Ministerstwo pracy przygotowało oficjalną klasyfikację zawodów. Na liście znalazł się dokładny opis specjalności takich jak wróżbita, refleksolog, radiesteta, astrolog i bioenergoterapeuta. Tymczasem lista budzi wiele kontrowersji wśród naukowców. Protestują oni przeciwko dokumentowi i piszą "List otwarty w obronie rozumu" do Jolanty Fedak.
Zgodnie z założeniami klasyfikacja miała nie tylko systematyzować zawody i specjalności występujące na rynku pracy, ale przede wszystkim niezwykle precyzyjnie określić co trzeba robić, by je wykonywać. Lista zawodów jest m.in. podstawą do zatrudnienia. Na podstawie listy kwalifikuje się ludzi jako bezrobotnych, przyznaje prawo do zasiłku albo formułuje ofertę pracy.
"Nie można czuć się bezpiecznie"
Jednak według prof. Łukasza Turskiego z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN inicjatora protestu "nie można czuć się bezpiecznie w państwie, w którym powstają takie dokumenty". - Gdzie jest granica idiotyzmu? - dodaje. Także psycholog dr Tomasz Witkowski uważa, że uznawanie tego rodzaju szarlatanerii jest nie pomyślenia w XXI wieku. - Rozumiem, że bezrobotna wróżka mogłaby się zgłosić po zasiłek? - pyta Witkowski.
"Klasyfikacja szerzy zabobony"
Uważamy za skandaliczne umieszczenie na tej liście szeregu profesji nie mających nic wspólnego z cywilizacją XXI w., a już na pewno z oficjalnie głoszoną przez Rząd RP ideą tworzenia społeczeństwa opartego na wiedzy
Natomiast ministerstwo twierdzi, że listę opracowano wg Międzynarodowego Standardu Klasyfikacji Zawodów ISCO-88. Jednak zdaniem naukowców taki zestaw zawodów "przyczynia się do szerzenia zabobonów i zawiera "elementarne błędy".
Źródło: "Dziennik", PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu