"Ja bym nie pozwolił zabić tego chłopaka". Londyn, polscy emigranci i tajemnicza zbrodnia

[object Object]
Grzegorz Pietrycki został brutalnie zamordowany prawie trzy lata temutvn24
wideo 2/4

W brytyjskim więzieniu, po poszlakowym procesie, wyroki dożywocia odsiaduje dwóch Polaków - Patryk Pachecka i Grzegorz Szal. Skazano ich za brutalne zabójstwo, którego najprawdopodobniej nie popełnili. Jednego z mężczyzn za darmo broni prestiżowa londyńska kancelaria prawnicza. Reportaż Jakuba Stachowiaka i Patryka Szczepaniaka z "Superwizjera".

Z podrzeszowskich Ropczyc w poszukiwaniu pracy wyjechał do Anglii 25-letni Grzegorz Pietrycki. Wcześniej uczył się w zawodówce, ale rzucił naukę. Do Anglii pojechał razem z Marcinem, przyjacielem ze szkoły.

Pietrycki wrócił do Ropczyc po dwóch latach, ale już w trumnie. W niewielkim mieście o śmierci Grzegorza nikt nie chce rozmawiać. Rodzina pozornie pogodziła się ze stratą syna. - Grzesiek nie żyje i rozmawianie o tym życia mu nie wróci – ucina matka.

"Trzpiotowaty i taki lekkoduch"

W Londynie mieszka prawie 200 tysięcy Polaków. Tu trafia niemal każdy, kto przyjeżdża na Wyspy w poszukiwaniu pracy. Grzegorz i Marcin wynajęli pokój w dzielnicy Wood Green, przy Maryland Road 10. Pracowali w budownictwie.

Kilka miesięcy po przyjeździe poznali na ulicy Patryka Pacheckę. 31-letni gdańszczanin wyjechał z Polski, bo miał kłopoty z prawem.

- On był trzpiotowaty i taki lekkoduch. Nie daj Boże coś by się gdzieś stało, to nie można mu było powiedzieć źle o kimś. On od razu by poszedł i jak mówił, by utłukł, by zabił – mówi Teresa Brej, matka chrzestna Patryka Pachecki, która go wychowywała.

Na początku sierpnia 2016 roku, kilka dni po tym spotkaniu, Marcin, Grzegorz i Patryk zostali współlokatorami.

Skazywany "za różne rzeczy"

Kolejną ważną postacią w tej historii jest Grzegorz Szal. To przyjaciel Patryka Pachecki jeszcze z czasów gdańskich. Łączyła ich kryminalna przeszłość i problemy z policją.

Szal był częstym gościem w domu przy Maryland Road 10. Wraz z dziewczyną mieszkał ulicę dalej. – Najpierw ja przyjechałam, a on później – opowiada Magdalena Frejtak, partnerka Grzegorza Szala. Przyznaje, że skazywany był "za różne rzeczy" – za rozbój, oszustwo czy narkotyki.

Sąsiad Polaków mieszkających przy Maryland Road podkreśla, że mężczyźni czasami byli hałaśliwi. - Widywałem ich, jak przesiadywali na schodach i pili. Kłócili się, wszczynali awantury, zaczepiali przechodniów. Kiedyś jeden z nich do mnie podszedł i zaczął oglądać mój zegarek. Kazałem mu się odczepić. Powiedziałem "nie dotykaj mojego zegarka". Drugi krzyknął, żeby mnie zostawił – oowiada.

Na dwa dni przez zabójstwem Pietryckiego w mieszkaniu przy Maryland pojawił się nowy współlokator, 30-letni Grzegorz G. Wprowadził się tymczasowo, bo nie miał dachu nad głową. Właśnie rzuciła go dziewczyna, Ilona.

Tak zaczęła się znajomość, która zaważyła na losach całej czwórki.

"Cały czas wąchał amfetaminę"

Poniedziałek 23 sierpnia 2016 roku był bardzo ciepłym dniem w Londynie. Grzegorz Szal po południu spotkał się z Grzegorzem G. Kamery monitoringu uchwyciły ich obu, idących razem. Policja zabezpieczyła nagrania, a na potrzeby analizy oznaczyła kolorowymi strzałkami każdą z nagranych osób.

Jak relacjonuje Grzegorz Szal, Grzegorz G. tego dnia był poddenerwowany. – Ja poszedłem na Maryland Road, a on tam siedział. Co się później okazało, cały czas wąchał amfetaminę. Zapytał się mnie, czy z nim posiedzę i porozmawiam – opowiada. – On miał bardzo mało kolegów czy znajomych – dodaje.

Po kilku godzinach siedzenia na Maryland Road, obaj przenieśli się do mieszkania Szala. Po drodze kupili alkohol.

