Przyznane sobie przez Prezydium Sejmu premie o łącznej wysokości ćwierć miliona budzą oburzenie u polityków reprezentujących niemal wszystkie partie. "Nie zamierzam się wstydzić i tłumaczyć za bezwstydną chciwość !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!" - napisał zdenerwowany Janusz Piechociński. - W tej sytuacji, kiedy zachęcamy i namawiamy wszystkich do zaciskania pasa i do oszczędności, taka decyzja siłą rzeczy musi budzić emocje i kontrowersje - mówił z kolei rzecznik rządu, Paweł Graś.
Prezydium Sejmu przyznało sobie premie roczne na łączną kwotę 245 tys. zł. Największą nagrodę otrzymała marszałek Ewa Kopacz (45 tys. zł).
Pozostali wicemarszałkowie - Cezary Grabarczyk z PO, Marek Kuchciński z PiS, Eugeniusz Grzeszczak z PSL, Jerzy Wenderlich z SLD oraz Wanda Nowicka z RP - dostali po 40 tys. zł.
Graś: Ta decyzja nie przyniesie popularności marszałkom
Wysokość premii skomentował Paweł Graś, choć zaznaczył, że nie wypada mu oceniać decyzji podjętych przez Prezydium Sejmu.
- To jest decyzja, która na pewno popularności marszałkom Sejmu nie przyniesie. W tej sytuacji, kiedy zachęcamy i namawiamy wszystkich do zaciskania pasa i do oszczędności, taka decyzja siłą rzeczy musi budzić emocje i kontrowersje - skomentował rzecznik rządu.
Graś dodał, że ministrowie podobnych premii nie dostają. - Ministrowie są od wielu lat pozbawieni nagród. Incydentalnie nagrody otrzymują, ale są to pojedyncze przypadki - powiedział.
"Popełniono błąd"
Sprawą przyznania premii oburzony jest prezes PSL, wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński. Ujście swoim emocjom dał na Facebooku. "Jak Prezydium Sejmu nie jest posłami to nagroda z mocy prawa się należy (choć solidarność ze sferą budżetową generalnie od 5 lat bez podwyżek zobowiązuje), ale z tego co pamiętam to żeby być Prezydium trzeba być posłem" - napisał.
Szef ludowców zaapelował do marszałek i wicemarszałków, aby "zrezygnowali z mandatu poselskiego". "Wtedy będzie mówiąc krótko trochę mniej wstydu" - ironizował dalej. A na koniec dodał: "Nie zamierzam się wstydzić i tłumaczyć za bezwstydną chciwość !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!" (liczba wykrzykników oryginalna). Również poseł Eugeniusz Kłopotek z PSL nie ukrywa swojej złości w związku z przyznaniem premii. - Jestem wkurzony - mówi wprost. - Nie ma znaczenia, czy to mój kolega, czy nie. Po prostu popełniono błąd - dodaje.
"To jest chyba nie do końca etyczne"
Robert Biedroń uważa, że jego partyjna koleżanka, wicemarszałek Wanda Nowicka o nagrodzie dla siebie nie wie, bo nie ma jej w kraju. Sam fakt jej przyznania krytykuje. - Szczególnie w czasach kryzysu tego typu rozdawnictwo może być - dyplomatycznie mówiąc - zaskakujące.
- To jest chyba nie do końca etyczne i eleganckie wobec i Sejmu, i parlamentarzystów - mówi z kolei Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski, która nie posiada w Sejmie swojego wicemarszałka.
Przyznanie nagród Prezydium Sejmu krytykuje także europoseł PJN Marek Migalski. - Tu jest kwestia stylu. Jeśli by oni ciężko pracowali, to niech są nagradzani. Natomiast nie widzę, żeby te kilka osób jakoś w pocie czoła przyczyniało się do wzrostu gospodarczego w Polsce i do tego, żeby ludzie żyli szczęśliwie - mówił w programie "Jeden na Jeden" w TVN24.
Swoich sejmowych kolegów broni jedynie Ryszard Kalisz z SLD. - Odnoszenie członków Prezydium Sejmu do kategorii tych najmniej zarabiających to jest zwykły populizm - przekonuje.
Autor: nsz,db/tr,tka / Źródło: tvn24.pl , TVN24