Co pół roku powraca w Polsce dyskusja czy zmiana czasu dwa razy do roku ma jeszcze jakikolwiek sens. Dyskutują nie tylko naukowcy czy publicyści. W sens zmiany czasu powątpiewa część polityków. Ta najbliższa już w nocy z 29 na 30 października.
W kwietniu 2013 roku ówczesny premier Donald Tusk przyznał, że rząd jego rząd regularnie zastanawia się nad tym, co by było, gdyby nie było zmiany czasu.
- Dwa razy do roku dyskutujemy na Radzie Ministrów, czy są przesłanki, aby zrezygnować z tej zmiany. Są argumenty i za, i przeciw - mówił Tusk zaznaczając, że rząd nie wyszedł w tej sprawie poza teoretyczne rozważania. I tak pozostało do końca kadencji. Rząd nie przedstawił żadnego projektu w tej sprawie nawet do konsultacji międzyresortowych.
Do dziś nie ma żadnych wiarygodnych wyliczeń, na których rządzący mogliby się oprzeć czy ewentualne wycofanie się ze zmian czasu przyniosłoby gospodarce i społeczeństwu więcej pożytku czy szkody.
Rząd nie dysponuje wiarygodnymi analizami
"Ministerstwo Rozwoju nie dysponuje sprawdzonymi i zweryfikowanymi informacjami na temat negatywnego wpływu wprowadzenia czasu letniego na ludzkie zdrowie"- przyznała wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz w odpowiedzi na interpelację posła Daniela Milewskiego (PiS) złożoną przed tegoroczną zmianą czasu z zimowego na letni.
"Biorąc pod uwagę sprzeczny charakter prowadzonych badań, nie jest możliwe wyciągnięcie wiarygodnych wniosków dotyczących wpływu czasu letniego na środowisko naturalne. (...) Faktyczne oszczędności [energii] pozostają trudne do oszacowania, w każdym razie są względnie ograniczone"- stwierdził z kolei były wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz, w odpowiedzi na oświadczenie grupy senatorów wydane w poprzedniej kadencji.
Grupa sześciu senatorów PiS w liście do premiera Donalda Tuska otwarcie wtedy zakwestionowała sens zmieniania czasu z zimowego na letni w marcu i w drugą stronę w październiku.
"Małą efektywność dokonywania zmiany czasu zimowego na letni wykazały badania naukowców z USA i Wielkiej Brytanii – wyniki wykazały niezmienność wysokości rachunków za prąd, za to dowiodły, że o 10 proc. wzrasta wtedy ryzyko zawałów serca i że zmiana czasu jest uciążliwa dla osób chorych i niepełnosprawnych. Niemniej istotnym skutkiem wprowadzenia zmiany czasu, skutkiem ważnym dla gospodarki, jest spadek produktywności pracowników w ciągu kilku dni roboczych następujących po zmianie czasu. Wynika to z zakłócenia dobowego cyklu funkcjonowania człowieka. Przejście z czasu zimowego na letni powoduje potrzebę zmiany rozkładów jazdy pociągów, wymusza też zmianę oprogramowania w maszynach i komputerach stosowanych w przemyśle, co niewątpliwie generuje koszty" - dowodzili senatorowie PiS.
Senat rozpatruje petycję, a poseł interpeluje
W marcu tego roku do Senatu wpłynęła petycja Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste". Postulat ten sam: zrezygnować ze zmieniania czasu dwa razy do roku, ustanowić jako jedyny obowiązujący czas środkowoeuropejski (zimowy). Komisja Gospodarki Narodowej zarekomendowała jednak premier Beacie Szydło, aby nie zajmować się dalej tą petycją.
Pomysł ujednolicenia czasu w Polsce w ciągu całego roku wcale jednak nie umarł. Na przełomie września i października pojawiła się kolejna interpelacja. Tym razem złożył ją poseł Nowoczesnej Paweł Pudłowski. Parlamentarzysta pyta między innymi Beatę Szydło czy rząd rozważa odstąpienie od zmiany czasu w Polsce. Odpowiedzi jeszcze nie otrzymał.
- Z moich wyliczeń wynika, że utrzymywanie obecnego stanu ze zmianą czasu niespecjalnie kalkuluje się ekonomicznie - mówi portalowi tvn24.pl poseł Pudłowski. - Chętnie dowiedziałbym się, czy opłacałoby się zrezygnować ze zmiany czasu. Jednak nie mam takich narzędzi i ośrodków analitycznych jak ma rząd. Dlatego zwróciłem się z interpelacją do pani premier - dodaje.