- To był pierwszy raz, kiedy Grzesiek po mnie nie przyszedł do pracy. Napisał mi SMS-a, że rozmawia z Grzegorzem G., że on mu się zwierza, że ma problem – mówi Magdalena Frejtak. Partnerka Szala nie widziała w tym problemu, bo miała z pracy blisko do domu. – Wróciłam, a oni siedzieli i pili w ogrodzie – wspomina.

- Wypiłem z nim u nas w domu flaszkę whisky. On zaczął drugą pić. Byłem zmęczony tym jego całym gadaniem, narzekaniem na Ilonę, jak mu źle, niedobrze i co on teraz zrobi – stwierdza Grzegorz Szal. – Ja mówię: "Facet, ja cię tutaj nie mam gdzie położyć. Musisz iść". A on: "Dobra, Grzegorz, to ja proszę cię, weź mnie odprowadź na Maryland Road" – opowiada. Szal się zgodził.

Na nagraniu widać, jak Szal i Grzegorz G. o godzinie 4:12 nad ranem zbliżają się do mieszkania przy Maryland Road. Z domu Szala to zaledwie kilka minut spaceru.

- Pierwszy z nich pojawia się w mieszkaniu około godziny 4 nad ranem. Wchodzi przez okno. W lecie mieszkańcy domu spali z oknami otwartymi na oścież, dlatego czasem używali ich jako drzwi – mówi Siobhan Grey z kancelarii prawnej Carmelite Chambers, broniącej Pachecki.

W pokoju byli wtedy Grzegorz Pietrycki i Patryk Pachecka. Ten pierwszy spał. Pachecka zeznał, że on sam w tym czasie siedział przed komputerem. Nie mógł spać z powodu upału. Godzinę później miał wyjść do pracy.

Grzegorz G. wszedł do pokoju przez okno, a Szal został na zewnątrz. – On odsunął tę firankę i zobaczył mnie, że ja nie śpię. Zrobił duże oczy. Widziałem w jego twarzy zdziwienie. Wszedł, usiadł obok mnie na sofie. Położył rękę na moim ramieniu, w takim geście serdeczności, jak kolega – opowiada Patryk Pachecka. – Powiedział do mnie: "Chciałbym cię przeprosić za wczoraj, za swoje wczorajsze zachowanie" – dodaje.

"Ja bym nie pozwolił zabić tego chłopaka"

Od tego momentu relacje uczestników spotkania zaczynają się różnić. Każdy z nich twierdzi, że tylko on mówi prawdę, a reszta kłamie.

- Na samym początku Pachecka wyszedł i powiedział "Grzegorz, poczekaj, bo ja idę zaraz do sklepu po papierosy. Wezmę tylko pieniądze z domu". I ja czekałem na dworze na Pacheckę. On po chwili wyszedł i mówi: "Grzegorz, chodź mi pomóż uspokoić tego idiotę Grzegorza G., bo zaczyna się kłócić z Pietryckim" – mówi Grzegorz Szal.

Szal przyznaje, że wszedł do domu i stanął w progu drzwi. Jak twierdzi, zwrócił uwagę Grzegorzowi G., że ten jest pijany i pod wpływem narkotyków, i kazał mu się uspokoić.

– Po jakimś czasie poprosił mnie, żebym obudził mojego współlokatora Jakuba, bo też chciałby z nim porozmawiać. Jak ja bym wiedział, że on wszedł w takiej intencji, w jakiej przyszedł, ja bym nie wyszedł z tego pokoju nigdy w życiu – stwierdza Patryk Pachecka. – Ja bym nie pozwolił zabić tego chłopaka – dodaje i zapewnia, że atak nastąpił kilka sekund po jego wyjściu z pokoju.

Zdaniem Grzegorza Szala, Patryk Pachecka "mógł to widzieć". – Nie musiał brać udziału, ale mógł to widzieć. Na pewno był w tym pokoju – twierdzi Szal.

Pachecka zarzeka się, że nie widział ataku. – Jak ja bym był w tym pokoju i bym nie zareagował, to czułbym się winny. Jak bym widział, że on ma nóż, bym mu na to nie pozwolił. Ja bym obudził Pietryckiego i do niczego by nie doszło. Doszłoby do jakiejś szarpaniny i by było po wszystkim – przekonuje.

Grzegorz Szal opowiada: - Wyszedłem i za chwilę Pachecka wybiegł i mówi: "Zrywaj się, bo ten idiota szaleje z nożami". I tyle. Ja zacząłem uciekać do domu.

W relacji Pachecki, sytuacja wyglądała tak: - Wróciłem się do tego pokoju i zobaczyłem miejsce rzeźni. Zobaczyłem dwie osoby, Grzegorza Pietryckiego, który nie żyje i Grzegorza G, który go trzymał. Trzymali się oburącz, jak zapaśnicy. Cały pokój był we krwi. Z Pietryckiego leciało jak z rynny. Jedyne na co było mnie stać, to po prostu krzyczałem: "Weź go zostaw, debilu". Wybiegłem z tego domu. Nogi same pobiegły.

