Defilada mocy: czołgi, haubice i transportery Co polska armia pokaże na defiladzie?

Polskie wojsko prezentuje swój sprzęt
Polskie wojsko prezentuje swój sprzęt
Źródło: tvn24

Piątkowa defilada w Dniu Wojska Polskiego będzie pokazem najnowocześniejszych i najmocniejszych środków bojowych polskiej armii, w tym nowych czołgów Leopard 2A5 i samobieżnych armatohaubic Krab. Sprzętowi wojsk lądowych towarzyszyć będą znane z pokazów lotniczych samoloty, a na Trakcie Królewskim, w powietrzu i na wystawie na Agrykoli będzie można zobaczyć egzemplarze uzbrojenia wszystkich rodzajów polskich sił zbrojnych.

Defiladowy szyk podzielono na dwie kolumny: kołową i gąsienicową. Najpierw - tuż po zakończeniu oficjalnej części z przemówieniami, około godz. 12.20 - na Trakt Królewski wyruszą pojazdy najlżejsze, co nie znaczy, że mniej ciekawe od pancernych kolosów na gąsienicach.

Wojsko na początek zaskoczy nas quadami, doskonale sprawdzającymi się w jednostkach zwiadu. Siedem takich pojazdów - typu Arctic Cat, Polaris i Bombardier - wystawi 9. Warmiński Pułk Rozpoznawczy z Lidzbarka Warmińskiego. Zaraz po nich na trasę wyruszą quady i terenówki oraz Humvee naszych "specjalsów", z jednostek NIL, JWK i GROM. Potem prezentowane pojazdy będą już opancerzone.

Pojawi się więc sześć opancerzonych Skorpionów-3 skonstruowanych na bazie popularnego Honkera, znów z 9. pułku. Zaraz po nich pojawią się wiezione na dwóch terenowych Humvee rozpoznawcze bezzałogowce z Dywizjonu Rozpoznania Powietrznego z Mirosławca (to pierwsza jednostka Sił Powietrznych dedykowana dla dronów, w przyszłości także uzbrojonych). Samochodową część defilady zamknie sześć Humvee zwiadowców z Lidzbarka.

Jeden z quadów, które trafiły do polskiego wojska. Służą oddziałom rozpoznawczym do szybkiego przemieszczania się w terenie
Jeden z quadów, które trafiły do polskiego wojska. Służą oddziałom rozpoznawczym do szybkiego przemieszczania się w terenie
Źródło: MON
Wozy terenowe Skorpion-3 to krewny cywilnego Tarpana. Stworzono je pod wpływem złych doświadczeń polskich żołnierzy w Iraku z wcześniejszym modelem wozu nazywanym Honker
Wozy terenowe Skorpion-3 to krewny cywilnego Tarpana. Stworzono je pod wpływem złych doświadczeń polskich żołnierzy w Iraku z wcześniejszym modelem wozu nazywanym Honker
Źródło: MON

Cięższy sprzęt

Potem zacznie się najbardziej atrakcyjna część defilady. W Aleje Ujazdowskie wtoczą się ponad 20-tonowe Rosomaki, czyli kołowe transportery opancerzone produkowane w Polsce na fińskiej licencji sprawdzone bojowo w Iraku i Afganistanie. W ugrupowaniu 16 pojazdów zobaczymy zarówno te, które uzbrojone w działko Hitfist kalibru 30mm służą do bezpośredniego transportu i wsparcia działań piechoty (na pokład Rosomak zabiera do ośmiu żołnierzy), jak i te służące do ewakuacji rannych.

Próba na ziemi

Próba na ziemi

Rosomak, mimo masy równej ponad jednej trzeciej współczesnego czołgu, porusza się na kołach i to z prędkością - po szosie - 100 km/h. W polskiej armii jest ich ponad 500 w siedmiu wersjach - w tym takie uzbrojone w automatyczne moździerze. W przyszłości ma być Rosomaków ok. 800 i wypierać mają bowiem stopniowo pojazdy gąsienicowe.

