W rządzie Kazimierza Marcinkiewicza była ministrem finansów, u Jarosława kaczyńskiego sekretarzem stanu w kancelarii. Teraz złożyła legitymacje partyjna PiS. Teresa Lubińska, pytana o powody, mówi wymijająco: - Uznałam, że moja przyszłość jest w pracy merytorycznej, nie politycznej.
"Gazeta Wyborcza" zapytała ją czy wpływ na decyzję miała obecna sytuacja w PiS: - Na temat partii, w której byłam, nie będę się wypowiadać. Byłoby to nieeleganckie - odpowiedziała Lubińska. - Uważam, że członkowie PiS nie będą mieli do mnie pretensji. Mamy bardzo dobre stosunki - dodała.
Joachim Brudziński, lider zachodniopomorskiego PiS potwierdza: - Darzę panią profesor szczerą sympatią, jesteśmy i pozostaniemy w dobrych relacjach - mówi. Polemizuje jednak z motywami jej odejścia z partii: - Uważam, że w polityce również można być merytorycznym - zaznacza.
Wraca do początków?
Z PiS-em Lubińska związana była od trzech lat, od roku formalnie była członkiem. W 2005 r., jeszcze jako bezpartyjna, weszła do rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Była ministrem finansów. Po miesiącu została zdymisjonowana i przeniesiona do kancelarii premiera, gdzie była sekretarzem stanu - najpierw u Marcinkiewicza, potem u Jarosława Kaczyńskiego.
To wtedy wstąpiła do partii. Z list PiS startowała w 2006 r. w wyborach na prezydenta Szczecina. Przegrała z obecnym prezydentem Piotrem Krzystkiem (PO) i Jackiem Piechotą (SLD)
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24