- Mam prawo czuć się pewnym celem działań audytowych. Mam świadomość, że wykazanie jakichś błędów mogłoby skutecznie dyskredytować moją sześcioletnią działalność - powiedział w "Faktach po Faktach" były szef CBA Paweł Wojtunik. Skomentował w ten sposób audyt w CBA, który przeprowadził minister-koordynator ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński.
- Nie chcę powiedzieć, że minister szuka haków, ale odnoszę takie wrażenie, że niektórzy funkcjonariusze czy członkowie kadry kierowniczej CBA chcieliby znaleźć cokolwiek na mnie. Mam prawo czuć się pewnym celem działań audytowych. Mam świadomość, że wykazanie jakichś niedociągnięć lub błędów mogłoby skutecznie dyskredytować moją sześcioletnią działalność, ale tego się nie obawiam. Podchodzę do tego z dużym spokojem - mówił były szef CBA.
- Nie widzę niczego, czego moglibyśmy się wstydzić - dodał.
"Absolutnie nie obawiam się tego audytu"
Minister Mariusz Kamiński mówił w Sejmie, że kierownictwo CBA przygotowuje szereg zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstw w działalności Biura.
- Absolutnie nie obawiam się tego audytu i wniosków do prokuratury - powiedział Wojtunik. - Choć uważam, że wszelkie zarzuty, które powinny być kierowane do prokuratury powinny tam trafiać, a nie być przedmiotem insynuacji w ustach polityków. Słyszałem, że mają być jakieś zarzuty, że mają być jakieś zawiadomienia i będą wysłane w bliżej nieokreślonym czasie. Z profesjonalnego punktu widzenia albo są podejrzenia popełnienia przestępstw i wtedy składa się zawiadomienia, albo się o tym nie mówi - podkreślił.
- Ja i moi funkcjonariusze jesteśmy zażenowani i zasmuceni faktem takich spekulacji medialnych sugerujących, że w Biurze coś było nie tak, że były jakieś nieprawidłowości. Gwarantuję, że CBA pozostawiłem w stanie dobrym. Mówię również w imieniu swoich zastępców i nie pozwolę deprecjonować sześcioletniej pracy moich pracowników, którzy przyczyniali się do tego, że Biuro osiągało sukcesy, mimo że CBA było niedofinansowane - podkreślił Wojtunik.
Były szef CBA wskazał, że audyt powinno charakteryzować niezależne podejście audytorów. - Mniej więcej wiem, kto jest w zespole audytowym. Nie mogę ujawniać ich personaliów. Mniej więcej wiem, jaka atmosfera wokół tego audytu krąży. Docierają sygnały, że ludziom zadaje się pytania nakierowane na moją osobę, na ewentualne nieprawidłowości ze strony moich zastępców - przyznał.
- Nazwijmy to wprost - jest to przegląd finansowy, kadrowy, przegląd spraw. I poszukiwanie nieprawidłowości. Mam nadzieję, że to nie jest realizowane za wszelką cenę - podkreślił Wojtunik.
Dziennikarze byli inwigilowani?
Były szef CBA odniósł się również do listy 52 dziennikarzy, którzy mieli być w zainteresowaniu operacyjnym ABW i CBA w czasie rządów PO. Taką listę przekazał sejmowej komisji ds. służb specjalnych minister-koordynator Mariusz Kamiński.
- Nie pamiętam, aby jakikolwiek dziennikarz był podsłuchiwany przez Biuro. Jestem bardzo przeczulony na tym punkcie - przyznał. Wojtunik zaznaczył, że nie używa sformułowania „nie pamiętam” jako słowa wytrychu. - Z uwagi na funkcję jaką sprawowałem nie mogę być kategorycznym, aby nie być posądzonym o ujawnienie pewnych informacji operacyjnych - powiedział.
- Nie znam żadnego przypadku inwigilacji jakichkolwiek dziennikarzy przez CBA czy inne służby. Nie mogę odpowiadać za kolegów z innych służb, ale w CBA takiego przypadku na pewno nie było - stwierdził.
- Mylimy pojęcie inwigilacji z tym, czy ktoś przechodził w materiałach operacyjnych, czy otarł się o daną sprawę, czy nie. Otóż w Polsce inwigilacji nie stosuje się od połowy lat 90., bo jest to relikt państwa totalitarnego. Nic mi nie wiadomo o tym, aby w CBA byli podsłuchiwani dziennikarze. Nie wydaje mi się, żeby robili to również koledzy z innych służb, chyba że były istotne powody ku temu. Wtedy jest bardzo rygorystyczna procedura prawna - mówił Wojtunik.
Autor: kło/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24