Grzegorz Szal i Patryk Pachecka twierdzą, że żaden z nich nie widział ataku nożem na Grzegorza Pietryckiego.

"Cały pokryty krwią"

Niecałe pół minuty po tym, jak Pachecka i Szal uciekają z domu, kamera rejestruje biegnącego w przeciwnym kierunku Grzegorza Pietryckiego. Jest tylko w szortach i w koszulce, biegnie boso. Chwilę potem, zdaniem policji, idzie za nim Grzegorz G. Można dostrzec, że prawdopodobnie trzyma w prawej dłoni jakiś przedmiot.

To jedyne nagranie obu mężczyzn tej nocy.

- Krew znaleziono pod zaparkowanym obok samochodem. Wygląda na to, jakby ktoś się tam schował. Potem musiał przejść ulicę dalej. Wiemy to ze śladów krwi, jakie zostawił. Pytaniem pozostaje, czy zabójca zadał tam kolejne ciosy – mówi Siobhan Grey, adwokatka Pachecki.

Grzegorz Pietrycki obudził jednego z mieszkańców pobliskich domów. Z nagrania wynika, że ranny był "cały pokryty krwią".

Kiedy na miejsce ataku jedzie policja, Patryk Pachecka błąka się po okolicy. – Zamiast uciekać dalej, zatrzymuje się i wraca do domu. Wraca, bo zdaje sobie sprawę, że to, co zrobił mogło wyglądać na ucieczkę. Wchodzi do domu i nieświadomie nadeptuje na plamę krwi należącą do zamordowanego – opowiada Siobhan Grey.

- Przeszukałem cały ten pokój, bo myślałem, że jeżeli ten człowiek zrobił coś takiego, tak samo mógł gdzieś wrzucić jego ciało. Przypomniałem sobie, że jak wracałem, zobaczyłem krew na filarze. Wiedziałem, że w tym pokoju ludzie wchodzili i wychodzili przez to okno – mówi Patryk Pachecka. - Stanąłem na sofę i wyjrzałem przez okno, czy Grzegorz gdzieś tam na dole nie leży. Bo on był w ciężkim stanie, mógł wypaść przy próbie ucieczki - dodaje.

Patryk Pachecka zabrał dokumenty i, jak zarejestrowały kamery monitoringu, ponownie wyszedł z domu.

Po śladach krwi

W tym czasie policja po śladach krwi na chodniku dotarła do mieszkania przy Maryland Road 10. Pachecka wówczas kupował papierosy w pobliskim sklepie. Kilka minut później zatrzymała go policja w parku nieopodal jego mieszkania.

- Policja zatrzymała mnie około kilometr od miejsca tego darzenia, na głównej ulicy, High Road. Zatrzymała mnie, skuła w kajdanki, przeszukała, przejrzała moje ubrania, czy nie mam krwi, czy nie mam jakichś zadrapań lub narzędzia – opowiada Patryk Pachecka. Po dziesięciu minutach został puszczony wolno.

- Najważniejsze w raporcie policyjnym jest to, że na Pachetce nie ma śladów krwi. Nie jest ranny i nie ma broni – zwraca uwagę prawniczka z kancelarii Carmelite Chambers.

23 sierpnia 2016 roku o godzinie 5:15 Grzegorz Pietrycki umiera pod drzwiami sąsiada przy Glendale Avenue 5. Otrzymał kilkanaście ciosów ostrym narzędziem. Śmiertelną okazała się rana na szyi. Nóż przeciął tętnicę szyjną.

Grzegorz G. znika bez śladu.

"Świadkowie nie mówili prawdy"

- Świadkowie przesłuchani bezpośrednio po zabójstwie nie mówili prawdy. Byli przerażeni, nie chcieli być w nic zamieszani i bali się – uważa Siobhan Grey.

Magdalena Frejtak, zapytana, czemu jej partner Grzegorz Szal nie poszedł na policję i nie powiedział, co się stało, twierdzi, że "to jest taka mentalność, że tyle lat przesiedział". – Pierwsze przesłuchanie zupełnie inaczej wyglądało. Dopiero w następnym powiedział, bo zdał sobie sprawę, w co on może być wkręcony – ocenia. - My dobrze nie znaliśmy Grzegorza G. i nie wiedzieliśmy, co to jest za świr – dodaje.

Patryk Pachecka i Grzegorz Szal podczas przesłuchań kilka razy zmieniali wersje. Początkowo twierdzili, że w ogóle nie było ich w domu w chwili zabójstwa. Te sprzeczne zeznania zaważyły potem na ich losie.

- Kłamałem. Ja się tak wychowałem. Siedziałem w kryminale i bym nie potrafił iść na policję i sprzedać. Ja wiem, że to jest mój błąd – przyznaje dziś Patryk Pachecka.

