- Człowiek wyjechał cały i zdrowy. Emocje jeszcze nie do końca puściły. Człowiek jest dalej taki w amoku - mówił cytowany przez RMF FM jeden z górników z kopalni "Rudna", który był przez siedem godzin uwięziony pod ziemią.
- Kurz, dym był, nic nie było widać. Wierzyliśmy w to, że uda nam się (dostać) drogami ucieczkowymi do szybów, ale wyszło tak, że zasypało drogi ucieczkowe i czekaliśmy na ratowników - relacjonował dla radia górnik.
Wczoraj w nocy on i 18 innych mężczyzn z powodu wstrząsu zostało uwięzionych ok. 1000 metrów pod ziemią. Rano grupie ratowników udało się dotrzeć do zasypanych górników i wydobyć ich na powierzchnię. Nikomu nic poważnego się nie stało.
Do trwającego ok. 10 sekund wstrząsu o sile blisko 5 stopni w skali Richtera doszło we wtorek późnym wieczorem. W momencie wstrząsu w zagrożonym rejonie pracowało 42 górników i natychmiast po jego zakończeniu przeprowadzona została ewakuacja znajdujących się pod ziemią pracowników.
Czterech górników zostało rannych. Trzech z nich opuściło zagrożony obszar o własnych siłach, jeden został wyniesiony na noszach.
"Bez kontaktu"
Pierwotnie poinformowano o 17 zaginionych górnikach, jednak w trakcie akcji poszukiwawczej ta liczba wzrosła do 19. Z zasypanymi nie było żadnego kontaktu, ponieważ w wyniku wstrząsu zerwane zostały wszystkie linie radiowe i światłowodowe.
W akcji poszukiwawczej brało udział ok. 25 ratowników, którzy odgruzowywali teren przy użyciu trzech specjalistycznych maszyn. Akcja zakończyła się jednak dopiero w momencie wyprowadzenia ostatniego górnika na powierzchnię.
Autor: abs/iga / Źródło: RMF FM, PAP
Źródło zdjęcia głównego: kghm.pl