Naukowcy odkryli, że bakterie boreliozy przyczepiają się do ścian naczyń krwionośnych i przemieszczają się po nich niezależnie od przepływu krwi. - To jest ten mechanizm, który pozwala bateriom przetrwać. Jeżeli my ten mechanizm poznamy, to jest szansa na lek, który ten mechanizm będzie niszczył - tłumaczył na antenie TVN24 dr. n.med. Paweł Grzesiowski, lekarz z Centrum Medycyny Zapobiegawczej.
Najnowsze opracowanie, opublikowane w czasopiśmie "Cell Reports" może pomóc w walce boreliozą. Wyniki analiz badań sugerują, że naukowcy mogą wykorzystać oddziaływania pomiędzy bakteriami i naczyniami krwionośnymi, by spowolnić rozwój choroby lub zapobiec rozprzestrzenianiu się jej.
Nowe fakty na temat choroby
- To jest raport, który dostarcza nowych informacji o zjawisku, które już troszkę wcześniej było stwierdzone, mianowicie bakterie, żeby zakazić człowieka, nie mogą poddawać się zupełnie bezwolnie przepływowi krwi, czyli muszą mieć jakieś mechanizmy, którymi się zaczepiają jak haczykami w naszych naczyniach krwionośnych i muszą przetrwać przepływ krwi bo inaczej bardzo łatwo zostaną usunięte - tłumaczył dr. n.med. Paweł Grzesiowski, lekarz z Centrum Medycyny Zapobiegawczej. Jak ocenił, "coraz bardziej zbliżamy się do rozpoznania z czego składają się te haczyki i tak naprawdę do czego się przyczepiają w naszych naczyniach".
- Te badania dostarczyły kolejnej wiedzy, ponieważ jeśli poznamy skład tych haczyków, będziemy wiedzieli jak one są zbudowane, to jesteśmy w stanie również z czasem zniszczyć te haczyki np. odpowiednimi lekami - powiedział. Grzesiowski tłumaczył, że zaraz po ukąszeniu kleszcza, jeśli znajduje się on odpowiednio długo w naszym organizmie, to namnażają się pierwsze komórki bakterii borelii. - Lądują w naszych naczyniach, czyli w maleńkich rureczkach, w których płynie dosyć żwawo krew. Jeżeli wyobrazimy sobie taką bakterię jak małego ludzika, to jeżeli ten ludzik zostanie porwany prądem tak jak powiedzmy wpadłby do rzeki, jeżeli prąd krwi porwie takiego ludzika, to prędzej czy później on trafi do płuc, a tam czekają już na czele leukocyty, żeby zamknąć sprawę i zjeść takiego ludzika - wyjaśnił. - Jeżeli ten ludzik ma przetrwać w naczyniach, musi jakimś haczykiem złapać się ściany naczynia i zacząć wędrować w dokładnie odwrotną stronę - dodał.
"Jest szansa na lek"
Jak ocenił Grzesiowski, badacze zbliżyli się do tego, żeby określić z czego zbudowany jest haczyk i jak dokładnie wygląda jego mechanizm. - Poznawanie takich mechanizmów służy przede wszystkim myśleniu o tym jak zapobiec odległym skutkom boreliozy, dlatego, że jest to choroba która oprócz tego, że daje objawy zaraz po ukąszeniu, to później bakterie są w stanie przetrwać wiele miesięcy w naszym organizmie i lokalizują się już w organach - powiedział.
Dodał, że często nie jesteśmy w stanie znaleźć ich we krwi, natomiast znajdują się np. w stawach, nerkach lub w sercu.
Choroba nie jest łatwa do rozpoznania
Według Grzesiowskiego borelioza "zrobiła w ciągu ostatnich 20 lat wielka karierę" i rozpoznano bardzo dużo rożnych przypadków tej choroby. - Mamy coraz więcej sytuacji trudnych, gdzie przychodzą pacjenci pokąsani przez kleszcze i domagają się leczenia, diagnostyki. Choroba nie jest łatwa do rozpoznania dlatego, że często po ukąszeniu nie ma właściwie żadnego śladu. Dodał, że po kilku dniach lub tygodniach od ukąszenia może pojawić się zaczerwienienie lub inne nietypowe objawy jak powiększenie węzłów chłonnych lub zapalenie stawu kolanowego. - To powinno nas bardzo mocno zaniepokoić - zaalarmował lekarz. Jak podkreślił, dostępność diagnostyki boreliozy jest powszechna. Zaznaczył jednak, że pierwsze testy krwi mogą czasem okazać się fałszywie dodatnie. Zadaniem lekarzy jest interpretacja tego wyniku. - Leczenie boreliozy to jest wielotygodniowe leczenie antybiotykiem. to nie jest ani leczenie łatwe ani przyjemne ani bezpieczne. W związku z tym musimy być pewni, że borelioza jest rzeczywiście aktywna - powiedział.
Zobacz > Leukocyty - co jeszcze warto o nich wiedzieć?
Autor: jaz/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock