W ujawnionych przez CBA i prokuraturę dokumentach i nagraniach z podsłuchów nie ma twardego dowodu, że willa w Kazimierzu Dolnym w rzeczywistości należała do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. Operacja specjalna przyniosła jedynie poszlaki, że za notarialnym właścicielem stała para prezydencka. Kosztowna operacja CBA nie przyniosła także żadnych dowodów ani nawet najdrobniejszych poszlak na rzekome łapówki Aleksandra Kwaśniewskiego. Analiza Roberta Zielińskiego.
Działania CBA dotyczące okazałego domu stojącego na wzgórzu w Kazimierzu nad Wisłą rozpoczęły się wiosną 2007 roku. Służba, którą kierował wtedy Mariusz Kamiński, wzięła pod lupę nieruchomość dzięki ujawnionym przez media nagraniom plotkarskiej rozmowy Józefa Oleksego z biznesmenem Aleksandrem Gudzowatym. Panowie spotkali się we wrześniu 2006 roku.
- (Kwaśniewscy) Kupili przecież w Kazimierzu te całe wzgórze od Jasia W.… Też nie wiem na kogo, bo nie na siebie. Ale sam Jasio wygadał… - mówił wtedy były premier, nie mając świadomości, że całe spotkanie nagrywają ochroniarze Gudzowatego.
W efekcie konfliktu ochroniarzy z biznesmenem do mediów wyciekły nagrania jego rozmów, w tym właśnie to.
Dom prezydenckiej pary?
Te fragmenty rozmowy spowodowały działania analityczne CBA. Agenci znaleźli dwa dziennikarskie teksty regionalnego "Dziennika Wschodniego" i lubelskiej mutacji "Gazety Wyborczej" jeszcze z wiosny 2006 roku, z których wynikało, że para prezydencka właśnie kupiła posiadłość w Kazimierzu. W artykułach padła nawet kwota - 2 mln zł.
Służba prześwietliła majątek prezydenta i jego żony: oświadczenia majątkowe oraz zeznania podatkowe.
W tym samym czasie Kwaśniewscy kupili apartament na warszawskim Wilanowie.
- Z posiadanych do chwili obecnej materiałów - dokumentacji skarbowej Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich, oświadczeń majątkowych Aleksandra Kwaśniewskiego oraz historii należących do nich rachunków bankowych - wynika, że po zakupie (apartamentu – red.) nie mogli już dysponować kwotą 1,5 mln zł lub wyższą na zakup domu w Kazimierzu Dolnym uzyskaną z legalnych źródeł – brzmi fragment raportu, który ujawniony został właśnie przez CBA.
Do Kazimierza wysłani zostali funkcjonariusze służby; udając turystów, mieli przeprowadzić wizję lokalną, by potwierdzić medialne informacje o tym, że Kwaśniewscy są właścicielami willi. Agenci wykorzystywali na przykład wiedzę lokalnego taksówkarza, którą tak zanotowali w swoim raporcie: "Stwierdził, że mąż Marii J. otrzymał w latach 70. działkę od miasta w zamian za przekazanie na rzecz muzeum w Kazimierzu Dolnym kolekcji sreber. Srebra te miały zostać ukradzione".
Agenci notują także informacje z rozmowy z dzielnicowym: "J. miał być zatrudniony w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, a następnie w randze dyrektora w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych".
Tymczasem w środę mecenas Marek Małecki wystosował oświadczenie w imieniu swojego klienta z zapowiedzią wniesienia pozwów z żądaniami przeprosin, odszkodowań. – Klient (J. - red.) nigdy nie był pracownikiem MBP, MSW, nie otrzymał żadnej nieruchomości od miasta i nigdy nie kupił żadnego przedmiotu pochodzącego z przestępstwa – brzmi oświadczenie mecenasa Małeckiego.
Operacyjna weryfikacja
Jednak na podstawie analizy finansów Kwaśniewskich i wniosków z wizji lokalnej szef CBA Mariusz Kamiński 12 października 2007 roku zgodził się na rozpoczęcie tak zwanej "sprawy operacyjnej weryfikacji" o kryptonimie Krystyna.
Kobiecy kryptonim skrywał działania "pod przykryciem" agenta CBA Tomasza Kaczmarka. Plan opracowany w służbie zakładał, że udając bogatego biznesmena, lubiącego rozrywkowe życie, zbliży się do syna pierwotnej właścicielki tej nieruchomości – Marii J.