Matkę i syna w noc zabójstwa obudziły krzyki

W noc zabójstwa w mieszkaniu przy Maryland Road 10 w innym pokoju znajdowali się także kolejni lokatorzy, Elżbieta T. i jej syn Rafał T.

Ich zeznania są bardzo ważne. Oboje opowiedzieli policji, że w nocy obudziły ich krzyki.

- Ta kobieta podobno płakała i podobno kilka razy się jej pytali, czy krzyczał "co ja ci zrobiłem" czy "co ja wam zrobiłem". I ona dobrze słyszała "co ja ci zrobiłem" – opowiada partnerka Grzegorza Szala.

- To był bardzo ważny moment tego procesu. Słowo "you" (po angielsku oznaczające zarówno "ty", jak i "wy" - red.) w zeznaniach świadków było użyte w liczbie pojedynczej, a nie mnogiej. To znaczy, że w momencie, gdy zamordowany wykrzykiwał te słowa, w salonie była tylko jedna osoba – stwierdza Siobhan Grey.

Kim była ta osoba? Odpowiedzi trzeba szukać w zeznaniach świadków. "Rafał wyszedł z pokoju i stał za drzwiami przedniej sypialni. Elżbieta pozostała przy drzwiach. Drzwi otworzyła osoba, którą oboje później zidentyfikowali jako Grzegorza G., który wydawał się być pod wpływem narkotyków, z szaleństwem w oczach. Rafał i jego matka spanikowali. Rafał zeznaje, że Grzesiek patrzył wprost na niego. Jego oczy były szeroko otwarte, jakby wychodziły z orbit" - zanotował angielski oficer śledczy.

Grzegorz G. milczał

Policja nie mogła tego skonfrontować z Grzegorzem G., bo ten zniknął. Dzień po zabójstwie wyjechał z Londynu i zmienił numer telefonu. Jak się później okazało, wyjechał do odległego o 135 kilometrów Peterborough.

Mieszkanie na fałszywe nazwisko wynajęła mu jego była dziewczyna, Ilona. Zrobiła to, choć wiedziała, że Grzegorz G. był poszukiwany przez policję.

- Ja nie miałam nic z tym wspólnego – odpowiada Ilona H., pytana o zabójstwo Grzegorza Pietryckiego. Stwierdza, że nie zeznawała w tej sprawie i nie chce kontynuować rozmowy z reporterami "Superwizjera".

Kobieta została później oskarżona i skazana za utrudnianie śledztwa i ukrywanie informacji o poszukiwanym Grzegorzu G.

- Ja wtedy Ilonę poznałam. Ona nam wtedy opowiedziała, że on u niej był, że ona go odebrała po tym wszystkim, że on przyszedł się do niej wyspać – podkreśla Magdalena Frejtak. Partnerka Grzegorza Szala stwierdza, że Ilona H. nieraz mówiła o tym, że Grzegorz G. zabił człowieka. – Ona była tego w pełni świadoma. Ona wiedziała, że to on zabił. Pojechała, bo on jej powiedział, co zrobił – uważa Frejtak.

Ilona H., pytana o możliwość kontaktu z Grzegorzem G., odpowiada krótko "niech pan szuka dalej". – Mnie nie interesuje, kogo pan szuka – dodaje.

Grzegorz G., został zatrzymany niecałe pięć miesięcy po zabójstwie. W areszcie był już wtedy Szal. Ostatni za kratki trafił Pachecka. Całą trójkę oskarżono o zabójstwo Pietryckiego. Grzegorz G. milczał przez cały czas trwania śledztwa i procesu. Nie przyznawał się i odmawiał składania wyjaśnień.

- Ubrał okularki, powiedział, że się nas boi, że jesteśmy kryminalistami z Polski i że nie będzie zeznawał. Po prostu się wybielił naszymi osobami. Powiedział, że go tam nie było i że się nas obawia, bo jesteśmy przestępcami, bandytami z jednego miasta – mówi Patryk Pachecka.

"Czwarty człowiek" - pierwsza część dyskusji
"Czwarty człowiek" - pierwsza część dyskusjitvn24

Dwóch skazanych, jeden uniewinniony

Proces w sprawie zabójstwa Grzegorza Pietryckiego przed Central Criminal Court w Londynie rozpoczął się 6 listopada 2017 roku i trwał sześć tygodni. Dwunastoosobowa ława przysięgłych naradzała się prawie 19 godzin.

Werdykt ogłosiła 29 grudnia 2017 roku. Grzegorza G. uniewinniono. Patryk Pachecka i Grzegorz Szal uznani zostali za winnych zabójstwa. 24 lipca 2018 r. skazano ich na dożywocie, z możliwością ubiegania się o zwolnienie po 18 latach.

