- Oceniam Andrzeja Dudę z czystym sumieniem, bo w rok po objęciu prezydentury przez Bronisława Komorowskiego, którego popierałem, też go oceniałem. Wtedy również przedstawiałem krytyczne uwagi. Mówiłem, że brakuje naczelnej idei prezydentury i po pięciu latach w gruncie rzeczy mogłem to samo powiedzieć. Myślę, że nie inaczej będzie po pięciu latach prezydentury Andrzeja Dudy - mówił w "Faktach po Faktach" były premier Włodzimierz Cimoszewicz.
Włodzimierz Cimoszewicz podsumowywał w TVN24 365 dni Andrzeja Dudy w Pałacu Prezydenckim.
- Uważam, że to był rok nieudany ze względu na znane i ogromnie kontrowersyjne zachowania i decyzje prezydenta dotyczące spraw konstytucyjnych. A także ze względu na to, że rozmaitymi wypowiedziami przyłączał się do swojej partii politycznej, która dzieli nasze społeczeństwo. Ze względu wreszcie na to, że jest tak bardzo niesamodzielny, że ktoś, kto został wybrany do pełnienia funkcji głowy państwa, jest w gruncie rzeczy biernym wykonawcą woli zupełnie innego człowieka - wyjaśniał.
Jak dodał: - Oceniam go z czystym sumieniem, bo w rok po objęciu prezydentury przez Bronisława Komorowskiego, którego popierałem, też go oceniałem. Wtedy też przedstawiałem krytyczne uwagi. Tyle, że mówiłem wówczas, że brakuje naczelnej idei prezydentury Komorowskiego i po pięciu latach w gruncie rzeczy mogłem to samo powiedzieć. Myślę, że nie inaczej będzie po pięciu latach prezydentury Andrzeja Dudy - powiedział były szef MSZ.
Według Cimoszewicza prezydent "nie potrafi funkcjonować bez swoistego patrona i nauczyciela".
- Być może znając tę jego cechę Jarosław Kaczyński świadomie wybrał takiego kandydata - mówił były premier.
Prezydent a jego obóz polityczny
Podkreślił jednocześnie, że prezydent może realizować program swojego obozu politycznego.
- Oczywiście rozumiem tę sytuację, nie chodzi o to, aby prezydent miał taką intencję, żeby wchodzić w konflikt z dowolnym rządem, tym bardziej rządem własnego środowiska. Ale powinien zachować minimum niezależności - mówił. - Powinien opierać się na wiarygodnych ekspertyzach, interweniować, kiedy dochodzi na naruszania reguł gry, do naruszania konstytucji. To zawsze się może zdarzyć. Niestety, poprzednikom zdarzały się podobne zachowania, ale rzadko. To nie była norma, to nie była reguła.
- Pamiętam, że Komorowski bezkrytycznie podpisał dwie takie głośne ustawy - o tzw. bestiach i o dopalaczach, które zawierały elementy niekonstytucyjne. Wydaje mi się, że nie chciał robić kłopotu własnej partii, a po drugie, nie chciał robić czegoś niepopularnego w społeczeństwie. Mówię to jasno, żeby podkreślić, że jeśli były prezydent popełniał tego typu błędy, to rzadko, w przypadku prezydenta Dudy to jest standard. On nigdy nie kwestionuje tego, co oczywiście zasługuje zakwestionowania - powiedział.
Sukcesy według kancelarii prezydenta
Urzędnicy kancelarii prezydenta, mówiąc o roku Andrzeja Dudy w Pałacu Prezydenckim wskazywali wśród sukcesów m.in. lipcowy szczyt NATO w Warszawie. Cimoszewicz zwrócił uwagę, że decyzje ws. szczytu zapadały dwa lata wcześniej podczas spotkania w Newport - Za kadencji innego prezydenta i rządu - podkreślił.
Były premier przyznał, że wizyta Andrzeja Dudy w Chinach może być uznawana za sukces. Zaznaczył jednak, że trudno tak mówić o wizycie prezydenta ChRL Xi Jinpinga w Warszawie.
- Skończyło się na podpisaniu szeregu zupełnie nieistotnych porozumień. Niczego konkretnego nie postanowiono - ocenił Cimoszewicz.
Były szef MSZ nazwał "nieporozumieniem" twierdzenie, że Polska ma dziś silniejszą pozycję w regionie niż przed rokiem.
- To jest co prawda jedno z założeń polityki obecnego rządu, mianowicie tworzenie tzw. międzymorza, ale nic z tego nie wyszło - mówił.
Cimoszewicz o uchodźcach
Włodzimierz Cimoszewicz poruszył także problem uchodźców. PiS kilka miesięcy temu po atakach w Brukseli przekonywało, że w obecnym momencie Polska nie powinna przyjmować uchodźców.
- Ta sytuacja, jaka miała miejsce kilkanaście miesięcy temu (przyjęcie uchodźców - red.), miała wymiar humanitarny i nie zgadzam się, żeby w ogóle o tym zapominać. Do Europy przybyło milion ludzi, którzy byli w tragicznej sytuacji i było ludzkim, fundamentalnym obowiązkiem moralnym udzielić im pomocy - ocenił.
- Oczywiście, trzeba było mieć świadomość, że jest podwyższone ryzyko, że wśród tych ludzi są kandydaci na zamachowców i trzeba było uruchomić służby, aby ich precyzyjnie sprawdzać. Jednak, kiedy wiemy, kto dokonywał tych aktów terroru, to bardzo często byli to ludzie, którzy nie przybyli tu w zeszłym roku tylko znacznie wcześniej - mówił.
Jak dodał, "często urodzili się w Europie".
- Problem polega na tym, że trwa rodzaj wojny ideologicznej, światopoglądowej, która doprowadza pewnych ludzi do radykalizacji. Pamiętajmy, że w każdym społeczeństwie, w każdym czasie jest odsetek ludzi mających problemy psychiczne. Tych ludzi można łatwo popchnąć do radykalnych działań - stwierdził były premier.
I kontynuował: - W innych okolicznościach taki człowiek powiesiłby się w łazience, ale jak widzi, że można popełnić samobójstwo, zabijając przy okazji sto osób i stać się sławnym na całym świecie, to niejeden to zrobi. I to nie ma nic wspólnego z imigracją - podkreślił.
Autor: kło//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24