Ci wszyscy, którzy tak właśnie mówią: "stawiać się Europie, Europa nas wykorzystuje, damy sobie radę bez pieniędzy europejskich", oni nas kierują w stronę jeżeli nie polexitu, to takiego istotnego zmarginalizowania w Unii Europejskiej - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Komentował działania Polski w sprawie mechanizmu powiązania praworządności z budżetem Unii Europejskiej.
W połowie listopada rządy Polski i Węgier oświadczyły, że nie godzą się na rozporządzenie, które wprowadza zasadę warunkowania dostępu do środków unijnych przestrzeganiem zasady praworządności i w związku z tym mogą zawetować projekt ram finansowych UE na lata 2021-2027. Weto Polski i Węgier nie wstrzymuje jednak całej procedury budżetowej.
Kolejne rozmowy w sprawie budżetu UE na najwyższym szczeblu odbędą się 10-11 grudnia podczas szczytu Unii Europejskiej. Liderzy państw Wspólnoty podejmą próbę rozwiązania obecnej sytuacji.
"Ciągle najsilniejsze karty ma Jarosław Kaczyński"
Działania Polski komentował w TVN24 były prezydent Aleksander Kwaśniewski. - Uważam, że to, co robi rząd, jest niebezpieczne dla Polski, jest niebezpieczne dla naszego miejsca w Unii Europejskiej, a jednocześnie bardzo związane z interesami obozu rządzącego - powiedział.
- Ci wszyscy, którzy tak właśnie mówią: "stawiać się Europie, Europa nas wykorzystuje, damy sobie radę bez pieniędzy europejskich", oni nas kierują w stronę jeżeli nie polexitu, to takiego istotnego zmarginalizowania w Unii Europejskiej. To znaczy, my będziemy, ale będziemy tak już naprawdę trzeciorzędnym krajem. Na co nie zasługujemy, bo mamy i potencjał polityczny, i gospodarczy wystarczający, żeby być w tym głównym nurcie europejskim - mówił Kwaśniewski.
Dodał, że PiS jest "częściowo ugrupowaniem, które po prostu chce wyjść z Unii, nie chce Unii Europejskiej". - Ci, którzy mówią, że Unia nas krępuje, ponieważ żąda praworządności, de facto chcą tę praworządność łamać. Chcą zaproponować system, który z tradycyjną demokracją europejską niewiele będzie miał wspólnego - stwierdził. - Praworządność nie ma służyć jednemu człowiekowi, praworządność nie może być podporządkowana jednej małej partii politycznej, praworządność musi być oparta o obiektywne kryteria - dodał.
- To, że jesteśmy w Unii Europejskiej, to, że podpisaliśmy traktaty, że powinniśmy działać zgodnie z traktatami, chroni nas przed tego rodzaju rewolucyjnymi zapędami, które de facto służą tylko temu, żeby nas, obywateli, podporządkować woli niewielkiej grupy ludzi - mówił Kwaśniewski.
Były prezydent powiedział, że w obozie rządzącym "ciągle najsilniejsze karty ma Jarosław Kaczyński", prezes PiS. - Problem Jarosława Kaczyńskiego polega na tym, że on jest eurosceptykiem rzeczywiście, a z drugiej strony nie najlepiej zna te mechanizmy. W gruncie rzeczy w tych negocjacjach nawet jak był premierem, to raczej brat prezydent [Lech Kaczyński - przyp. red.] w nich uczestniczył, a nie on. A tu trzeba też trochę poznać całą tę technologię współdziałania 27 krajów - dodał. - Tu się nie da przyjechać, powiedzieć, trzasnąć drzwiami i wyjechać. Tu trzeba mieć skłonność do wysłuchania, do kompromisu, do poszukiwania rozwiązań, które nie będą aż tak bardzo zadowalające, ale będą akceptowalne - mówił gość "Rozmowy Piaseckiego".
Ocenił, że "w sensie negocjacyjnym" premier Morawiecki ma "nieporównanie więcej doświadczenia, tylko nie ma tej siły, która jest mu potrzebna, bo niewątpliwie te ataki ze strony Ziobry go osłabiają".