- Kiedy zapadł wyrok skazujący w tej sprawie, prokuratura przyznała, że było to bezsensowne i pozbawione motywu zabójstwo, którego nie udało się wytłumaczyć – mówi Louise Shorter z organizacji "Inside Justice". – Ja w to nie wierzę. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że jeszcze nie wyjaśniliśmy, co tak naprawdę wydarzyło się w tym mieszkaniu. Zagadka tego zabójstwa nadal nie została wyjaśniona – ocenia.

Kluczowym okazał się fakt, że Pachecka i Szal byli w Polsce karani. – Informacje o poprzednich wyrokach Szala i Pachecki prokuratura dostała z Polski. Pachecka był karany za napady. Jeden w 2010, drugi w 2014 roku. Te wyroki zostały użyte w sądzie jako dowody w sprawie. Dla ławników oznaczały, że Pachecka ma skłonności do używania przemocy – podkreśla Siobhan Grey.

- Ławnicy ogłosili werdykt głosami dziesięć do dwóch. Dziesięciu powiedziało "winny", a dwóch, że nie. To jest minimum, przy którym uznaje się oskarżonego winnym – zwraca uwagę Louise Shorter.

Obaj zostali skazani na dożywocie. Odsiadują wyrok w Belmarsh, najcięższym więzieniu w Anglii. Reporterom "Superwizjera" nie pozwolono na wejście do zakładu karnego z kamerami. Rozmowa z mężczyznami odbywała się tylko przez telefon.

Grzegorz Szal w tym roku skończy 40 lat. – Po 18 latach będzie mógł się ubiegać o warunkowe zwolnienie, bo dostał "dożywotkę" – powiedziała Magdalena Frejtak. Ich dziecko będzie miało wtedy 18 lat.

"Bądź dobrej myśli, módl się za mnie"

Teresa Brej pokazała list, który dostała od Patryka Pachecki z Anglii. "Cześć kochana mamciu. Bądź dobrej myśli, módl się za mnie. Jesteś jedyną osobą z naszej rodziny, która daje mi siłę do życia. Twoje słowa, nawet najgorsze do mnie, gdy mnie umoralniasz, potrafię wysłuchać i może je skomentuję. Ale nie wybucham" – czyta fragment listu.

- Ja faktycznie nigdy dobrego słowa nie miałam dla tego dzieciaka – przyznaje.

"Czwarty człowiek" - druga część reportażu
"Czwarty człowiek" - druga część reportażutvn24

Patryk Pachecka uważa, że spotkała go niesprawiedliwość. – Chodziłem do tyłu, tak można powiedzieć, chodziłem do tyłu dwa dni, ale po dwóch dniach ja wziąłem się za siebie, bo ja nic nie zrobiłem nikomu i ja to udowodnię – stwierdza. – Udowodnię, że jestem niewinny – zapewnia.

- Mam rodzinę i dzieci. Tęsknię. Córki zadają mi ciężkie pytania. Na przykład, czy przyjadę do przedszkola na Dzień Ojca. Ciężko wybrnąć z takich pytań. Ale ja sobie radzę i ja to wygram. A drugą rzeczą jest to, że ten bydlak wróci do więzienia – mówi Patryk Pachecka o Grzegorzu G.

Siobhan Grey, reprezentująca Patryka Pacheckę, złożyła apelację od wyroku. To bodajże pierwszy taki przypadek w Anglii: renomowana prawniczka z prestiżowej kancelarii walczy o wypuszczenie z więzienia Polaka skazanego na dożywocie w poszlakowym procesie. W dodatku robi to za darmo.

Apelację napisał też prawnik Grzegorza Szala.

Wątpliwości adwokatów

Adwokaci mają szereg wątpliwości. Pytają, dlaczego nie wzięto pod uwagę zeznań Elżbiety i Rafała T. i dlaczego zapadł wyrok skazujący, skoro nie udało się ustalić dokładnego przebiegu zabójstwa. Nie wiadomo też, jaki był motyw mordu i co stało się z nożem.

Oprócz tego niejasnym jest, dlaczego dzień po zabójstwie Grzegorz G. wyjechał z Londynu, zatarł za sobą ślady i czemu się ukrywał.

Nie bez znaczenia było też to, że dla angielskiego sądu Grzegorz G. był osobą niekaraną. Reporterom "Superwizjera" udało się jednak ustalić, że mężczyzna w Polsce też miał konflikty z prawem, był oskarżany i skazywany. Dziś jednak wyroki się zatarły i nie można się na nie powoływać.

Siobhan Grey, zapytana o powody zaangażowania w sprawę Patryka Pachecki, odpowiada, iż "wierzy, że wyrok jest niesłuszny". – Kiedy zostałam obrońcą, miałam nadzieję, że nigdy nie trafi mi się taka sprawa. Robię więc wszystko, co w mojej mocy, żeby przekonać sąd, że ten wyrok jest niesprawiedliwy i powinien zostać uchylony – tłumaczy.

