Najpierw oferował wyjątkowy, oryginalny zegarek warty 10 tys. złotych. Był gotów sprzedać go za 10 procent jego wartości. W drodze do komendy chciał już oddać zegarek za darmo, jeśli „kupcy” zapomną o całej sprawie.
Do mężczyzn którzy tankowali samochód na jednej ze stacji paliw w Koszalinie, podszedł jakiś człowiek proponując kupno wyjątkowego zegarka.
Dobra „legenda”
Jak zapewniał, był to bardzo drogi i oryginalny egzemplarz. Miał być warty około 10 tys. złotych, ale ponieważ pochodzi z kradzieży, on jest gotów sprzedać „fant” za 1000. Dodał, że zegarek na pewno nie jest kradziony w Polsce, bo pochodzi z napadu na jubilera w Niemczech.
Źle wybrani kupcy
„Kupcy” zaprosili „oferenta” do samochodu w celu sfinalizowania transakcji. Sprzedawca zegarka zobaczył policyjne legitymacje. To nie była zasadzka, policjanci jedynie tankowali służbowe auto. Piotr B. zdradził funkcjonariuszom, że zegarek wcale nie jest oryginalny, że to tylko „podróbka” warta około 200 złotych. Obiecał policjantom, że odda im go za darmo, jeśli wypuszczą go, zawiozą na dworzec i zapomną o sprawie. Nie skorzystali z okazji.
Pijany recydywista
Już w komendzie okazało się, dlaczego 34-latek z Bydgoszczy tak pechowo wytypował kupców - miał prawie 2,5 promila alkoholu we krwi. Odpowie teraz za usiłowanie oszustwa i obietnicę wręczenia korzyści majątkowej policjantom. W przeszłości był już karany za fałszerstwa, wymuszenia i udział w bójkach. Teraz grozi mu do 10 lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl, policja KSP
Źródło zdjęcia głównego: zdjęcia policji