Samo wycofanie się ze zmiany czasu (choć na razie nie planowane przez rząd) to jedna decyzja. Następna byłaby trudniejsza. Który mianowicie czas powinien obowiązywać w Polsce? Naturalnym dla długości geograficznej większości terytorium Polski (od zachodniej granicy mniej więcej do linii Lublin - Olecko) jest czas środkowoeuropejski, czyli zimowy.
Polska pod jednym czasem
Jak więc wyglądałoby życie w Polsce, gdyby cały rok obowiązywał czas zimowy?
- Uwielbiam te coroczne dyskusje nad sensem zmiany czasu - zaczyna rozmowę z tvn24.pl Karol Wójcicki, popularyzator astronomii z portalu "Z głową w gwiazdach". - Uważam, że nic nie należy zmieniać, bo nie ma idealnego rozwiązania. Każde niosłoby ze sobą korzyści oraz straty jednocześnie - dodaje.
Daje się jednak namówić na poteoretyzowanie, co by było, gdyby w Polsce obowiązywał tylko czas letni, albo obowiązywał tylko zimowy. - Między październikiem a marcem byłoby tak samo. Musielibyśmy jednak wyobrazić sobie lato, w którym robi się widno już o trzeciej, a w czasie najdłuższych dni w roku ciemno robiłoby się już około dwudziestej. Wydaje się, że radość z ciepłych czerwcowych i lipcowych wieczorów jest tym większa, że do późnych godzin jest jasno. Potrzebny jest więc czas letni - mówi Wójcicki.
Gdyby jednak czas letni obowiązywał cały rok, to również, zdaniem Wójcickiego, miałoby to swoje niedogodności. - Można spotkać się z opiniami, że ludzie jak wychodzą z pracy w grudniu, to chcieliby żeby jeszcze co najmniej z godzinę było jasno. Ale trzeba też pamiętać, że do pracy nie tylko wstawalibyśmy w kompletnych ciemnościach, ale ciemno byłoby również przez pierwszą godzinę pracy dla tych, którzy zaczynają o ósmej. Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie byłoby to przygnębiające - twierdzi Wójcicki.
Prawie cała Unia regularnie zmienia czas
Rozważając ewentualną rezygnację ze zmiany czasu w Polsce, należy brać pod uwagę jeszcze jedną okoliczność. Większość państw Unii Europejskiej (poza Islandią) zmienia czas dwa razy do roku, zgodnie z obowiązującą od piętnastu lat unijną dyrektywą. Nie jest ona wiążąca dla krajów członkowskich, ale większość Unii do niej się zastosowała.
Główny Urząd Miar w informacji opublikowanej na swojej stronie internetowej zaznacza, że rozważając ewentualną rezygnację ze zmiany czasu należałoby dogłębnie przeanalizować skutki tego, że przez pół roku w Polsce byłby taki sam czas, a przez pół roku inny niż w krajach zachodniej Europy.
- A może rezygnując ze zmiany czasu zaszczepilibyśmy tę ideę w pozostałych krajach Unii? - rozmarza się poseł Pudłowski.
Zdaniem ekspertów, jeżeli chodzi o rozwiązanie urzędowego czasu na tak dużym obszarze jak Unia Europejska, nie ma w 100 proc. dobrego rozwiązania. Czas na zegarkach powinien być dostosowany do światła dziennego i do wynikającej z tego aktywności życiowej ludzi. Tymczasem słońce nie oświetla całej Unii równocześnie i równomiernie. Na zachodnich krańcach wspólnej unijnej strefy czasowej słońce wstaje i zachodzi o dwie godziny później niż na wschodniej granicy Wspólnoty. Gdy Polakom trudno wyobrazić sobie, że w październiku mogłoby się rozwidniać dopiero przed godz. 9, to w zachodniej Hiszpanii jest to naturalny porządek świata. Za to im bardziej na Zachód, tym dłużej wieczorem jest widno.
Czas urzędowy dostosowuje więc czas słoneczny do ludzkich zwyczajów, ale ludzie nie mają na to wpływu, że słońce nie dla wszystkich świeci jednakowo.
Autor: jp/mtom / Źródło: tvn24.pl