"Czwarty człowiek" - druga część dyskusji
"Czwarty człowiek" - druga część dyskusjitvn24

Autor: asty//rzw / Źródło: Superwizjer

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Mieszkańcy kolejnych miejscowości otrzymali nakaz ewakuacji z powodu pożaru, który od ponad tygodnia trawi Park Narodowy Grampians w Australii. Jak podała straż pożarna, płomienie pochłonęły prawie 80 tysięcy hektarów, czyli niemal jedną trzecią parku. Dla ludzi z niektórych osad jest już za późno na ewakuację.

Jedna trzecia parku narodowego w płomieniach. "Jest już za późno na ucieczkę"

Jedna trzecia parku narodowego w płomieniach. "Jest już za późno na ucieczkę"

Źródło:
ABC, VOA News

Na pewno będzie to kampania, która będzie bardzo polaryzowała i dzieliła społeczeństwo - mówiła o nadchodzącej kampanii prezydenckiej dr Anna Materska-Sosnowska w "Faktach po Faktach". Według prof. dr hab. Anny Pacześniak kampania może nie być merytoryczna, ale "emocjonująca i ciekawa". Z kolei prof. Andrzej Rychard powiedział, że jeżeli Karol Nawrocki mówi, że "nic nie uważa" w sprawie Romanowskiego, to pokazuje, że "jest odklejony nie tylko od partii, nie tylko od polityki, ale trochę i od rzeczywistości".

"Nawrocki odklejony nie tylko od partii i polityki, ale trochę i od rzeczywistości"

"Nawrocki odklejony nie tylko od partii i polityki, ale trochę i od rzeczywistości"

Źródło:
TVN24

Władze Mediolanu poinformowały, że od 1 stycznia 2025 roku wejdzie w życie zakaz palenia tytoniu w otwartych przestrzeniach publicznych, także na ulicy. Wyjątkiem będą odizolowane miejsca, w których będzie możliwe zachowanie odległości 10 metrów od innych osób. Zakaz nie dotyczy papierosów elektronicznych.

Od początku roku koniec z paleniem tytoniu w przestrzeniach publicznych

Od początku roku koniec z paleniem tytoniu w przestrzeniach publicznych

Źródło:
PAP

Władze Rosji ogłosiły stan wyjątkowy na szczeblu federalnym po wycieku mazutu do Cieśniny Kerczeńskiej łączącej morza Czarne i Azowskie - podały w czwartek rosyjskie agencje, powołując się na oświadczenie resortu sytuacji nadzwyczajnych. Wyciek doprowadził do katastrofy ekologicznej, a do sprzątania zanieczyszczonych terenów brakuje potrzebnego sprzętu.

Stan wyjątkowy w związku z sytuacją w Cieśninie Kerczeńskiej

Stan wyjątkowy w związku z sytuacją w Cieśninie Kerczeńskiej

Źródło:
PAP

W trakcie czwartkowego nalotu Izraela na lotnisko w Sanie pociski uderzyły "metry" od odwiedzającego Jemen szefa Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Tedros Adhanom Ghebreyesus napisał w mediach społecznościowych, że on i jego współpracownicy są bezpieczni.

"Zaledwie kilka metrów" od szefa WHO. Izrael ostrzelał lotnisko w Jemenie

"Zaledwie kilka metrów" od szefa WHO. Izrael ostrzelał lotnisko w Jemenie

Źródło:
PAP

Lawina śnieżna porwała skuter śnieżny w Utah. Jak przekazało lokalne centrum lawinowe, do zdarzenia doszło podczas wycieczki dwóch braci - jeden z nich przez przypadek wywołał zejście mas śniegu, które pochłonęło jego brata. Na szczęście mężczyźni posiadali odpowiedni sprzęt i wydostali się z pułapki.

Zbocze "zaczęło falować" i pochłonęło mężczyznę

Zbocze "zaczęło falować" i pochłonęło mężczyznę

Źródło:
CNN, Utah Avalanche Center

Pięć osób zostało rannych po zderzeniu karetki z samochodem osobowym pod Miechowem w woj. małopolskim. Jedną z osób poszkodowanych jest pacjentka, którą przewoził ambulans.

Karetka z pacjentką zderzyła się z samochodem. Pięć osób rannych

Karetka z pacjentką zderzyła się z samochodem. Pięć osób rannych

Źródło:
tvn24.pl

Dwie ofiary śmiertelne i jedna osoba, która trafiła do szpitala - do tragicznego wypadku doszło w drugi dzień świąt w Borucinie w powiecie kartuskim.

Tragiczny wypadek drogowy. Nie żyją dwie osoby, trzecia w szpitalu

Tragiczny wypadek drogowy. Nie żyją dwie osoby, trzecia w szpitalu

Źródło:
TVN24

W zbiorniku retencyjnym w okolicach Nidzicy w pierwszy dzień świąt odnaleziono ciało 47-letniego mężczyzny. Zarzut zabójstwa usłyszał 18-latek, który sam przyznał się do winy.

