W chorzowskim ośrodku pomocy zdarzył się precedens na skalę krajową. Usankcjonowano związek homoseksualny - pisze gazeta.pl.
Dyrektorka Ośrodka Pomocy Społecznej w Chorzowie uznała, że skoro dwaj mężczyźni żyją ze sobą, to mają wobec siebie takie obowiązki jak małżonkowie.
Tomasz Bąk i Piotr Wroński są parą niemal od pięciu lat. Wynajmują małe mieszkanie - pokój z kuchnią w oficynie kamienicy. Bąk choruje od dziewięciu lat. - W każdej chwili mogę trafić do szpitala. Jeśli nie dopada mnie zapalenie płuc, to niedowład kończyn - mówi. Do tej pory był ubezpieczony w urzędzie pracy, ale w tym roku został uznany przez ZUS za niezdolnego do pracy i został z urzędu wyrejestrowany. - Staram się o rentę, ale to potrwa - mówi.
Ponieważ Bąk nie ma stałego dochodu, złożył wniosek o zasiłek stały i ubezpieczenie w Ośrodku Pomocy Społecznej. Bożena Antończyk, dyrektorka chorzowskiego OPS wniosek odrzuciła. Na podstawie wywiadów środowiskowych uznała, że: mężczyźni wspólnie wynajmują mieszkanie, Wroński od dłuższego czasu utrzymuje Bąka, mieszkanie jest małe, składa się tylko z jednego pokoju i kuchni, panowie wszystko o sobie wiedzą.
- Nie interesuje mnie, jakie uczucie łączy tych panów. Sprawdzaliśmy, czy prowadzą wspólne gospodarstwo domowe i jaki jest ich dochód - wyjaśnia.
Prawo mówi, że jeśli żyją razem, to przyznanie zasiłku Bąkowi zależy od tego, ile zarabia Wroński. Dlatego Antończyk zażądała zaświadczenia o zarobkach Wrońskiego.
Bąk odmówił: - Jakim prawem mogę żądać zaświadczenia o zarobkach od osoby prawnie mi obcej? Przecież zgodnie z polskim prawem mój partner nie ma wobec mnie żadnych obowiązków.
Dopóki jednak Bąk zaświadczenia nie dostarczy, zasiłku nie dostanie. A chodzi o kwotę nie większą niż 444 zł. Nie będzie też ubezpieczony.
Magdalena Środa, była pełnomocnik do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn nazywa sprawę hipokryzją. - Gdyby ci panowie dopominali się o jakieś przywileje z racji tego, że razem mieszkają, odprawiono by ich z kwitkiem, bo oficjalnie nie ma związków między mężczyznami. Państwo ich nie respektuje, wspierając się doktryną moralną. A jest po prostu chytre. Przywilejów odmawia, ale obowiązki nakłada. Gdy pojawia się okazja do zaoszczędzenia, to okazuje się, że mężczyzna może żyć z mężczyzną.
Bąk i Wroński starali się wspólnie o dodatek do czynszu. - Dostaliśmy, ale kazano nam złożyć osobne wnioski, bo nie jesteśmy rodziną - mówią. - Nie mamy żadnych praw jako związek. A teraz na siłę tworzy się z nas rodzinę, żeby nam nie pomóc.
Źródło: gazeta.pl