień. Wiozę już jej tirem swoje różowe tronisko. Dzisiaj z całą przyjemnością pójdę zobaczyć performance Madonny - zapowiedziała.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24