Ciało 47-latka w zbiorniku retencyjnym. Do zabójstwa przyznał się 18-latek

Ciało 47-latka w zbiorniku retencyjnym. Do zabójstwa przyznał się 18-latek

Źródło:
TVN24/RMF FM

Embraer 190, który rozbił się na zachodzie Kazachstanu, mógł zostać ostrzelany przez rosyjski system obrony przeciwlotniczej - podały portal Euronews i niezależna rosyjskojęzyczna telewizja Nastojaszczeje Wriemia. - Baku oczekuje, że strona rosyjska przyzna się do zestrzelenia azerskiego samolotu - przekazał Reutersowi informator związany ze śledztwem. W środę siły rosyjskie odpierały atak ukraińskich dronów na stolicę Czeczenii, gdzie miał wylądować samolot.

Grozny był atakowany przez drony, samolot spadł. Pojawiają się różne hipotezy

Grozny był atakowany przez drony, samolot spadł. Pojawiają się różne hipotezy

Źródło:
PAP, Nastojaszczeje Wriemia, Kommiersant, tvn24.pl, Reuters

Do szpitala w Nowogardzie (woj. zachodniopomorskie) w Boże Narodzenie trafiło 13-miesięczne dziecko ze śladami pobicia. Pracownicy lecznicy powiadomili policję. Policja sprawdza, czy doszło do znęcania się nad chłopcem przez jego matkę.

13-miesięczne dziecko w szpitalu. Policja sprawdza, czy doszło do znęcania

13-miesięczne dziecko w szpitalu. Policja sprawdza, czy doszło do znęcania

Źródło:
TVN24, RMF FM

Meteorolog zaginął podczas ekstremalnej śnieżycy w Bośni i Hercegowinie. Jak podały lokalne media, mężczyzna we wtorek rano udał się do obserwatorium na szczycie góry Bjelašnica i nie dał znaku życia. W czwartek akcję poszukiwawczą przerwano z uwagi na trudne warunki meteorologiczne.

Zaginął meteorolog. Szedł do pracy, gdy szalała burza śnieżna

Zaginął meteorolog. Szedł do pracy, gdy szalała burza śnieżna

Źródło:
vijesti.ba, Euronews

Władze w Pekinie dały zielone światło na budowę największej na świecie zapory wodnej, która ma powstać na rzece Yarlung Tsangpo na Wyżynie Tybetańskiej - przekazał w czwartek Reuters. Obawy co do wpływu nowego obiektu na środowisko wyraziły Indie oraz Bangladesz.

To ma być największy taki obiekt na świecie. Obawy w dwóch krajach

To ma być największy taki obiekt na świecie. Obawy w dwóch krajach

Źródło:
PAP

Kumulacja prac związanych z przygotowaniami do księgowego i podatkowego zamknięcia roku, a także konieczność dostosowania się do nowych przepisów sprawia, że końcówka roku dla wielu podatników będzie intensywnym okresem - przekazała doradczyni dodatkowa z kancelarii MDDP Anna Zielony. Sprawdź, jakie zmiany podatkowe wejdą w życie w 2025 roku.

Rewolucja w podatkach. Oto najważniejsze zmiany

Rewolucja w podatkach. Oto najważniejsze zmiany

Źródło:
PAP, gov.pl

Podczas świątecznego pokazu w cyrku w Neapolu lwy przestały słuchać się tresera. Gdy próbował je zdyscyplinować, jedno ze zwierząt skoczyło na drzwi klatki. Incydent wystraszył widownię. Część osób zaczęła w popłochu opuszczać występ. 

Chwile grozy w cyrku. Lwy skaczą, widzowie zerwali się z miejsc  

Chwile grozy w cyrku. Lwy skaczą, widzowie zerwali się z miejsc  

Źródło:
PAP, Corriere della Sera

W środę trzytygodniowa dziewczynka zamarzła na śmierć w Strefie Gazy. - Było bardzo zimno w nocy i nawet jako dorośli nie mogliśmy tego znieść. Nie mogliśmy się ogrzać - powiedział agencji Associated Press ojciec dziecka Mahmoud al-Faseeh. To trzeci taki przypadek w ciągu ostatnich dni.

Trzytygodniowa dziewczynka zamarzła na śmierć

Trzytygodniowa dziewczynka zamarzła na śmierć

Źródło:
The Guardian, CNN

Czternaście osób, w wieku od trzech do 78 lat, po kolacji wigilijnej trafiło do szpitali. Mieli zawroty głowy i zaburzenia równowagi, niektórzy wymiotowali. Okazało się, że wszyscy mieli w organizmach ślady marihuany. Z nieoficjalnych ustaleń TVN24 wynika, że ktoś dodał do potrawy stary olejek, który należał do zmarłej babci.

