Prokuratura zdecydowała, że nie będzie stawiać zarzutów Czeczence, której trójka dzieci zginęła w Bieszczadach w czasie przekraczania "zielonej granicy". Kamisa zaprzeczyła, że przez Bieszczady szła w większej grupie. - Opowiedziała nam zatrważającą historię - mówią prokuratorzy i policja.
Zatrważająca historia Kamisy W obecności biegłego tłumacza Kamisa D. została przesłuchana przez dwie policjantki z Komendy w Ustrzykach Dolnych. Przy przesłuchaniu obecny był także przedstawiciel Straży Granicznej. Przez cały czas kobieta była objęta opieką medyczną - poinformował rzecznik podkarpackiej policji komisarz Mariusz Skiba.
Kobieta opowiedziała cały przebieg swojej ucieczki z Czeczenii. Najpierw dotarła z rodziną do Moskwy, gdzie skontaktowała się z ludźmi, którzy mieli zorganizować jej przerzut do Austrii. Zapłaciła tym ludziom 2 tysiące dolarów - relacjonował prokurator okręgowy w Krośnie Andrzej Dworzański. - Kiedy była na granicy ukraińskiej, przewodnik wskazał jej kierunek, w którym ma iść. Nie wiadomo, czy źle jej pokazał, czy ona sama zbłądziła. Z jej wyjaśnień wynika, że błąkała się ok. 24 godzin. Kiedy skończyło się jedzenie, przytomność zaczęła tracić jedna z córek. Wówczas zostawiła je, a sama ruszyła szukać pomocy - opowiadał prokurator. Mąż Czeczenki nie przyjedzie Mąż Kamisy nie spotka się ze swoją żoną w szpitalu. Jak poinformowała Elzbieta Pikor z Bieszczadzkiej Służby Straży Granicznej dowiedziała się, że mężczyzna zamierza wyjechać do Moskwy.
Na miejscu jest już natomiast wuj kobiety, który mieszka w Austrii. To do niego prawdopodobnie chciała dotrzeć Kamisa D.
Dotychczas Kamisa D. nie zgłosiła chęci ubiegania się o status uchodźcy, ale ostateczną decyzję w tej sprawie ma podjąć po spotkaniu z mężem.
W Rzeszowie odbyła się sekcja zwłok córek Kamisy. Teraz ciała mają być przetransportowane do Warszawy, a stamtąd do Czeczenii. Matka i rodzina chcą, aby właśnie tam zostały dziewczynki pochowane.
Zdaniem prokuratora Dworzańskiego, kobieta musi być jeszcze przesłuchana. - Kamisa D. niewiele powiedziała na temat przerzutu i ludzi, którym zapłaciła. Musimy tę kwestię wyjaśnić - dodał. Niedługo opuszczą szpital Kamisa i jej dwuletni syn fizycznie czują się coraz lepiej i w ciągu kilku najbliższych dni będą mogli opuścić szpital. - Stan fizyczny matki i dziecka systematycznie się poprawia, w miarę sił dochodzą do siebie. Natomiast stan psychiczny, depresja, szok - to na pewno potrwa dłużej i będzie wymagało długotrwałego wsparcia i leczenia psychologicznego - mówi jeden z lekarzy opiekujących się Kamisą i dwuletnim Magomedem.
W niedzielę Kamisę i syna odwiedziła w szpitalu w Ustrzykach Dolnych prezydentowa Maria Kaczyńska. - Od niej zależy, czy dostanie status uchodźcy, bo my pomożemy. Polska jak najbardziej chce pomóc, otoczyć ją opieką - mówiła Maria Kaczyńska po spotkaniu. Dziewczynki prawdopodobnie umarły z zimna W nocy z czwartku na piątek funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej znaleźli Czeczenkę - 36-letnią Kamisę D., która próbowała przedostać się do Polski przez tzw. zieloną granicę wraz z czwórką dzieci. Matka wraz z dwuletnim synem Magometem została przetransportowana do szpitala.
Jej trzy córki: 13-letnia Xaea, 10-letnia Ceda i 6-letnia Elina zmarły najprawdopodobniej z powodu wychłodzenia i wycieńczenia. Ich ciała znaleziono w wysokich Bieszczadach na granicy Polski i Ukrainy. Zwłoki przykryte były liśćmi paproci. Cała rodzina była ubrana w letnią odzież, jedna z dziewczynek nie miała nawet butów. W czwartek w nocy temperatura w miejscu, gdzie znaleziono ciała dziewczynek, spadła do około 3 stopni Celsjusza.
W 2006 roku Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej zanotował 164 nielegalne przekroczenia granicy państwowej. Wzięło w nich udział 455 osób. W tym roku (dane do sierpnia) zanotowano 49 takich przypadków. Nielegalnie przekroczyło granice 126 osób. Najczęściej zatrzymywani byli obywatelami Wietnamu, Ukrainy i Mołdawii.
Źródło: TVN24, PAP