Ze słynnej janowskiej stadniny koni arabskich właściciele zabierają zwierzęta. Wszystko przez śmierć kolejnej klaczy, która była pod opieką tamtejszych pracowników. Jednocześnie powstaje pytanie, czy zwierzę padło - zgodnie z podejrzeniami ministra rolnictwa - w związku z udziałem osób trzecich. Materiał "Faktów" TVN.
Swoje konie ze stadniny w Janowie Podlaskim zabrała już m.in. Shirley Watts - żona perkusisty The Rolling Stones - po tym jak padły dwie z czterech należących do niej klaczy.
- Pokazano światu, że coś złego się tutaj dzieje. A naprawdę, do momentu odwołania prezesów, wszystko funkcjonowało. Ludzie pracowali z końmi i codziennie spełniali się. To wszystko zostało przerwane - mówi Joanna Wojtecka, była trenerka koni pokazowych w Janowie Podlaskim.
- Sposób prowadzenia tej stadniny, jakkolwiek od strony hodowlanej mógł być bardzo dobry, to od strony zarządzania spółką był co najmniej naganny - odpowiada Witold Strobel z Agencji Nieruchomości Rolnych, której podlegają stadniny w Janowie i Michałowie.
Zatruta skrzynia?
Po tym, jak padła pierwsza z klaczy należących do Watts, z próbek owsa podawanego koniom pobrano próbki.
Wyniki badań wykazały, że w śladowych ilościach znajdowała się w nim monenzyna - antybiotyk stosowany w hodowli bydła i drobiu. Minister rolnictwa nie wykluczył, że za pomór klaczy mogą być odpowiedzialne osoby trzecie.
Reporter "Faktów" TVN sprawdził, że osoby postronne mogą się swobodnie przemieszczać po terenie stadniny. Przez sam jej środek przebiega publiczna, gminna droga.
Jednocześnie jednak skrzynia, skąd pobrano zatrute próbki, służy za miejsce przechowywania pożywienia dla kilkunastu koni, spośród których padło tylko jedno zwierzę.
Pracownik odpowiedzialny za opiekę nad końmi Shirley Watts od kilku tygodni nie pojawia się w stadninie. W rozmowie z "Faktami" TVN tłumaczy, że jest na zwolnieniu lekarskim i nie zamierza się wypowiadać w sprawie pomoru koni.
Autor: ts//plw / Źródło: Fakty TVN