- Działania policji muszą być bezpieczne dla wszystkich, bo rzecz działa się wśród bloków mieszkalnych. Priorytetem było wyizolowanie tego terenu i ostrzeżenie mieszkańców. To są czynności, które zajmują sporo czasu - powiedział w piątek rano w TVN24 rzecznik podkarpackiej policji Paweł Międlar, odpowiadając na pytanie, dlaczego policyjna akcja po strzelaninie w Sanoku trwała tak długo.
Międlar przekonywał, że priorytetem policji "jest zawsze zakończenie sprawy polubownie". - Zaczynamy od negocjacji i liczymy na rozsądek człowieka, który ma być zatrzymany. Mieliśmy konkretny cel - zatrzymać. Decyzja o wejściu była efektem tego, że mężczyzna nie podjął żadnych negocjacji - powiedział rzecznik, pytany o przebieg policyjnej akcji po strzelaninie w Sanoku.
Próbowali
Jak relacjonował rzecznik, policjanci liczyli, że mężczyzna podejmie negocjacje. - Niestety tak się nie stało. To się rzeczywiście przedłużało, bo negocjatorzy próbowali nawiązać kontakt od popołudnia. Po północy zapadły decyzje, że policjanci będą wchodzić do mieszkania. To wejście też było poprzedzone próbą negocjacji, na klatce przed wejściem pojawili się negocjatorzy. I te próby spaliły na panewce, w związku z tym była decyzja o wejściu - podkreślił Międlar.
I dodał: - Policjanci siłowo weszli do mieszkania, znaleźli tam dwa ciała - mężczyzny i kobiety. W mieszkaniu trwa przeszukanie i oględziny, które nadzoruje prokurator. Ich efekty będą znane za kilka, kilkanaście dni - opisywał rzecznik.
Zapewnił, że "ponad wszelką wątpliwość policjanci zastali w mieszkaniu dwie nieżyjące osoby". - Za wcześnie, żeby mówić o tym czy to było samobójstwo - zaznaczył.
Nie żyją
W czwartek po południu 32-letni mężczyzna zabarykadował się w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Cegielnianej w Sanoku. Razem z nim przebywała w mieszkaniu kobieta, która - według policji - była tam dobrowolnie. Przed zabarykadowanie się w mieszkaniu, mężczyzna ostrzelał nieoznakowany policyjny samochód z okna. Miał zostać zatrzymany w związku z zabójstwem 29-latka w Międzybrodziu k. Sanoka, do którego doszło w środę.
Policjanci próbowali nawiązać z mężczyzn i kobietą kontakt i nakłonić ich do poddania się. Jednak nie reagowali oni na apele policji.
Do Sanoka ściągnięte zostały siły policyjne z całego regionu, dotarł również dyżurny oddział antyterrorystyczny z Warszawy. W związku z zagrożeniem ewakuowano mieszkańców okolicznych bloków, a także dzieci z Gimnazjum nr 4 oraz z przedszkola przy ul. Jana Pawła II.
Antyterroryści weszli do mieszkania, gdzie przez kilkanaście godzin była zabarykadowana para, po godzinie 1.00 w nocy z czwartku na piątek. W środku znaleźli dwa ciała - 32-letniego mężczyzny podejrzanego o morderstwo i jego 17-letniej przyjaciółki. Najprawdopodobniej popełni samobójstwo - podała policja.
Autor: mn//bgr / Źródło: tvn24.pl, TVN24