Rosomaki stały się jedną z najlepiej rozpoznawanych broni polskiego wojska. Ich głównym zadaniem jest transport drużyny piechoty i jej wsparcie w walce
Rosomaki stały się jedną z najlepiej rozpoznawanych broni polskiego wojska. Ich głównym zadaniem jest transport drużyny piechoty i jej wsparcie w walce
Źródło: MON

Po Rosomakach, dobrze znanych ze zdjęć w telewizji i wojskowych pokazów, armia zaprezentuje sprzęt mniej znany publiczności, ale decydujący o powodzeniu akcji obronnych i ofensywnych. Pojawią się niewidywane na defiladach radary artyleryjskie, a ściślej radiolokacyjne zestawy rozpoznania artyleryjskiego Liwiec. To dzięki ich pracy skuteczny ogień prowadzić mogą, następne w ugrupowaniu, najcięższe działa i rakietowe systemy artyleryjskie polskiej armii.

Jeden z najnowszych nabytków wojska, radar rozpoznania artyleryjskiego Liwiec. Sprzęt wykrywa i śledzi wystrzeliwane przez wroga pociski. Następnie oblicza miejsce, z którego je wystrzelono i gdzie upadną
Jeden z najnowszych nabytków wojska, radar rozpoznania artyleryjskiego Liwiec. Sprzęt wykrywa i śledzi wystrzeliwane przez wroga pociski. Następnie oblicza miejsce, z którego je wystrzelono i gdzie upadną
Źródło: Alf van Beem | Wikipedia (CC BY-SA 3.0)

Zaraz po dwóch Liwcach na Trakcie Królewskim pojawią się Danuśki, jak pieszczotliwie nazywane są mylone czasem z czołgami, lecz poruszające się na kołach, olbrzymie armatohaubice kalibru 152 mm. W defiladzie pojedzie ich sześć, co jest zaledwie ułamkiem spośród setki posiadanych przez Polskę dział tego typu. Dana to konstrukcja czechosłowacka z 1977 roku, ale niezastąpiona z braku odpowiedniej liczby nowocześniejszych Krabów. Na misji w Afganistanie zapewniała wsparcie ogniowe naszej piechocie, strzelając nieraz wprost z parkingu w bazach. Strzelać bowiem może na 20 kilometrów.

Armatohaubica samobieżna Dana w akcji w Afganistanie. Obecnie trwają prace nad następcą - Krylem
Armatohaubica samobieżna Dana w akcji w Afganistanie. Obecnie trwają prace nad następcą - Krylem
Źródło: MON

Prawdziwą grozę powinno budzić to, co pojawi się po Danuśkach. Symbolem zmiany zbrojnego pokolenia, widocznym też w nazwie morskiego stworzenia są Langusty. To nic innego jak współczesne Katiusze, czyli niekierowane wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe zaliczane do artylerii wojsk lądowych, a siejące spustoszenie nie tyle precyzją uderzenia, co jego zasięgiem i obszarem ognia. WR-40 Langusta to polska modernizacja cieszących się złą sławą radzieckich wyrzutni BM-21 Grad. Huta Stalowa Wola na podwoziu Jelcza i z udziałem cyfrowego systemu kierowania ogniem WB Electronics z Ożarowa Mazowieckiego skonstruowała potwora zionącego ogniem na 40 km, a przy specjalnej amunicji kal. 122 mm nawet dwukrotnie dalej.

Każda wyrzutnia, składająca się z 40 rur, może pokryć ogniem hektar, a bateria wyrzutni może razić ugrupowanie przeciwnika na powierzchni nawet 40 ha. Można sobie tylko wyobrazić, jak wygląda cel powierzchniowy, czyli w nomenklaturze wojskowej np. kolumna wojsk, którą weźmie na cel bateria Langust. Zarówno Dany jak i Langusty wysłał do Warszawy 11. Mazurski Pułk Artylerii z Węgorzewa, wchodzący w skład 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej z Elbląga.

Langusta w akcji. To głęboko zmodernizowany radziecki Grad. Langusty wraz z armatohaubicami Krab będą tworzyć podstawę polskiej artylerii
Langusta w akcji. To głęboko zmodernizowany radziecki Grad. Langusty wraz z armatohaubicami Krab będą tworzyć podstawę polskiej artylerii
Źródło: MON

Uzupełnieniem artylerii jest obrona przeciwlotnicza. To pięta achillesowa polskiej armii, stąd pokaz na defiladzie skromny. Przejedzie to, co może: polskie zestawy bardzo krótkiego zasięgu GROM na podwoziu Starów również w artyleryjskiej wersji Hibneryt, poradzieckie rakiety przeciwlotnicze krótkiego zasięgu Osa na pływającym podwoziu kołowym, a na koniec w kolumnie kołowej pojazd dowodzenia Łowcza 3K, również na podwoziu Stara.

