Wezwał policję do zakłócania ciszy, został pobity w swoim mieszkaniu. Syn prokuratorów idzie do więzienia

Wyważyli drzwi i pobili 25-letniego mieszkańca
Brutalna zemsta za wezwanie policji. Śledztwo szło opornie, bo atakował syn prokuratorów (wideo z 2017 roku)
Źródło: Fakty TVN

Mateusz T., syn prokuratorów z Częstochowy, został skazany na dwa lata więzienia za włamanie się do sąsiada i pobicie go z użyciem toporka. Pokrzywdzony doznał wielu obrażeń, między innymi wstrząśnienia mózgu i złamania żebra. Napastnikowi towarzyszył Adam C., ówczesny prezes jednego z klubów piłkarskich, który został skazany na rok i 10 miesięcy pozbawienia wolności. Obaj od wyroku się odwołali, sąd apelacyjny podtrzymał jednak rozstrzygnięcie z pierwszej instancji.

- Sąd okręgowy podtrzymał w całości wyrok sądu rejonowego dla Mateusza T. i Adama C. Uznał, że wyrok sądu pierwszej instancji był prawidłowy co do brzmienia i kary - mówi Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Oznacza to, że Mateusz T. spędzi w więzieniu dwa lata, a jego kolega Adam C. - rok i 10 miesięcy. Wyrok jest prawomocny.

Wedle sądu, obaj napadli na sąsiada w bloku, pana Adama, za to, że ten wezwał do nich policję, gdy w nocy zakłócali ciszę. C. był wtedy prezesem klubu piłkarskiego. Rodzice T. są prokuratorami w Częstochowie.

Poprosił o ściszenie muzyki, gdy to nie pomogło, wezwał policję

Do napaści doszło w nocy z 26 na 27 sierpnia 2017 roku w budynku przy ulicy Michałowskiego w Częstochowie. T. i C. imprezowali w mieszkaniu w bloku. Pan Adam, który mieszkał nad nimi z żoną, prosił mężczyzn o ściszenie muzyki. Gdy nie odniosło to skutku, wezwał policję. Za to miał zostać napadnięty i pobity we własnym mieszkaniu przez skazanych.

Ci nie zaprzeczali, że włamali się do mieszkania. T. przyznał, że bił i kopał sąsiada, ale nie toporkiem. Twierdził, że wziął to narzędzie i wyrzucił w krzaki.

Po napadzie pan Adam wyprowadził się z mieszkania na Michałowskiego i już nigdy tam nie wrócił. Jego małżeństwo się rozpadło.

Na pierwszej rozprawie zgodził się na mediację, która jednak nie doszła do skutku.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Bestialskie, ale nie chuligańskie

Sędzia Anna Stasiak, która orzekała w pierwszej instancji, mówiła w uzasadnieniu, że "nawet na nagraniu widać, że [oskarżeni] chcieli dostać się do mieszkania Sz. każdym sposobem". Chodzi o filmiki, które w trakcie włamania zarejestrował telefonem Sz.

- Zdaniem sądu nie udało się ustalić ponad wszelką wątpliwość, kto był pomysłodawcą, ale nie ulega wątpliwości, że cel był wspólny - mówiła sędzia. - Celem było danie nauczki pokrzywdzonemu.

Przestępstwo, jak mówiła sędzia Stasiak, miało charakter chuligański, bo skazani dopuścili się kilku czynów (włamanie, pobicie, groźby), działali publicznie (w klatce schodowej) i swoim zachowaniem wykazali się "rażącym lekceważenie dla porządku prawnego". - Znamienne w tej sprawie jest to, że po zdarzeniu polegającym na zwróceniu uwagi, żeby nie przeszkadzać w spoczynku - bo to było po 22 - doszło do tak brutalnego zachowania sprawców - podkreśliła. - Nie było powodu, żeby to miało miejsce - dodała. - Osobie przeciętnej trudno wyobrazić sobie takie zdarzenie.

Znowu przywołała nagrania telefoniczne, które wskazują, że było to "brutalne i bezwzględne". - Osobę pokrzywdzoną chciano przedstawić jako prowokatora. Ktoś, kto potrzebował tylko spoczynku, został niemal zakatowany przez osoby, które z nieznanych sądowi przyczyn zachowywały się w sposób bezkarny.

"Zniszczyli życie kilku osób"

- Jego rola w tym zdarzeniu była wiodąca - mówiła sędzia o synu prokuratorów. - On był bardziej agresywny, zadawał silne uderzenia, stosował agresję słowną. Pokrzywdzony doznał poważnych rozległych obrażeń ciała i nie miał praktycznie żadnej możliwości obrony. Oskarżony po zdarzeniu nie zrobił nic, po prostu zostawił pokrzywdzonego i odszedł.

Poruszyła temat toporka. - Z zeznań pokrzywdzonego wynika, że wybierali się w góry i miał go używać w górach. Gdyby nie było silikonowej nakładki, to pokrzywdzony mógłby umrzeć albo doznać jeszcze poważniejszych obrażeń. Przeżywa traumę do dnia dzisiejszego - dodała sędzia Stasiak.

- Należy podkreślić, że były to działanie bestialskie, okrutne, barbarzyńskie, pod wpływem alkoholu. Takie zachowania wymagają napiętnowania tak, aby osoby pokrzywdzone nie czuły się z góry skazane na przegraną. Tak nie jest w państwie prawa i państwie praworządnym - podsumowała.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Policjanci nie wyważyli drzwi do mieszkania, w którym był przestępca. Nie zatrzymali go, gdy dzień później zgłosił się na komisariat. Sąd odrzucił wniosek o areszt, bo syn prokuratorów, choć pobił kogoś brutalnie, to zrobił to po raz pierwszy

Czytaj także: