Mapa stolicy, a na niej coraz więcej miejsc, do których ktoś zgłasza własnościowe roszczenia. W sumie jest ich około 7 tysięcy. Ta mapa doskonale pokazuje gigantyczną skalę problemu, od którego politycy dotąd uciekali jak mogli. Dlatego też Polska jest ostatnim krajem w Europie bez ustawy reprywatyzacyjnej. Materiał magazynu "Czarno na Białym".
Aleksander Zawada nie musiałby przez 21 lat walczyć o zwrot rodzinnej kamienicy, która w tym czasie popadła w całkowitą ruinę, gdyby ustawa reprywatyzacyjna weszła w życie na początku lat 90., razem z pierwszymi politycznymi zapowiedziami jej uchwalenia.
- Po tylu latach zaniechań cokolwiek będzie zrobione, nie będzie do końca sprawiedliwe. Ja niby dostałem 100 procent zwrotu w naturze. 100 procent bez okien jest inne niż 100 procent w pełni sprawnego budynku - mówi Zawada.
Takiego jak budynek w warszawskim Śródmieściu, który przejął znany kupiec roszczeń. Biznesmen nabył od spadkobierczyni - staruszki - prawa do tej nieruchomości za 50 zł.
Gdyby ustawa weszła w życie, nie byłoby również ani tej zadziwiającej historii, ani sprawy szkoły, która musiała się wynieść. Gimnazjum przy ul. Twardej w Warszawie, stało na terenach objętych roszczeniami. Dziś został pusty budynek i wciąż nieuregulowana sprawa własności.
20 mld zł roszczeń w samej stolicy
Krzysztof Łaszkiewicz, były wiceminister skarbu w rządzie Jerzego Buzka i Donalda Tuska, jak mało kto zna problem dzikiej reprywatyzacji. Ma proste rozwiązanie - odszkodowania.
Pracując w dwóch rządach był współautorem dwóch najważniejszych spośród aż 14 propozycji, jakie pojawiły się w ciągu 27 lat wolnej Polski. Tej z 2001 roku przewidującej 50 proc. odszkodowania dla byłych właścicieli - zawetowanej przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, oraz tej z 2008 roku, gdy rządzący mówili już o 20 proc. rekompensaty wartości utraconej nieruchomości.
- Chcemy jako ostatni kraj w Unii Europejskiej sfinalizować wreszcie ten dość gorszący, bo bardzo długo trwający proces, przywracający przede wszystkim elementarne poczucie sprawiedliwości i własności - tak mówił ówczesny premier Donald Tusk jeszcze na początku 2008 r. Pół roku później wybuchł kryzys i projekt ustawy reprywatyzacyjnej wylądował w szufladzie. Dzika reprywatyzacja postępowała. Jej rachunek rósł. Dziś skala roszczeń w całym kraju to aż 70 mld zł, z czego 20 mld to roszczenia w samej Warszawie.
W ostatnich latach z ogólnokrajowego funduszu reprywatyzacyjnego wypłacono w gotówce 4 mld zł odszkodowań. Sama stolica wydała ponad miliard zł oddając przy tym ponad 3000 nieruchomości.
Mapa roszczeń powiększa się
Rychłego końca problemu jednak nie widać. Teraz, gdy wybuchła afera reprywatyzacyjna Platforma szybko przypomina sobie o szufladzie.
- Dzisiaj dopiero wróciła właśnie do tamtego projekt, ale zmuszona okolicznościami, jakie zaistniały w tej chwili - zwraca uwagę Ryszard Grzesiuła ze stowarzyszenia "Dekretowiec"
W warszawskim ratuszu trwa reprywatyzacyjne trzęsienie ziemi, a karty rozdaje rządzące Prawo i Sprawiedliwość. W sprawie ustawy reprywatyzacyjnej politycy rządzącej partii nie spieszą się jednak z działaniami.
Na rozwiązanie stolica czeka od ponad ćwierć wieku, a mapa roszczeń powiększa się i obejmuje prawie wszystkie dzielnice Warszawy. Jest około 7000 warszawskich nieruchomości, które jeszcze mogą zostać reprywatyzowane.
PO sięga po projekt, PiS się przyjrzy
Jacek Sasin z PiS pytany czy partia rządząca wyjdzie ze swoją inicjatywą dot. ustawy reprywatyzacyjnej, mówi: na razie musimy zobaczyć, jak będzie się rozwijała ta afera reprywatyzacyjna, która jest w Warszawie. - Nie chodzi o to, żeby się ścigać w tej sprawie na projekty - dodaje.
Dwa lata temu, gdy kandydował na prezydenta Warszawy w czasie kampanii wyborczej obiecywał wyraźnie: oczywiście potrzebna jest ustawa reprywatyzacyjna. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Ja deklarowałem i podtrzymuję to również w tej chwili, że jeśli zostanę prezydentem Warszawy, stworzę obywatelski projekt ustawy w tej sprawie.
PiS obiecuje, że przyjrzy się projektowi Platformy Obywatelskiej. Ten zakłada przede wszystkim odszkodowania dla byłych właścicieli. Obliczone na podstawie wartości zabranej nieruchomości z 1945 roku. Działki i budynki miałyby trafić tylko do prawowitych właścicieli i spadkobierców. Zwrot kamienic z lokatorami byłby zakazany.
- To będzie dokonywane przez rzeczoznawców. Każdy rzeczoznawca na podstawie analizy stanu nieruchomości w roku 45. (...) oszacuje jej wartość - tłumaczy Marcin Kierwiński z PO.
Te kalkulacje oznaczałyby odszkodowanie w wysokości od 10 do 20 proc. dzisiejszej wartości nieruchomości. Nie wiadomo, co w temacie ustawy reprywatyzacyjnej zrobi prezes PiS Jarosław Kaczyński. Osiem lat temu miał poważne wątpliwości i wzywał do referendum w tej sprawie.
Gdy poprzedni rząd uchwalał tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną tylko trzech posłów PiS-u było za zmianami. Reszta klubu się wstrzymała.
Mała ustawa, która dopiero 17 września wejdzie w życie ograniczy działania handlarzy roszczeniami oraz zablokuje oddawanie działek, na których są szkoły czy parki. To jednak nie rozwiązuje problemu do końca, bo wciąż to urzędnicy i sąd decydują o tym, kto otrzyma zwrot zabranej nieruchomości.
Sprawy trwają latami - choć paradoksalnie sądowe wyroki nie raz oznaczają dużo wyższy zysk dla walczącego o zwrot niż procent odszkodowania.
Propozycja stowarzyszenia "Dekretowiec"
Swoją propozycję zakończenia dzikiej reprywatyzacji przedstawiło rządowi PiS także stowarzyszenie skupiające ludzi wciąż walczących o odzyskanie dekretem Bieruta rodzinnych nieruchomości.
- Przedstawiłem projekt panu Morawieckiemu, wicepremierowi. Pan Morawiecki mówi: "proszę pana, to jest genialny projekt. I pod względem prawnym jest czysty i pod względem ekonomicznym, no ale ja tego nie będę realizował ze względów politycznych". Bo trzeba by było porozumienia kierownictwa miasta, czyli prezydenta i całej ekipy z rządem - mówi Ryszard Grzesiuła ze stowarzyszenia "Dekretowiec".
Jeżeli rządzący zajmą się propozycją ustawy reprywatyzacyjnej w wersji Platformy, będzie to 15 projekt jaki w temacie reprywatyzacji od 1989 r. trafi do Sejmu.
Autor: js//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24