Co robią sędziowie warszawskiego Sądu Okręgowego między rozprawami, nie wiemy. Ale już niedługo, jak donosi "Rzeczpospolita", będą mogli rzeźbić muskulaturę i odprężać się na sądowej siłowni.
To nie wszystko. Kiedy już zmęczą się na atlasach, ławeczkach i ruchomej bieżni, mogą spędzić resztę przerwy w wydzielonej tylko dla nich kawiarence. Dlaczego w osobnej? Bo w tej ogólnodostępnej byli zaczepiani przez petentów.
A po co siłownia? "Pracodawca zobowiązany jest przez ww. przepisy [BHP - red.] do zapewnienia pracownikom w ramach świadczeń medycyny pracy niezbędnych środków profilaktycznych zmniejszających ryzyko zawodowe występujące w środowisku pracy" - to uzasadnienie sądu przesłane "Rzeczpospolitej".
Jakie jest "ryzyko zawodowe" uzasadniające siłownię? "Specyfika pracy sądu, wiele godzin spędzanych na sali rozpraw w pozycji siedzącej bez możliwości przerwy (...) powoduje ryzyko schorzeń wymagających działań profilaktycznych (...), szczególnie w zakresie układu krążenia i układu kostnego oraz stawów" - to dalszy ciąg tłumaczenia sądu
Siłownia, lub jak wolą sędziowie - pomieszczenia wypoczynkowo-rekreacyjne, będą kosztować 463 tys. zł. Pomysł chwalą specjaliści prawa pracy i BHP. Sędziowie też nie mają nic przeciwko.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24