Na prostytucji zarabiają właściciele agencji, kobiety w nich pracujące, portale internetowe, a nawet taksówkarze dowożący klientów. Ci ostatni narzekają, że internet wszystko załatwił. Tymczasem GUS będzie próbował policzyć te zyski i straty.
Reklamy agencji towarzyskich można znaleźć wszędzie - przede wszystkim za wycieraczkami samochodów, tuż obok mandatów. Jednak, jak mówi sąsiadka jednej z agencji, ruch zaczyna się w nich dopiero po godzinie 22. Nietrudno jest także poznać stawki i wachlarz usług dostępnych w agencjach. - Sto złotych za godzinę, klasyczny, francuski, oba z zabezpieczeniem, masaż ciała i pieszczoty - można usłyszeć w trakcie rozmowy telefonicznej.
- Na pewno jest to spora gałąź gospodarki, w której są duże pieniądze, ale jest to gałąź, której nie widzimy - ocenia Joanna Garnier z fundacji La Strada.
"Internet wszystko załatwił"
Na prostytucji nie zarabiają jednak tylko właściciele agencji i kobiety. - Oczywiście, że wozimy, nawet dostaje się więcej jak się klienta przywozi - mówił w materiale Arkadiusza Wierzuka jeden z warszawskich taksówkarzy. Drugi wtórował mu: - Kierowcom wypłacają premie za przywiezienie klienta.
Dobre czasy minęły jednak wraz z upowszechnieniem internetu, który stał się najlepszym miejscem do wystawiania ogłoszeń. - Internet wszystko załatwił - podsumował jeden z kierowców.
Na tym zarabiają z kolei portale i agencje, które z nimi współpracują, a GUS chce te koszty i zarobki policzyć.
"Rozmiękczenie wrażliwości"
Z tym pomysłem nie zgadza się Paweł Poncyliusz z PJN. - Jeżeli ktoś wierzy w wyjęcie tej branży z szarej strefy, to już mówię, że to się nie uda, bo nigdzie na świecie to się nie sprawdziło. Jakakolwiek legalizacja w tych sferach powoduje, że bandyci mogą sobie przeprać pieniądze i powiedzieć, że mają oficjalny biznes - powiedział w programie "Tak Jest". - To jest rozmiękczanie naszej wrażliwości mówiąc, że prostytucja jest takim samym zawodem jak np. kwiaciarka - podsumował Poncyliusz.
Przeciwnego zdania jest jednak Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota. - Zalegalizowanie prostytucji nie obróci się przeciwko prostytutkom, a zapewni im większe bezpieczeństwo - powiedział.
Wliczą prostytucję do PKB
- Wydaje się to zupełnie karkołomne - skwitowała pomysł liczenia prostytutek Garnier. Mimo że zagraniczne organizacje zajmujące się prawami człowieka mówią o kilkunastu tysiącach, a polscy socjologowie o ponad stu tysiącach kobiet oferujących seks za pieniądze, to konkretne dane mają być gotowe dopiero jesienią przyszłego roku. Wtedy bowiem wejdzie w życie rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady Europy dotyczące wliczania do dochodu narodowego prostytucję, przemyt oraz handel narkotykami.
Do tej pory w większości krajów - jak pisał "Dziennik Gazeta Prawna" - wliczana była tylko ta część nielegalnej działalności, która obejmowała produkcję i usługi ukrywane w całości lub w części przed organami administracji państwowej w celu unikania płacenia podatków, ceł, akcyzy czy składek na ubezpieczenia społeczne.
Autor: aw/roody / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24