To zarazem wieloletnia, bliska znajoma Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich.
Willa na wzgórzu
Sytuacja prawna tej okazałej nieruchomości, choć wybudowanej jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, jest wtedy niejasna.
Oryginalnie dom należał do Marii J., która była życiową partnerką "Jasia W.," o którym wspomina Józef Oleksy.
Przeprowadzona w CBA analiza jednak wskazała, że między końcem 2005 roku a latem 2007 roku Maria J. wraz z synem wpłacili 1,2 miliona zł oraz 180 tysięcy dolarów w gotówce na swoje konta bankowe. Z dokumentów wynika, że fiskus już wtedy podjął działania wobec Marii J., która mając oficjalnie niewielkie dochody, kupiła dom w Puławach za 300 tysięcy zł oraz nowy samochód.
Kobieta na potrzeby fiskusa dowodziła, że dom w Kazimierzu na podstawie umowy przedwstępnej sprzedała znanemu biznesmenowi, prezesowi Budimeksu Markowi Michałowskiemu. Już wtedy otrzymała gotówkę, a transakcję przypieczętowali, podpisując akt notarialny dopiero we wrześniu 2007 roku. Sam Michałowski to również bliski znajomy Kwaśniewskich.
Służba kierowana przez Mariusza Kamińskiego uważa, że zarówno Maria J., jak i Marek Michałowski to w rzeczywistości "słupy", za którymi ukrywają się prawdziwi właściciele, czyli Kwaśniewscy. Agenci zakładają, że kobieta i biznesmen popełniają poważne przestępstwo, bo pomagają w ukrywaniu nielegalnych dochodów byłemu prezydentowi Rzeczypospolitej i jego żonie.
Przeprowadzili również analizę połączeń telefonicznych, z której wynika, że Maria J. i Marek Michałowski dzwonią do siebie dopiero po tym, gdy media ujawniły rozmowę Gudzowatego i Oleksego.
51 nagrań
Zadanie znalezienia dowodów na taką tezę otrzymuje agent Tomek. Plan jego działań zatwierdza osobiście Mariusz Kamiński w lipcu 2008 roku. "Celem kombinacji było doprowadzenie do ujawnienia rzeczywistego właściciela domu w Kazimierzu Dolnym" – brzmi fragment ujawnionego raportu CBA.
Z nagrań wynika, że nie był to wyrafinowany plan. Tomasz Kaczmarek miał zagrać bogatego biznesmena, lubiącego rozrywkowe życie, alkohol, by zbliżyć się do syna Marii J. Ten stracił właśnie pracę, znajduje się na życiowym zakręcie. Z ujawnionych nagrań rozmów telefonicznych, które prowadzi z matką Jan J. wynika, że ma finansowe problemy.
Za zgodą prokuratora CBA ujawniło 51 nagrań związanych z operacją specjalną prowadzoną przez funkcjonariusza pod przykryciem, czyli agenta Tomka. Przesłuchaliśmy wszystkie.
Dyskretne rozmowy
Żadne z nagrań nie jest niezbitym dowodem, że willa w rzeczywistości należy do pary prezydenckiej. Są to głównie rozmowy telefoniczne (27), które prowadziła matka z synem. Wynika z nich niezbicie, że Kwaśniewscy od wielu lat goszczą - na weekendy - w tym domu, traktując go niemal jak swój. Co więcej: sama Jolanta Kwaśniewska przekazuje Marii J. regularnie pieniądze na opłacanie rachunków za bieżące utrzymanie willi: prąd, ogrzewanie czy telewizję satelitarną.
Tylko jedenaście rozmów to najczęściej krótkie i bezpośrednie połączenia Marii J. z Kwaśniewską. W trakcie jednego z nich trwa dyskusja, jaki plan taryfowy wybrać w telewizji satelitarnej. Byłej pierwszej damie zależy na kanałach filmowych, a także, by jej mąż mógł oglądać mecze.
Z kolejnych rozmów może wynikać, że choć wszystkie opłaty robi Maria J., to kwotę - w gotówce - przekazuje jej właśnie Jolanta Kwaśniewska. Schemat jest następujący: pracujący w stolicy Jan J. odbiera gotówkę, a następnie w banku wpłaca ją na konto matki. Świadczy o tym na przykład rozmowa podsłuchana 2 lutego 2009 roku:
Maria J. - Może byś poszedł do koleżanki (czyli do Jolanty Kwaśniewskiej, co wynika z podsłuchów - red.).
