W rękach mają flagi, przy sobie niewielkie torby z czymś do zjedzenia, w kieszeniach drobne na napoje. Twarze poważne, zamyślone. Ludzie z całej Polski ciągną w niedzielę, by pożegnać swojego prezydenta i Pierwszą Damę. Towarzyszyć im w ostatniej drodze do wawelskiej krypty.
- To jest nasz obowiązek, żeby jutro być w Krakowie - mówi na dworcu w Szczecinie Mieczysław Jurek, Przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" Pomorza Zachodniego. Jak podkreśla, wszyscy jadą tam w nastroju "przygnębienia i zadumy".
- Przy utracie kogoś bliskiego, pogrzeb jest taką kulminacją. Dobrze dla emocji, przeżycia pożegnać się - dodaje Leszek Dobrzyński, przewodniczący PiS w Szczecinie.
Jadą tysiącami
To zdanie, które już padło, że całe jego życie było drogą do Katynia, oddaje prawdziwość tego, co o nim się w końcu w tej chwili mówi. Leszek Dobrzyński, przewodniczący PiS w Szczecinie
Ale nie tylko politycy wspominają tych, którzy zginęli, często swoich przyjaciół.
Dlaczego zwykli ludzie jadą na drugi koniec Polski? Mówią, że chcą być tego dnia, w czasie pogrzebu, z innymi ludźmi. Chcą żegnać nie tylko prezydenta, ale i wszystkich, którzy zginęli w katastrofie. - Bez względu na barwy polityczne i pełnione funkcje - mówi pasażer pociągu ze Szczecina Andrzej Łuniewski.
Wielu z nich nie spało wcale, bo dopiero co wrócili z Warszawy, by teraz ruszyć do Krakowa, mówi Jarosław Lange, przewodniczący wielkopolskiej "Solidarności".
"Chcemy być razem"
Dziesiątki studentów z Łodzi wyruszyło o 5 rano w niedzielę, by dojechać autobusami zorganizowanymi przez Niezależne Zrzeszenie Studentów.
Chcemy pokazać młodemu (synowi) jak trzeba się zachować, bo my odejdziemy a on zostanie i będzie to przekazywać dalej. pasażerowie z Bystrzycy Kłodzkiej
- Chcemy pokazać młodemu (synowi) jak trzeba się zachować, bo my odejdziemy, a on zostanie i będzie to przekazywać dalej - przekonują z wrocławskiego dworca mieszkańcy Bystrzycy Kłodzkiej.
Aby każdemu łatwiej było dostać się do Krakowa, kolejarze uruchomili specjalne pociągi, powiększyli istniejące tabory, mówi Andrzej Sikorski, naczelnik PKP Intercity. Dzięki dużej ilości składów, miejsca nie brakowało.
- Są takie chwile, że chcemy być razem, dzielić się tym bólem, smutkiem. Mam nadzieję, że Kraków zachowa się tak godnie jak Warszawa i cała Polska - mówi Anna Juras, pasażerka.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24