Polska podejmuje obecnie wysiłek modernizacji obrony powietrznej i budowy obrony przeciwrakietowej, znany jako Tarcza dla Polski, z trójwarstwowym systemem obrony: bardzo krótkiego, krótkiego i średniego zasięgu. Warszawa oczekuje też umieszczenia na polskim terytorium elementów systemu obrony antyrakietowej Stanów Zjednoczonych włączonych do "tarczy NATO". Wszystko razem ma dać Polsce i sąsiadom z NATO "parasol" chroniący przed uderzeniami lotniczymi i rakiet balistycznych. Zestawy przeciwlotnicze wystawi nasza najsilniejsza jednostka lądowa, szczecińska 12. Brygada z 12. Dywizji Zmechanizowanej.

Na końcu kolumny kołowej przejadą dziwne pojazdy: kosmicznie wyglądający trał samochodowy, czyli pojazd mechanicznego rozminowania, oraz most samochodowy Daglezja niezwykle przydatny również w akcjach pomocy po klęskach żywiołowych. Oczywiście głównie służy do montowania na szybko przepraw dla sił pancernych i zmechanizowanych przez rzeki o szerokości ponad 20 metrów. Kolumnę zamkną cztery duże sanitarki na podwoziach Iveco.

Most towarzyszący MS-20 Daglezja, którego zdaniem jest szybkie rozstawienie przeprawy dla ciężkiego sprzętu, nawet czołgów. Rozłożony ma 20 metrów długości
Most towarzyszący MS-20 Daglezja, którego zdaniem jest szybkie rozstawienie przeprawy dla ciężkiego sprzętu, nawet czołgów. Rozłożony ma 20 metrów długości
Źródło: MON

Najcięższe pojazdy na końcu

Po około kwadransie szum opon na asfalcie Alej Ujazdowskich zastąpi chrzęst gąsienic, wytłumionych co prawda gumowymi wkładkami, ale masa i specyfika pojazdów pancernych zrobi swoje. W kolumnie gąsienicowej zaprezentują się najnowsze i najpotężniejsze pojazdy bojowe polskiej armii, niektóre wciąż bardzo nieliczne, ale stanowiące nadzieję naszych sił uderzeniowych i odwetowych.

Leopardy 2A5, kupione od Niemiec zaledwie w zeszłym roku, po raz pierwszy pokażą się szerokiej publiczności właśnie na tegorocznej warszawskiej defiladzie. Od znanych już czołgów Leo 2A4 różni je przede wszystkim kształt wieży wynikający z modernizacji pancerza. Zamiast topornych pionowych płyt, nadających A4 wygląd przypominający Tygrysy z czasów II wojny światowej, A5 ma zaostrzony przód wieży, nadal kryjącej 120 mm gładkolufową stabilizowana armatę długości 44 kalibrów (Niemcy w ramach redukcji armii pozbywały się czołgów tej wersji, pozostawiając wersję A6 z lufą długości 55 kalibrów, taką jak w Abramsach A1M1). Polska kupiła z niemieckiego demobilu 105 Leopardów 2A5, aby wyposażyć w nie drugą w Polsce "zleopardyzowaną" brygadę, 34. Brygadę Kawalerii Pancernej z Żagania, wchodzącą w skład tamtejszej 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej.