Syn: - A kiedy?
Maria J. - Teraz jest zajęta, bo ma urodziny. Spytaj się, kiedy może. Powiedz, że musiałam zapłacić za cały rok za wodę. Jeszcze jest gaz za dwa miesiące, więc tam jest… 1,5 tysiąca, żeby ci dała.
Same rozmowy między kobietami są prowadzone w dyskretny sposób, niemal kodem.
Jednak takie zachowanie może też tłumaczyć fakt, że Maria J. stale jest wzywana na przesłuchania w prokuraturze, urzędzie skarbowym, gdzie musi wyjaśniać naturę transakcji, którą oficjalnie zawarła z Markiem Michałowskim.
Zarazem jednak Maria J. rzeczywiście telefonuje do Michałowskiego, gdy przychodzi do omówienia poważniejszych spraw dotyczących nieruchomości. W rozmowie podsłuchanej 29 października 2008 roku żali się biznesmenowi:
- Gnębią mnie do tej pory. Następna ekipa weszła i apiat' (z ros. znowu - red.) od początku pięć lat wstecz. Teraz byłam na przesłuchaniu trzygodzinnym. Twierdzą, że już teraz wszystko wiedzą – mówi Maria J.
Chwilę później wyjaśnia swojemu rozmówcy, że wezwania, jakie dostaje z sądu w Puławach, może zlekceważyć. To obowiązkowo wysyłane powiadomienia związane ze sporem, który toczą właściciele sąsiednich działek, a samego Michałowskiego ta kwestia nie dotyczy.
Z podsłuchanych rozmów wynika, że szef Budimeksu często wyjeżdża do Hiszpanii i ma pełną świadomość, że Kwaśniewscy bywają w domu.
Luksusowe SPA
Sam Tomasz Kaczmarek próbuje się dowiedzieć, kto jest właścicielem domu, od syna Marii J., wielokrotnie nagrywając go pod koniec 2008 roku i w 2009 roku. Panowie poznali się, gdy agent Tomek wprowadził się do tego samego apartamentowca w Warszawie, w którym mieszkał Jan J.
Funkcjonariusz CBA szybko zaprzyjaźnia się z J., razem spędzają wolny czas, piją alkohol. Kaczmarek, grający zaradnego biznesmena, oferuje pomoc w znalezieniu pracy dziewczynie Jana J. Agent, dociekając, kto jest prawdziwym właścicielem willi, składa propozycję odkupienia nieruchomości.
Twierdzi, że ma wizję zorganizowania tam pensjonatu, luksusowego spa, którym po przebudowie będzie zarządzał Jan J.
Nie mów Joli
Pomysł chwyta o tyle, że Maria J. jest zmęczona problemami z bieżącym nadzorem nad nieruchomością. Opiekuje się dwiema niepełnosprawnymi córkami, liczy również wraz z synem na zastrzyk gotówki.
Podczas rozmów narzeka, że willę próbowała, bez skutku, sprzedać przez osiem lat. Na wzgórze, gdzie mieści się dom, zimą trudno wjechać i jak to ujmuje: "Kazimierz w sezonie jest nie do wytrzymania, a jesienią psy d… szczekają".
Najprawdopodobniej o propozycji złożonej przez swojego znajomego, w rzeczywistości agenta CBA, Jan J. informuje Jolantę Kwaśniewską. Może świadczyć o tym relacja, którą składa matce przez telefon w dniu 6 czerwca 2009 roku.
Maria J. - Przyciśnij ją (Jolantę Kwaśniewską- red.), niech stanowczo powie: tak czy nie.
Syn: - Nie wyjdę bez odpowiedzi, jednego słowa. On (agent Tomek - red.) jest tak napalony, ma przygotowane pieniądze, chce też rozmawiać z architektem. Naprawdę poważnie do tego podchodzi (…)
Maria J.: Ale to nie mów Joli.
Syn: Nie, żeby nie mogła windować ceny…
Maria J.: Nie, cena jest ustalona. Nie mów, żeby nie wyszło, że jesteś osobiście zainteresowany.
Nieudane próby
Agent Tomek próbuje przez cały czas usłyszeć od Jana J. wprost, że właścicielami domu są Kwaśniewscy. Organizuje w tym celu wyjazdy na Mazury. Podczas jednego z takich weekendów mówi mu o tym dziewczyna J. Świadczą o tym nagrania rozmów, które prowadzi w swoim luksusowym porsche agent Tomek z Janem J. Kaczmarek prosi J., by nie robił awantury dziewczynie za to, że była niedyskretna.
