- Każdy ma prawo błądzić i mylić się w swoich prognozach - stwierdził Donald Tusk, komentując ujawnione depesze Wikileaks, z których wynika, że Jarosław Gowin "jedynka" w Krakowie w wyborach 2007 roku wątpił w sukces PO; obwiniał o to lidera partii Donalda Tuska.
Zapytany o to w środowy poranek Donald Tusk stwierdził, że "każdy ma prawo błądzić", a on sam z informacji o rozmowie Jarosława Gowina z ambasadorem wyciągnął kilka wniosków.
Ambasady lepiej omijać
- Dużo lepiej dla zdrowia życia publicznego byłoby, gdyby nie formułować takich tez w rozmowach z zagranicznymi dyplomatami - stwierdził. - Zawsze przestrzegam koleżanki i kolegów, nie tylko z Platformy, przed nadmierną częstotliwością spotkań w ambasadach, bo to nie jest ich główne zajęcie,. Ale każdy robi to, co uważa za stosowne. Ja się tym jakoś szczególnie nie przejąłem - zapewniał premier.
Donald Tusk przyznał jednocześnie, że w 2007 roku, przed wyborami, był w PO "dość osamotniony", kiedy podejmował wiele najważniejszych decyzji, m.in. tę o głosowaniu za przeprowadzeniem przedterminowych wyborów i nie zawiązywaniu koalicji z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną.
- Po latach dokumentacja historyczna pokazuje, że miałem wtedy rację - uznał szef rządu. A przewidywania Jarosława Gowina dotyczące wyniku wyborczego Platformy skwitował krótko: - W 2007 r. przed wyborami większość ludzi w PO miało poczucie, że idzie w wyborach po zwycięstwo, więc jest to dość poważna pomyłka, jeśli chodzi o prognozę. I dodał: dzisiaj, po latach, mam satysfakcję.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ fot. Bartosz Siedlik, Fotorzepa