Z przeciwległego krańca Polski przyjechały na warszawską defiladę samobieżne działa gąsienicowe, mylone czasem z czołgami, ale dysponujące znacznie większą siłą ognia. Niestety nieliczne w polskiej armii armoatohaubice Krab zostały kupione dzięki brytyjskiej licencji na wieże BAE Systems (nosiły tam nazwę Braveheart i początkowo po polsku Chrobry) kalibru 155 mm NATO już w 1999 roku. 10 lat musiały jednak czekać na poważne zamówienie z MON. W tej chwili w służbie jest ich siedem sztuk, będzie kilkadziesiąt. Samobieżna artyleria dużego kalibru jest nieodzowna jako środek uderzeniowy i odwetowy. Jest bowiem znacznie szybsza w reakcji niż rakiety powietrze-ziemia przenoszone na samolotach, czy pociski balistyczne, których Polska zresztą nie posiada. Przy wykorzystaniu nowoczesnej amunicji Krab potrafi precyzyjnie razić cele odległe o 30 km, a jeszcze dalsze przy zastosowaniu amunicji rakietowej. Salwa baterii takich dział może niszczyć bunkry, umocnienia, zgrupowania czołgów i transporterów i to w sekundy od wydania rozkazu i dostarczenia koordynat celu. Oczywiście takie działa same są cennym celem, dlatego Kraby poruszają się w terenie z prędkością nawet 50 km/h. Do Warszawy przysłał je 11. Mazurski Pułk Artylerii z Węgorzewa.

Nowa pancerna duma MON. Leopardy 2A5. Prosto z niemieckich magazynów
Nowa pancerna duma MON. Leopardy 2A5. Prosto z niemieckich magazynów
Źródło: chor. Rafał Mniedło | MON
Jeden z najnowszych nabytków wojska i źródło dumy - armatohaubica Krab
Jeden z najnowszych nabytków wojska i źródło dumy - armatohaubica Krab
Źródło: MON

Po nich na scenę wojskowego pokazu wjadą niskie i dziwacznie wyglądające Krotony. To gąsienicowe, na podwoziu podobnym do czołgowego, pojazdy minowania narzutowego. Każdy taki opancerzony saper może położyć miny na polu o wymiarach 60x600 m w ciągu kwadransa! To sprzęt polskiej konstrukcji, produkowany - jak wiele opancerzonych pojazdów - przez Hutę Stalowa Wola.

Kroton, czyli pojazd mogący w 15 minut rozrzucić po okolicy 400 różnych min
Kroton, czyli pojazd mogący w 15 minut rozrzucić po okolicy 400 różnych min
Źródło: Spike 78 | Wikipedia (CC BY-SA 3.0)

Kolumnę gąsienicową zamkną pojazdy niebojowe, ale niezbędne. WZT-3 - polski hit eksportowy - to wóz zabezpieczenia technicznego, w skrócie wojskowy traktor i podnośnik, zbudowany na podwoziu T-72. Jest niezastąpiony np. przy usuwaniu skutków katastrof kolejowych. Pojawi się też jego niemiecki odpowiednik oparty na czołgu Leopard-1, który znalazł się w Polsce z pakietem kupionych od Niemiec Leo2A4 i A5. Podstawowym zadaniem tych pojazdów jest dostarczanie uszkodzonym czołgom kompletnych silników wprost na pole walki i odholowywanie tych, które jeszcze da się naprawić.

Na końcu pojawią się niemile widziane w wojsku, bo z reguły nie przywożące nic dobrego samochody Żandarmerii Wojskowej odpowiedzialnej za utrzymanie prawa i porządku w samych siłach zbrojnych. Ogółem w defiladzie wziąć mają udział aż 123 pojazdy kołowe i gąsienicowe, wliczając w to zabezpieczenie ŻW.

Warto zadrzeć głowy

W chwili rozpoczęcia defilady nad Traktem Królewskim powinny przelecieć najstarsze, ale za to całkowicie polskie samoloty odrzutowe TS-11 Iskra z zespołu akrobacyjnego Biało-Czerwone Iskry z Dęblina. Popisowi lotnicy-instruktorzy Szkoły Orląt oczywiście wypuszczą dymy w kolorze flagi narodowej, które przy dobrej pogodzie powinny dać efekt biało-czerwonej flagi na tle nieba. TS-11, konstrukcja Tadeusza Sołtyka oblatana w 1960 roku, była pierwszym polskim samolotem odrzutowym i dopiero pod koniec drugiej dekady XXI wieku będzie zastąpiona w roli samolotu szkolenia zaawansowanego przez włoskie Aermacchi M-346 Master.

Weteran polskiego nieba - Iskra
Weteran polskiego nieba - Iskra
Źródło: Tomasz Zieliński | TVN Warszawa

Na warszawskiej defiladzie samoloty na chwilę ustąpią helikopterom, ale na początku znowu polskim. Jako pierwsze ze śmigłowców przeleci pięć małych SW-4 Puszczyk zakupionych przez armię jako lekkie helikoptery szkolne. Potem pojawią się dobrze znane SW-3 Sokół w formacji rombu, czyli po cztery. Za nimi pojawią się radzieckie Mi-17, czyli silniejsze transportowe Mi-8 czekające na zastąpienie w jednym z największych przetargów zbrojeniowych tego roku.

