Nie ma zgody na publikację danych 45-letniego mężczyzny, podejrzanego o gwałcenie i więzienie córki – zdecydowała siemiatycka prokuratura. W tej sprawie zarzuty usłyszał Krzysztof B. i jego brat.
- Nie podzielam poglądu, iż zgoda na publikację danych i wizerunku dałaby poczucie sprawiedliwości rodzinie i społeczeństwu oraz, że będzie pomocna w resocjalizacji podejrzanego. Mogłoby to wyrządzić krzywdę rodzinie – napisał szef siemiatyckiej prokuratury Mirosław Żoch. Jak dodał w rozmowie z TVN24, po raz pierwszy spotyka się z taką sprawą.
Krzysztof B. został aresztowany w poniedziałek na trzy miesiące. Postawiono mu m.in. zarzuty wielokrotnego doprowadzenia córki, obecnie 21-letniej, z użyciem gróźb i przemocy - do obcowania płciowego. Część tych czynów miała miejsce przed ukończeniem przez dziewczynę 15 lat.
Brat ojca też usłyszał zarzuty
Inne zarzuty to m.in. groźby karalne i bezpodstawne pozbawianie wolności oraz rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Chodziło o wtargnięcie z siekierą w ręku do domu narzeczonego córki, u którego ukryła się dziewczyna.
W związku z tym ostatnim zdarzeniem zarzut bezprawnego uwięzienia dziewczyny postawiono także bratu jej ojca. Obaj siłą zabrali Alicję B. i przewieźli do domu swojej rodziny. Wobec tego podejrzanego nie zastosowano aresztu, lecz kaucję, a także zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej i kontaktowania się z nią.
Ojciec: wolno mi, bo jest moją rzeczą
Podana w miniony poniedziałek przez policję informacja o kazirodztwie w Siemiatyczach wywołała burzę medialną. Prokuratorzy mówią nieoficjalnie, że pierwsze informacje policji były nieprecyzyjne, bo wynikało z nich, że przez cały ten czas dziewczyna była więziona.
Wieś koło Siemiatycz odwiedziło kilkudziesięciu dziennikarzy i ekip telewizyjnych. Niektóre redakcje rozmawiały z pokrzywdzoną i jej matką. Ta twierdzi, że wiedziała o wszystkim, ale – jak mówi – bała się coś zrobić. Mąż miał grozić jej i córce śmiercią, a o dziewczynie miał wyrażać się, że "mu wolno, bo jest jego rzeczą".
Poszła na policję po sześciu latach gehenny
Pokrzywdzona dziewczyna ma obecnie 21 lat. Na policję w Siemiatyczach zgłosiła się przed tygodniem, przyszła z matką. Jak zeznała, wykorzystywana była od sześciu lat. W 2005 i 2007 roku urodziła dzieci. Mówiła, że została przez ojca zmuszona do pozostawienia obu noworodków w szpitalach, gdzie miały miejsce porody. Zrzekła się praw do dzieci. Prokuratorzy nieoficjalnie przyznają, że ich badania DNA mogą być potrzebne do potwierdzenia ojcostwa.
Kiedy policja zaczęła śledztwo, ojciec dziewczyny uciekł z domu. Rozpoczęto ogólnopolskie poszukiwania i na jego ślad trafiono w Siedlcach. Policja przypuszcza, że planował wyjazd za granicę.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24