Andrzej Czuma nowym-starym przewodniczącym komisji ds. nacisków. Choć wybór miał w kieszeni, poparł samego siebie. Głosowanie poprzedziły ostre spory, które w tej komisji stały się już normą. PiS zarzuciło PO, że posiedzenie zostało zwołane niezgodnie z prawem.
Na początku posiedzenia politycy PiS: Marzena Wróbel i Arkadiusz Mularczyk dowodzili przez kilkanaście minut, iż wtorkowe posiedzenie zostało zwołane w sposób nielegalny. Ponieważ zrobił to jednoosobowo poseł PO Robert Węgrzyn, jako członek prezydium.
- Platforma zawłaszczyła prezydia wszystkich komisji śledczych. Naruszono dobry zwyczaj w Sejmie. Opozycja nie może być tak źle traktowana, jak przez PO i PSL - przekonywała posłanka Wróbel, przy okazji zarzutów o bezprawne zwołanie posiedzenia.
Wtórował jej Mulraczyk. - Tylko przewodniczący i komisja może zwołać posiedzenie - dodał.
Ale sejmowi eksperci z sejmowego biura legislacyjnego byli niewzruszeni. - Komisja została zwołana prawidłowo, przez prezydium - stwierdzili. - Wdawanie się w szczegółowe dywagacje co do terminów nie zmieni postaci rzeczy - dodali, nawiązując do postulatu posłanki Wróbel, która domagała się, by wyjaśnić, czy jeden poseł to już prezydium, czy nie.
PiS: Czuma nie powinien być przewodniczącym
Kiedy już rozstrzygnięto, że posiedzenie zostało zwołane prawidłowo, wybrano nowego przewodniczącego. Został nim nowy-stary przewodniczący, były minister sprawiedliwości Andrzej Czuma. Z komisji odszedł, kiedy w resorcie zastąpił Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Po odwołaniu z rządu - w efekcie afery hazardowej - powrócił do funkcji sejmowego śledczego.
Jego kontrkandydatka, posłanka Wróbel przepadła z kretesem - głos oddał na nią tylko Mularczyk, ona sama nie podniosła ręki. W przeciwieństwie do Czumy, który - choć wygraną miał w kieszeni (dwa głosy za jego kandydaturą z PO i jeden z PSL) - zagłosował sam na siebie.
Tuż przed głosowaniem Mularczyk przekonywał, że Czuma nie powinien wrócić na stanowisko przewodniczącego. - Nikt nie kwestionuje jego życiorysu, aczkolwiek były tam też mniej chlubne historie, o których słyszeliśmy, związane z kartami kredytowymi (chodzi o długi Czumy, kiedy mieszkał w USA - red.), ale nie o tym chcę mówić - przekonywał poseł PiS.
I wyjaśnił, że ma zastrzeżenia związane z tym, że Czuma był ministrem sprawiedliwości. - Nadzorował pan wszystkie postępowania, które są objęte postępowaniem komisji. Spotykał się pan z Mariuszem Kamińskim (były szef CBA - red.), spotykał się pan też z prokuratorami, którzy postawili mu zarzuty. Czy nie uważa pan, że nie tylko nie powinien pan pełnić funkcji przewodniczącego, ale też wchodzić w jej skład? - pytał. I dodał, że wybór Czumy będzie niezgodny z uchwałą o komisji śledczej, gdyż były minister sprawiedliwości - ze względu na pracę w resorcie - sam mógłby być jej świadkiem. Poza tym - jak dowodził - przepisy wykluczają z komisji tych, którzy mogliby mieć procesowy udział w sprawach badanych przez sejmowych śledczych.
Czuma, odpowiadając na zarzuty Mularczyka, stwierdził że nie ma sobie nic do zarzucenia. - Tak, spotykałem się z prokuratorami, ale nie ma to związku z pracami komisji. Temat spotkań z Mariuszem Kamińskim też nie ma związku z komisją - powiedział. A potem dowodził, że Mularczyk nie zna się na przepisach. - Udział procesowy to strony i sędzia, wiadomo to już od czasów rzymskich. Ktoś, kto jest zwierzchnikiem prokuratorów, nie jest uczestnikiem procedury - dodał.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24