Czteroletni chłopiec zginął w pożarze we wsi Bejsce (Świętokrzyskie). Był jednym z trójki dzieci, które bawiąc się na strychu stodoły, najprawdopodobniej zaprószyły ogień.
Matce udało się uratować z płonącej stodoły dwoje dzieci.
Ogień najprawdopodobniej zaprószyły dzieci, które bawiły się w stodole skorek, swietokrzyskie
Kiedy na miejsce przyjechała straż pożarna, budynek był w ogniu. Część dachu zawaliła się do środka. Kiedy ratownicy weszli do budynku, znaleźli w nim zwłoki dziecka. - Ogień najprawdopodobniej zaprószyły dzieci, które bawiły się w stodole - powiedział rzecznik świętokrzyskiej policji kom. Krzysztof Skorek.
Wiadomo, że kiedy wybuchł pożar, kobieta była trzeźwa. Po stracie chłopca, ma ich jeszcze czworo. Obecnie wychowuje je samotnie, ponieważ jej mąż przebywa za granicą.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24