Cztery osoby, które zostały ranne w wypadku polskiego autokaru w Chorwacji, opuściły już Centralny Szpital Kliniczny MSWiA – przekazał w niedzielę wicedyrektor placówki doktor Artur Zaczyński. Dodał, że nie wymagają one dalszej hospitalizacji. Poszkodowani przylecieli w nocy z rządową delegacją do kraju. W Chorwacji nadal leczonych jest kilkudziesięciu rannych w tragedii.
W sobotę nad ranem na autostradzie w Chorwacji doszło do wypadku polskiego autobusu. Zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne, w tym 19 ciężko. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medziugoria. Cztery poszkodowane osoby przyleciały w sobotę tuż przed północą do Warszawy rządowym samolotem w towarzystwie polskiej delegacji, która w sobotę była w Zagrzebiu, Varażdinie i Czakovcu, gdzie trafili ranni pielgrzymi.
Zaczyński: po badaniach wszyscy opuścili szpital
Wicedyrektor Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie doktor Artur Zaczyński przekazał w niedzielę, że "po badaniach wszyscy pacjenci, którzy byli do nas przetransportowani, i byli w stanie stabilnym, opuścili szpital po sprawdzeniu na SOR i hospitalizacji".
Podkreślił, że te osoby "do godzin popołudniowych nie wykazywały żadnych oznak, że wymagają dłuższej hospitalizacji i pod opieką rodzin opuścili nasz szpital".
Mówił także, że osoby, które wróciły już do Polski, mogły podróżować w pozycji siedzącej. - One też już po prostu chciały wracać do Polski - zaznaczył. - Po powrocie jeszcze sprawdziliśmy stan tych pacjentów, którzy przylecieli w nocy - wskazywał.
Jak mówił lekarz, "pacjent w pierwszej dobie po urazie wymaga hospitalizacji bez względu nawet na to, jak się czuje". - Czterech poszkodowanych zostało przewiezionych do Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA. Mieli jeszcze powtórne sprawdzenie parametrów życiowych w ramach Szpitalnego Oddziału Ratunkowego i trafili na poszczególne oddziały zgodnie z dolegliwościami - relacjonował.
Pacjenci są również pod opieką psychologów. - Wczoraj długo, już w czasie podróży, rozmawiali z nimi psychologowie - dodał.
Służby planują kolejne transporty poszkodowanych
- W tej chwili planujemy jako Zespół Pomocy Humanitarno-Medycznej wraz z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym w Warszawie akcję dalszego transportu pozostałych osób, które będą w stanie stabilnym i będą mogły trafić z powrotem do Polski – powiedział Zaczyński.
- Pamiętajmy również, że jest też ubezpieczyciel wycieczki. Wszystko musi zostać zatem przeprowadzone w porozumieniu z nim, takie jest prawo międzynarodowe - zaznaczył. Zaczyński jednocześnie zapewnił, że "jesteśmy jak najbardziej chętni do pomocy". - Każdemu, kto tylko będzie jej chciał, udzielimy niezbędnej pomocy w zabezpieczeniu transportu medycznego – podkreślił.
Zaczyński: inne obrażenia są przy zderzeniu ze ścianą czy wtedy, kiedy autobus spada
Zaczyński, który jest także szefem Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej, był w sobotę z polską delegacją w Zagrzebiu.
Pytany, jakich urazów doznali uczestnicy wypadku w Chorwacji, powiedział, że "są to urazy wysokoenergetyczne". - Oznacza to, że na krótkim dystansie duża siła, energia kinetyczna, przerabia się w energię potencjalną. Cały uraz jest kompensowany przez wszystko, co się znajduje w autokarze, między innymi przez ciała ludzi - wyjaśniał.