Próba w powietrzu

Próba w powietrzu

Również czwórką przelecą szturmowe "hokeje" Mi-24, które MON również chce zstąpić w najbliższych latach konstrukcją zachodnią, już bez kabiny desantu wyróżniająca radzieckie "latające czołgi". Za nimi pojawi się para powstałych już w Mielcu amerykańskich UH-60 Black Hawk.

Ciężki śmigłowiec szturmowo-transportowy Mi-24. Jeden z symboli wojsk Układu Warszawskiego, który w najbliższej dekadzie ma odejść w Polsce do historii
Ciężki śmigłowiec szturmowo-transportowy Mi-24. Jeden z symboli wojsk Układu Warszawskiego, który w najbliższej dekadzie ma odejść w Polsce do historii
Źródło: Tomasz Zieliński | TVN Warszawa

Po nieco ponad pięciu minutach na niebo nad Traktem Królewskim powrócą samoloty. Najpierw polskie wykorzystywane w lotnictwie Marynarki Wojennej M-28 Bryza samoloty patrolowe, wyposażone w radary wykrywające jednostki nawodne, przydatne też w akcjach poszukiwawczych, ratowniczych i jako maszyny łącznikowe. Po nich pojawią się pierwsze zachodnie transportowce naszej armii C-295 CASA, kupione ponad dekadę temu. CASy pomyślane są jako wsparcie wielozadaniowych F-16 (mieszczą dwa silniki do tych maszyn), ale z braku większych przez lata wykorzystywane jako transport taktyczny w misjach irackiej i afgańskiej. Stosunkowo niewielki i słaby samolocik dzielnie latał na odległości 5-6 tys. km., ale zarówno załogi jak i przewożeni tak żołnierze nie zapamiętają tych lotów jako najprzyjemniejszych. Maszyny transportowe będą lecieć powoli, wolniej od Iskier, z majestatyczną prędkością niespełna 300 km/h. Pozwoli to porównać wielkość Bryz, nazywanych Kaśkami, samolotów CASA oraz największych w polskim parku transportowym Herculesów C-130. Zwłaszcza, że w defiladowym ugrupowaniu te ostatnie polecą w jednym rombie wraz z CASA-mi.

C-130 Hercules. Polska ma sześć takich maszyn, otrzymanych od USA po "okazyjnej" cenie. To wyremontowane, ale stare maszyny mające po 30-40 lat
C-130 Hercules. Polska ma sześć takich maszyn, otrzymanych od USA po "okazyjnej" cenie. To wyremontowane, ale stare maszyny mające po 30-40 lat
Źródło: Tomasz Zieliński | TVN Warszawa

Po mniej więcej 40 sekundach na niebie pojawią się nieco szybsze, ale o wiele mniejsze Orliki - polskiej konstrukcji samoloty szkolenia podstawowego PZL-130 występujące także w zespole akrobacyjnym z Radomia. Te niewielkie turbośmigłowe samolociki zadziwiają zwinnością, choć defilada to nie pokazy, więc kręcić beczek i pętli nie będą, za to wyraźnie widać będzie pomarańczowe końcówki ich skrzydeł wyróżniające się na tle szarego kadłuba.

Koń roboczy polskiego lotnictwa transportowego C-295 CASA
Koń roboczy polskiego lotnictwa transportowego C-295 CASA
Źródło: Tomasz Zieliński | TVN Warszawa

Orliki zrobią miejsce maszynom odrzutowym lecącym jednak z niewielką jak na ich możliwości prędkością. Myśliwce obrony powietrznej MiG-29 polecą w jednym rombie z samolotami uderzeniowymi Su-22. Oba typy reprezentują wciąż przydatną, ale jednak historię. Choć zarówno MiGi jak i Su Polska kupiła od ZSRR w późnych latach 80. i wczesnych 90., to jednak nie bardzo modernizowane od tego czasu nie są w stanie obecnie wypełniać skomplikowanych misji. MiGi co prawda wysyłamy do międzynarodowych misji NATO Baltic air-policing na Litwę, ale poza przechwytywaniem statków powietrznych nieprzyjaciela i zawsze chętnie oglądanymi pokazami powietrznymi nie stanowią znacznej siły.