"Pomruki niezadowolenia będą miały miejsce"
Aleksander Kwaśniewski prognozował również, że "Angela Merkel, która kończy swoją działalność polityczną, i to jest jej ostatania prezydencja, zrobi bardzo wiele, żeby doprowadzić do kompromisu, który będzie takim ratunkiem i wyjściem z twarzą zarówno dla Polski, i dla Węgier". - Sądzę, że to może się skończyć na jakimś właśnie dodatkowym dokumencie politycznym, protokole, który jeszcze dokładniej by wyjaśniał te kryteria praworządności, który by podkreślał obiektywizm tych kryteriów, a nie stosowanie instrumentalne w stosunku do poszczególnych krajów. Jakieś bla bla, że tak powiem. Dyplomatyczny dokument, który zostanie oczywiście w Polsce ogłoszony jako wielki sukces, na Węgrzech podobnie, a niczego w istocie nie zmieni poza jednym - po prostu te pieniądze zostaną uruchomione - zaznaczył.
Przyznał, że taki dokument pozwoli premierowi ogłosić, że nie jest "miękiszonem" [cytat z ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który powiedział 25 listopada, że w negocjacjach "nie można być, za przeproszeniem, miękiszonem" - przyp. red.]. - To już jest wystarczające, myślę, na potrzeby samego premiera, choć oczywiście pomruki niezadowolenia będą miały miejsce - dodał.
"Ostatnie lata wyraźnie nas przekonują, że ten problem istnieje"
Były prezydent ocenił, że mechanizm powiązania budżetu z praworządnością nie powinien działać "tak szybko i tak szeroko, natomiast powinien działać". - Ostatnie lata wyraźnie nas przekonują, że ten problem istnieje. On istnieje nie tylko na Węgrzech i w Polsce. Zalążki tego problemu widać gdzie indziej. Jeżeli Salvini doszedłby do władzy we Włoszech, to będziemy mieli problem z Włochami, jeżeli pani Le Pen zostanie prezydentem Francji, czego wykluczyć przecież się nie da, też będziemy mieli problemy - zwracał uwagę. - Taki obiektywny mechanizm, który jasno mówi: "albo działamy zgodnie z traktatami i wtedy są pieniądze, albo łamiecie traktaty i wychodzicie poza to, co nazywany zasadami Unii Europejskiej, i wtedy tych pieniędzy nie ma" wydaje się logiczny - mówił Kwaśniewski.
Dodał, że takich mechanizm "musi być precyzyjnie opisany, żeby nie był subiektywnie, instrumentalnie, tendencyjnie i nieprzychylnie, złośliwie wykorzystywany przeciwko komuś, bo on się nam tylko nie podoba".
"Ten protest to jest nie tylko protest kobiet, ale to jest także protest młodego pokolenia"
Kwaśniewski, który będąc prezydentem Polski, stał na czele komisji konstytucyjnej i współtworzył konstytucję z 1997 roku, komentował również spór dotyczący aborcji. - Ten kompromis z 1993 roku, który później przecież skutkował takim zapisem w konstytucji, którą przyjmowaliśmy w 1997 roku, to był mniej więcej sposób myślenia w nowym okresie. Dzisiaj już 20, prawie 30 lat po tym jesteśmy, mamy nowe pokolenie i dzisiaj ten problem aborcyjny jest dużo bardziej związany z podmiotowością kobiet, z ich oczekiwaniem praw, wolności - mówił Kwaśniewski.
- Ta dyskusja, którą w tej chwili Trybunał Konstytucyjny rozpoczął i która ma swój dalszy ciąg na ulicach, ona już nie może się skończyć powrotem do kompromisu z 1993 roku - dodał.
Zdaniem Kwaśniewskiego zapis o ochronie życia w konstytucji "nie zakazuje rozszerzenia, liberalizacji tej ustawy aborcyjnej". Ocenił, że Trybunał Konstytucyjny orzeka inaczej, powołując się na konstytucję, ponieważ "reprezentuje najbardziej konserwatywne, prawicowe myślenie".
Stwierdził, że referendum w sprawie aborcji to "uczciwy pomysł wobec społeczeństwa".
Komentując sam Strajk Kobiet, były prezydent powiedział, że "rozumie ten wybuch, rozumie tę złość". - Nie wszystkie wypowiedzi, nie wszystkie działania mi się podobają, ale to jest w końcu nie najważniejsze. Przestrzegałbym dzisiaj rządzących, żeby bagatelizować ten protest - dodał.
- Ten protest to jest nie tylko protest kobiet, ale to jest także protest młodego pokolenia. Każde pokolenie potrzebuje swojego mitu założycielskiego. Jeżeli mitem tego pokolenia, dzisiejszych 18-20-latków będzie kwestia liberalizacji aborcji, to to się zdarzy na końcu drogi - zaznaczył gość "Rozmowy Piaseckiego".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24