Zanieczyszczona próbka, zbyt późne pobranie materiałów do badań - to oręż adwokatów Jakuba Tomczaka przeciwko brytyjskiemu sądowi, który blisko 3 lata temu skazał Polaka na podwójne dożywocie za pobicie i gwałt na 48-letniej Jane H. Polscy specjaliści nie dają też wiary zapisowi z monitoringu miejskiego. - Sama sylwetka nie wystarczy - mówi Łukasz Chojniak, ekspert prawa karnego UW.
Zdaniem polskich ekspertów, badanie DNA zostało wykonane niezgodnie z techniką kryminalistyczną. Profesor Ryszard Pawłowski, który przeanalizował materiał dowodowy Tomczaka, poddał go miażdżącej krytyce.
- Pobrana próbka wykazała inny profil niż Tomczaka. Dopiero później zostało to skorygowane - mówi Pawłowski. Oprócz zanieczyszczonej próbki wątpliwości dostarcza fakt, że materiał został pobrany dopiero po 60 godzinach od napadu.
Ponadto brytyjscy kryminalistycy nie zbadali wszystkich śladów zadrapań, które znalazły się na ciele zgwałconej kobiety. - Nie wierzę, że uderzanie, zadawanie silnych ciosów nie pozostawia tam śladu DNA, to jest niemożliwe - oburza się Pawłowski.
Zdaniem Łukasza Chojniaka były więc duże szanse na to, by zasiać wątpliwość w ocenie materiału dowodowego. - Gdyby sądowi nie udało się ich rozwiać, to wyrok byłby korzystny dla Tomczaka - stwierdza specjalista od prawa karnego.
Jednak nie tylko materiał DNA jest wg Polaków dyskusyjny. Kolejnym materiałem świadczącym na niekorzyść oskarżonego, a który wywołuje wątpliwości, jest zapis z miejskiego monitoringu.
Zarówno Tomczak, jak i ofiara, zostali zarejestrowani na kamerach w różnych miejscach, ale mniej więcej w tym samym czasie. Powstaje więc pytanie czy postacie na monitoringu to te same osoby, czy tylko podobne?
- Była noc i padał deszcz, a ustalenie tempa przemarszu osób to duże wyzwanie. Trzeba było zobaczyć ile czasu potrzeba, by pozbawiać kogoś przytomności, dokonać tych czynów o które został posądzony, dokonać tego rabunku i wrócić - stwierdza Mieczysław Kopacz, ekspert ds. bezpieczeństwa.
Również karniści przyznają, że polski sąd takiego dowodu nie wziąłby pod uwagę podczas procesu. - Owszem, osoba jest podobna, ale to za mało. Sama sylwetka nie wystarczy - tłumaczy Chojniak.
Tym bardziej, że jak wynika ze specjalnej analizy przygotowanej przez Andrzeja Delijewskiego - specjalistę z zakresu fotografii i analizy zapisów pochodzących z monitoringu, czas podany na filmie miejscami jest nieprecyzyjny.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24