- Ponadto, kiedy autokar się złamał, to te mechaniczne urazy związane z przemieszczeniem się części pojazdu spowodowały olbrzymie zniszczenia szczególnie w pierwszej części autobusu – urazy klatki piersiowej, urazy brzucha, urazy kończyn, urazy kręgosłupa, szczególnie jego dolnego odcinka - kontynuował. Zaczyński zaznaczył, że nie bez znaczenia jest również to, że podczas zdarzenia poszkodowani siedzieli. - Te osoby, które siedziały z tyłu oraz w miejscach, gdzie trajektoria siły uderzenia była mniejsza, mają mniejsze obrażenia. Jednak takich osób jest naprawdę bardzo, bardzo niewiele – mówił.
Wiceszef warszawskiej placówki wskazywał przy tym, że przy wypadkach komunikacyjnych nie ma normy, jeśli chodzi o obrażenia uczestników zdarzenia. - Crash testy nie równają się faktycznym zachowaniom podczas wypadku pojazdów mechanicznych, a już szczególnie autobusów - zaznaczył Zaczyński.
Mówił, że obrażenia zależą od tego, jaki przebieg miało zdarzenie. - Inne obrażenia są przy zderzeniu ze ścianą, z innym samochodem, w uderzeniu bocznym czy wtedy, kiedy autobus spada w dół i z rozpędzonej prędkości zatrzymuje się na skarpie. Inaczej jeszcze będzie wtedy, kiedy pojazd leciał z prędkością kątową, czyli spadał w dół i jeszcze był rozpędzony, kiedy uderzył w skarpę pod kątem - kontynuował.
- W przypadku poszkodowanych w Chorwacji nie możemy mówić o ekstraordynaryjnych obrażeniach, ponieważ wynikają one z tego, w jakim rejonie i ułożeniu terenu doszło do wypadku - powiedział. - Pamiętajmy również, że pasażerowie byli w autobusie rozmieszczeni w sposób przypadkowy: nie ma przecież normy mówiącej, że osoby w starszym wieku siedzą z tyłu, a w młodszym wieku z przodu. Wśród osób poszkodowanych są więc zarówno osoby młode, rocznik 90', jak i osoby starsze – mówił dalej.
Jaki jest stan rannych pozostających w szpitalach w Chorwacji?
Zapytany o pomoc, jaka została udzielona poszkodowanym na poziomie chorwackich Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych, lekarz podkreślił, że "standardy chorwackie to standardy europejskie". - Oznacza to wszystkie zachowania typu triaż, segregacja i oczywiście postawienie SOR-u w stan gotowości ze zdwojonymi siłami - zaznaczył.
Przypomniał, że poszkodowani byli przywiezieni do szpitali "na granicy dyżurów, wobec tego dyżur nocny został, aby wspomagać dyżur dzienny". Zapewnił także, że "dodatkowe siły i środki zostały zapewnione".
Mówiąc o rannych rozlokowanych w chorwackich szpitalach, przekazał, że "większość z nich jest w stanie poważnym". - Niektórzy są w śpiączce farmakologicznej, niektórzy są nieprzytomni, niektórzy są przytomni, ale jeszcze w warunkach intensywnej terapii. Kilka osób z mniejszymi obrażeniami, ale uniemożliwiającymi transport w pozycji siedzącej i wymagających jeszcze dodatkowej obserwacji ze względu na kinetykę urazów, zostało w szpitalach - poinformował.
Zapytany o perspektywy powrotu pozostałych poszkodowanych do Polski, lekarz podkreślił, że "jesteśmy cały czas w kontakcie ze wszystkimi szefami szpitali, gdzie są hospitalizowani chorzy". - Mamy w tej chwili raport, z którego wynika, że stan chorych jest stabilny. Ci, którzy mieli zostać zoperowani, zostali zoperowani, nic się nie wydarzyło takiego, co by powodowało pogorszenie ich stanu. Jeszcze kilka osób wymaga odroczonych, kilkuetapowych operacji, ale one są już zaplanowane. Są również pacjenci, których stan jest stabilny, ale którzy wymagali pozostawania w szpitalach, ponieważ wymagają transportu w pozycji leżącej. To jest około dziesięciu osób. Reszta chorych jest nadal w stanach, które wymagają intensywnej terapii – poinformował.
Źródło: PAP