- Wiedziałam, że mam do zapłacenia karę 2 tysięcy 250 złotych, ale dostałam pismo od pani komornik, że sprawa została umorzona. Od roku żyłam z taką świadomością - powiedziała na antenie TVN24 pani Joanna. Kobieta we wtorek późnym wieczorem została zabrana przez policję do aresztu z powodu niezapłacenia grzywny z Urzędu Kontroli Skarbowej. Dwójka jej małych dzieci musiała trafić na ten czas do rodziny zastępczej.
Do zdarzenia doszło we wtorek ok. godz. 22. Policjanci wkroczyli do mieszkania pani Joanny, by doprowadzić ją do aresztu śledczego. Powodem było niezapłacenie ponad 2 tys. zł kary z Urzędu Kontroli Skarbowej. A tę dostała, bo klientowi swojej już nie istniejącej kwiaciarni wystawiła zwykły rachunek zamiast faktury. - Przyszli i powiedzieli, że mnie zabierają. Powiedziałam, że nie mogą, bo mam małe dzieci i musiałabym je z kimś zostawić.
Policjanci oznajmili więc, że je rozdzielą. Dwuletnia córka miała trafić do domu małego dziecka, a 6-letni syn do domu dziecka. Powiedziałam, że absolutnie się na to nie zgodzę - relacjonowała na antenie TVN24 mieszkanka Opola.
Nie chciała rozdzielenia dzieci
Jak opowiadała kobieta, funkcjonariusze nie chcieli się zgodzić, by dzieci zostały pod opieką jej przyjaciółki. Nie chcieli też poczekać na przyjazd z Wrocławia osoby z rodziny.
- Nie chciałam się zgodzić na rozdzielenie córki i syna, więc jeden z policjantów wyszedł i kiedy wrócił powiedział, że jest znaleziona dla nich rodzina zastępcza - opowiada pani Joanna. Jak relacjonuje, dzieci zostały odwiezione do opiekunów ok. godz. 23.30. Z ich domu kobieta trafiła do aresztu śledczego. Policjanci powiedzieli jej, że jeśli do godziny 14 następnego dnia zapłaci grzywnę, to kobieta wyjdzie na wolność.
Następnego dnia rodzina zapłaciła zaległe pieniądze.
- Tak więc już po godzinie 15 mogłam odebrać dzieci - relacjonowała.
Nie dostała wyroku. Myślała, że kara jest umorzona
Kobieta tłumaczy, że nie dostała wyroku sądowego i była przekonana, że dług został jej umorzony. Dodaje, że dowiedziała się, że karę ma odrobić w "pracach społecznych".
- Mam dzieci, więc gdybym tylko odebrała pismo, poszłabym do sądu, żeby powiedzieć, że zgadzam się na takie warunki odpracowania grzywny - zapewnia pani Joanna.
- Można popełniać błędy. Zdarza się, ale żyłam ze świadomością, że niezapłacone pieniądze zostały umorzone - podsumowuje mieszkanka Opola.
Autor: ktom//mat/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24