Ale dopytywany J. nigdy nie mówi wprost o Kwaśniewskich jako właścicielach willi.
Syn: - Nigdy oficjalnie nie powiemy ci wprost, jaka jest sytuacja właściciela - mówi podczas rozmowy nagranej 24 czerwca 2009 roku.
Podobnie unika powiedzenia tego wprost 29 czerwca 2009 roku.
Syn: (…) Oni nie mogą wiedzieć, że ty wiesz, rozumiesz.
Agent Tomasz: Kwaśniewscy nie mogą wiedzieć, że ja wiem (kto jest właścicielem – red.).
Syn: Teoretycznie.
Agent Tomasz: Okej, rozumiem ja to, ja szanuję.
Syn: Rozumiesz i teraz z tego powodu ja nie mogę powiedzieć.
Najpierw transakcja ma opiewać na 3,7 miliona zł, ale ostatecznie stanęło na sumie o 600 tysięcy zł niższej. Ujawnione rozmowy nie dają rozstrzygającej odpowiedzi z czyjej inicjatywy kwotę podzielono na dwie części: 1,6 miliona zł miało widnieć w akcie notarialnym, a 1,5 miliona zł miało zostać przekazane w gotówce. Celem tej operacji było obniżenie daniny dla fiskusa.
Do samej transakcji dochodzi 29 lipca 2009 roku, gdy agent Tomasz przywiózł najpierw do mieszkania Jana J. w banknotach 1,5 miliona zł. Ciężką walizkę wzięła Maria J., by umieścić ją w sejfie znajdującym się w biurze jej znajomego przedsiębiorcy. To także znajomy Jolanty Kwaśniewskiej.
Tego samego dnia właściciel nieruchomości Marek Michałowski spotkał się z Kaczmarkiem w biurze notariusza, gdzie podpisał dokumenty o sprzedaży willi za 1,6 miliona zł.
Funkcjonariusze CBA przerwali operację jeszcze tego samego wieczora. Zatrzymali Marię J., Jana J., gdy wraz z Tomaszem K. byli na uroczystej kolacji w luksusowej warszawskiej restauracji Belvedere. Gotówkę odzyskali z sejfu przedsiębiorcy. Akcja została przerwana przedwcześnie - najprawdopodobniej dlatego, że CBA bało się straty tej znaczącej sumy. Pieniądze miały być wymienione następnego poranka na równowartość w euro.
Ochrona za immunitetem
Doniesienie do prokuratury o popełnieniu licznych nieprawidłowości przy tej operacji specjalnej złożył Paweł Wojtunik, który pod koniec 2009 roku zastąpił Mariusza Kamińskiego w fotelu szefa CBA. Prokuratura chciała postawić Kamińskiemu zarzuty karne za nadużycie władzy w związku z jego decyzjami, ale Sejm odrzucił wniosek o uchylenie mu immunitetu w 2014 roku.
– Operacja specjalna nie przyniosła rozstrzygającego dowodu, kto był właścicielem willi. A nawet gdyby uznać te poszlaki za dowody, to nie zdobyto nic świadczącego o tym, że pieniądze (na ewentualny zakup willi – red.) Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich pochodziły z nielegalnych źródeł. Cała wielka operacja, na którą poszły miliony złotych z publicznych środków, mogła w najlepszym wypadku dowieść złamania kodeksu karnoskarbowego – mówi Wojtunik.
Tajemnice
W nagraniach ujawnionych przez CBA znalazły się setki intymnych wiadomości, w dokumentach zaś adresy prywatnych osób w tym Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. Są tutaj także informacje o poważnych problemach ze zdrowiem, jak łuszczyca czy ciężkie przechodzenie okresu przekwitania przez znaną krajową polityk, w końcu o nadużywaniu alkoholu.
- To, co powinno zostać na zawsze tajemnicą, zostało ujawnione w ramach wojny byłego agenta CBA i polityka PiS Tomasza Kaczmarka z ministrem Mariuszem Kamińskim, jego byłym przełożonym i kolegą z partii. Wiele osób może złożyć teraz pozwy z żądaniami odszkodowania. Tyle że ewentualne miliony złotych zostaną im wypłacone z publicznej kasy – komentuje Wojtunik.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN