Łódź w żałobie po Marku Edelmanie - flagi zostały opuszczone do połowy masztów i przykryte kirem. Ostatniego przywódcę Powstania w Getcie warszawskim wspominają przyjaciele z kraju i zagranicy.
Na znak żałoby po śmierci legendarnego przywódcy powstania w warszawskim getcie i Honorowego Obywatela Miasta Łodzi Marka Edelmana od soboty flagi znajdujące się na masztach przy łódzkim magistracie zostały opuszczone do połowy, pozostałe przybrane kirem.
"Za życia stał się legendą"
Zdaniem prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego, Edelman był człowiekiem, który już za życia stał się legendą. - Był człowiekiem ciepłym i posiadał ogromną wrażliwość. Trudno jest mi nawet mówić o nim, głos łamie mi się ze wzruszenia - dodał.
- Kiedyś odwiedziłem Marka Edelmana w jakiejś sprawie publicznej, kiedy jeszcze pracował w szpitalu. Zauważyłem, że w jednym z pokojów starsza kobieta paliła papierosa. Zapytałem go, dlaczego jej na to pozwala? Marek Edelman odpowiedział, że tej kobiecie i tak już nic nie pomoże, więc dlaczego miałby zabierać jej ostatnie przyjemności. To chyba najdobitniej świadczy, jakim był człowiekiem - stwierdził prezydent Łodzi.
"Był wiecznym bojownikiem"
Szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner również ciepło wspominał zmarłego. - Był to człowiek pokoju. Ucieleśniał zaangażowanie, braterstwo, upór, wolność i walkę. Był wiecznym bojownikiem, wzorem do naśladowania i przyjacielem. Wraz z nim zamyka się pewien rozdział historii: historia wojny, walki z nazizmem, oporu żydowskiego, walki z komunizmem i ciągłego zbrojnego zaangażowania po stronie Polaków. Jednocześnie Edelman był też wielkim lekarzem, kardiologiem, co także budziło mój podziw - napisał w specjalnym oświadczeniu.
Francuski pisarz Marek Halter nazwał Edelmana z kolei "rzadkim przykładem człowieka, w którym nie dostrzegał skazy". - Był otwarty, a jednocześnie uparty, jak wszyscy ludzie niezłomni. Nie uznawał kompromisów w sferze ideologii, uczuć czy zasad. Jak każdy prawdziwy optymista, Edelman był pesymistą. Znał ludzką naturę i wiedział, do czego człowiek jest zdolny i mimo to zachował wiarę w przyszłość - dodał
Został w Polsce mimo wszystko
Obszerne wspomnienie pośmiertne o Marku Edelmanie zamieścił w sobotę również "New York Times". Autor Michael T.Kaufman, były korespondent dziennika w Polsce, podkreśla niezależność poglądów Edelmana. Przypomina, że w rozmowie z Hanną Krall, która stała się podstawą do jej książki "Zdążyć przed Panem Bogiem", "przeciwstawił się on tym, którzy utrzymywali, że powstańców w getcie było znacznie więcej niż 220". - Najbardziej prowokujące było to, że Edelman upierał się także, iż śmierć z bronią w ręku nie była bardziej heroiczna lub znacząca niż śmierć w wyniku poddania się przytłaczającemu i niezwyciężonemu złu - pisze Kaufman.
Podkreśla, że Edelman pozostał w Polsce nawet po antysemickiej czystce rozpętanej przez władze komunistyczne w 1968 roku, chociaż jego żona i dzieci wyemigrowali wtedy na Zachód. - Nie chciał i być może nie był w stanie oderwać się od miejsca, gdzie wschodnioeuropejscy Żydzi kiedyś mieszkali a potem zginęli na jego oczach - komentuje tę decyzje autor wspomnienia, którego rodzina sama pochodzi ze wschodnich kresów Polski.
Przypomina również polityczne zaangażowanie Edelmana w "Solidarności", której był wybitnym działaczem, oraz odmowę udziału w obchodach 40 rocznicy Powstania w Getcie wiosną 1983 roku, w czasie stanu wojennego.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP