Właścicielem boeinga, który bez wysuniętego podwozia lądował awaryjnie na warszawskim Okęciu, jest amerykańska firma Air Castle. Ubezpiecza go kilka różnych przedsiębiorstw. To właśnie do tych firm będzie należała ostateczna decyzja w sprawie przyszłości boeinga.
LOT liczy, że negocjacje, w których spółka występuje tylko jako doradca, zakończą się na przełomie lutego i marca a więc maksymalnie w ciągu kilkunastu najbliższych dni. Spotkanie w sprawie losów "Papy Charliego" (od ostatnich liter znaków rejestracyjnych SP-LPC) ma odbyć się w Warszawie. Jaki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny?
Według czwartkowej "Rzeczpospolitej", "LOT przygotowuje się do wystawienia na sprzedaż uszkodzonej maszyny", nie tylko ze względów na wysokie koszty naprawy, ale także z powodów "wizerunkowych". Rzecznik spółki stanowczo dementuje te informacje. – Po pierwsze PLL LOT nie mogą rozważać sprzedaży czegoś, co nie jest ich własnością. Po drugie na tym etapie na pewno nie można mówić, który ze scenariuszy – naprawa czy sprzedaż – jest bliższy realizacji – zaznacza.
"Czekamy i latamy"
Jak dodaje, także kwota "hipotetycznego remontu", podana przez autorów artykułu jest wyssana z palca. – Na pewno remont Papy Charliego nie byłby rzeczą tanią, ale suma 30 milionów dolarów to fantastyka – zastrzega.
Naprawa ma kosztować kilka, kilkanaście milionów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24