14 osób po kolacji wigilijnej trafiło do szpitali, miały w organizmach ślady marihuany. Nowe ustalenia

14 osób po kolacji wigilijnej trafiło do szpitali, miały w organizmach ślady marihuany. Nowe ustalenia

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, TVN24/Onet

Nie żyje Hudson Meek, 16-letni aktor znany z występu m.in. w filmie "Baby Driver". Jak informuje CNN, zmarł w następstwie upadku z jadącego pojazdu.

Nie żyje dziecięcy aktor, znany m.in. z filmu "Baby Driver". Hudson Meek miał 16 lat

Nie żyje dziecięcy aktor, znany m.in. z filmu "Baby Driver". Hudson Meek miał 16 lat

Źródło:
CNN, AL.com

Co najmniej osiem osób zostało rannych w wyniku ataku rosyjskiego drona kamikadze na miasto Nikopol w obwodzie dniepropietrowskim - poinformowała Państwowa Służba Ukrainy do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych.  

Dron kamikadze zaatakował ludzi na rynku

Dron kamikadze zaatakował ludzi na rynku

Źródło:
NV, tvn24.pl

Jedna z osób będących na pokładzie samolotu azerskich linii lotniczych zarejestrowała ostatnie chwile przed rozbiciem się maszyny w środę w Kazachstanie. Na nagraniu widać między innymi pasażerów w maskach tlenowych. W katastrofie zginęło kilkadziesiąt osób, a pozostali z obrażeniami trafili do szpitala.

Nagrał ostatnie chwile przed tragedią

Nagrał ostatnie chwile przed tragedią

Źródło:
Reuters, PAP

Francuski kurort narciarski Avoriaz zajął pierwsze miejsce w rankingu najpiękniejszych ośrodków narciarskich w Europie. Obiekt wyróżnia się wyjątkową scenerią i nowatorską architekturą, co sprawia, że przyciąga nie tylko narciarzy, ale także miłośników kolarstwa czy pieszych wędrówek.

Wybrano najpiękniejszy ośrodek narciarski w Europie

Wybrano najpiękniejszy ośrodek narciarski w Europie

Źródło:
PAP
Ile wart jest zakaz prowadzenia pojazdów? Łukasz Ż. poszedł siedzieć po trzecim wyroku

Ile wart jest zakaz prowadzenia pojazdów? Łukasz Ż. poszedł siedzieć po trzecim wyroku

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Czy w Japonii stwierdzono, że nie należy "kontynuować stosowania szczepionek mRNA", bo są niebezpieczne? Nie. Krążące w sieci nagranie "przełomowej konferencji" to antyszczepionkowa dezinformacja; tezy niepotwierdzone faktami. Przestrzegamy przed rozpowszechnianiem.

"Biją na alarm" z powodu szczepień? Fałsz o nowej generacji szczepionek

"Biją na alarm" z powodu szczepień? Fałsz o nowej generacji szczepionek

Źródło:
Konkret24
Chiński Big Tech i "miliard smartfonów". Kim jest nowy doradca rządu od sztucznej inteligencji?

Chiński Big Tech i "miliard smartfonów". Kim jest nowy doradca rządu od sztucznej inteligencji?

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Jeśli świątecznych potraw zostało zbyt wiele, można je przynieść do jadłodzielni - to miejsca, w których w specjalnie oznaczonych lodówkach i szafkach można pozostawić jedzenie lub skorzystać z tego, co zostawili inni.

Nadmiar świątecznego jedzenia? Możesz je przynieść do jadłodzielni

Nadmiar świątecznego jedzenia? Możesz je przynieść do jadłodzielni

Źródło:
TVN24, tvnwarszawa.pl

Najbliższy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już za miesiąc. WOŚP ponownie zagra na całym świecie, tym razem dla onkologii i hematologii dziecięcej. O przygotowaniach do tego wyjątkowego dnia w rozmowie z TVN24 opowiedzieli przedstawiciele sztabów na Antarktyce i indonezyjskiej wyspie Bali. Co planują?  

WOŚP ponownie zagra na całym świecie. Wolontariusze z Bali i Antarktyki szykują się na wielki finał

WOŚP ponownie zagra na całym świecie. Wolontariusze z Bali i Antarktyki szykują się na wielki finał

Źródło:
tvn24.pl

26 stycznia odbędzie się 33. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która zagra dla onkologii i hematologii dziecięcej. Dziennikarz TVN24 Artur Molęda wystawił na aukcję WOŚP wyjątkowe zdjęcie dwóch amerykańskich myśliwców F-35 i polskiego F-16 z podpisami. O szczegółach opowiedział w studiu TVN24.

Jako pierwszy polski dziennikarz poleciał myśliwcem F-16. Artur Molęda przekazał na WOŚP "niebywałą pamiątkę"

Jako pierwszy polski dziennikarz poleciał myśliwcem F-16. Artur Molęda przekazał na WOŚP "niebywałą pamiątkę"

Źródło:
TVN24