Co innego ostatnie w ugrupowaniu powietrznym wielozadaniowe myśliwce F-16. Te samoloty są w stanie wykonywać uderzenia na cele naziemne przeciwnika przy użyciu precyzyjnej amunicji kierowanej oraz zwalczać na znacznych odległościach samoloty wroga. Od lat trwa publicystyczny spór o ich cenę, warunki offsetu za ich zakup i realne możliwości bojowe, ale fakty są takie, że polskie F-16 są najnowocześniejsze w Europie, chętnie zapraszane na międzynarodowe ćwiczenia i jako jedyne w powietrzu zdolne sprostać ewentualnej konfrontacji z przeciwnikiem ze wschodu. Jedyne czego im brakuje to rakiet samosterujących średniego zasięgu JASSM, o których zakup Polska stara się w USA, ale Kongres jakoś nie kwapi się z wyrażeniem zgody na transakcję.

To co najnowocześniejsze na polskim niebie - F-16 Jastrząb
To co najnowocześniejsze na polskim niebie - F-16 Jastrząb
Źródło: Tomasz Zieliński | TVN Warszawa

Według wstępnych planów na końcu ugrupowania powietrznego mieli polecieć goście z Francji, biorący udział we wsparciu NATO-wskiej misji w krajach nadbałtyckich. Ostatecznie samoloty się nie pojawią.

Uziemieni lotnicy na trasie parady. Prawdopodobnie odpowiadają za kontakt i koordynację
Uziemieni lotnicy na trasie parady. Prawdopodobnie odpowiadają za kontakt i koordynację
Źródło: Tomasz Zieliński | TVN Warszawa

Na wystawie - warto zobaczyć po defiladzie

Niedaleko Traktu Królewskiego, na Agrykoli, rozłoży się w piątek wojskowy obóz z wystawą równie ciekawego sprzętu. Na festynie żołnierskim zobaczymy to, co nie przejechało Alejami Ujazdowskimi i to, co przejechać nie mogło.

Będzie starszy brat Leoparda 2A5 - czołg Leopard 2A4, a także polska modernizacja radzieckiego T-72 - PT-91 Twardy. Na gąsienicach przyjedzie też niski, szybki i pływający bojowy wóz piechoty BWP-1. Będzie pokazywany statycznie Krab i dodatkowy wóz dowódczy dywizjonu, bez działa. Będzie też, nie pokazywany dynamicznie, zestaw rakietowy Newa-SC w składzie czteroprowadnicowej wyrzutni i pojazdu załadowczego mieszczącego dwa pociski. Newa stanowi obecnie podstawę słabych polskich rakietowych sił przeciwlotniczych wspieranych przez pokazywaną również na Agrykoli czterolufową armatę przeciwlotniczą ZSU-23-4 Biała.

Na wystawie będzie można zobaczyć Rosomaki, Osy, Dany, Langusty i resztę pojazdów kołowych. Pasjonatów powinny zaciekawić: radar średniego zasięgu NUR-15M, przeznaczony do wykrywania celów w powietrzu i na lądzie, polski przenośny (MANPADS) zestaw rakietowy bardzo krótkiego zasięgu GROM, przeciwpancerny pocisk kierowany na izraelskiej licencji SPIKE oraz bogata ekspozycja broni strzeleckiej, w tym tej z jednostek specjalnych. Bezzałogowy pojazd podwodny Sea Falcon i dron powietrzny Orbiter będą uzupełnieniem ciekawostek.

Transmisja w TVN24 w piątek 15 sierpnia od godz. 11:00. Prezydent Bronisław Komorowski wręczy najpierw nominacje generalskie. O 12 rozpoczną się oficjalne uroczystości przed pomnikiem marszałka Józefa Piłsudskiego, a o 12.20 Al. Ujazdowskimi ruszy defilada wojskowa.

Załadunek ciężkiego sprzętu po próbie

Załadunek ciężkiego sprzętu po próbie

Autor: Marek Świerczyński,mk\mtom / Źródło: TVN 24

Czytaj także: